Gdy mówimy “globalne ocieplenie” niektórzy rozumieją to jako “ocieplenie w Polsce” lub co gorsza “ocieplenie w mojej miejscowości” i stąd pseudoargumenty w stylu “wystarczy że spojrzę na termometr za oknem i już wiem…”.
Z tym poziomem argumentacji nawet nie trzeba dyskutować. Wiemy, że “globalne” to znaczy… globalne, czyli powinniśmy badać anomalie średniej temperatury całej naszej planety. Ale w tym miejscu nawet my, naukowcy, często wpadamy w pułapkę. Utożsamiamy bowiem anomalie temperatury planety z temperaturą powierzchniową. W gruncie rzeczy duża część dyskusji na temat globalnego ocieplenia dotyczy pól temperatur najniższych warstw atmosfery nad lądem i powierzchniowej warstwy wody na morzach – bo to jest “temperatura powierzchniowa” według definicji stosowanej w meteorologii.
Jednak temperatura powierzchniowa nie jest najlepszą miarą globalnego ocieplenia. To dość oczywiste – zakrzyknie czytelnik – powinniśmy brać pod uwagę zmiany temperatury całej atmosfery. To prawda. Ale to nie jest największy problem. Największym problemem jest nieuwzględnianie zmian temperatury głębi oceanicznych. Wynika to z olbrzymiej pojemności ciepłej oceanów. Już tu o tym pisałem kilka wpisów temu. Ocean pochłania 90% dodatkowego ciepła pochodzącego ze zwiększającego się efektu cieplarnianego. Czyli przyrost temperatury atmosfery, gleby oraz topienie lodu to, w sensie energetycznym, w gruncie rzeczy niewielka poprawka do przyrostu temperatury oceanu. Gdybyśmy znali dokładnie wartość tej ostatniej to, nawet (błędne) założenie, że atmosfera i powierzchnia ziemi w ogóle się nie ociepla a żaden lód się nie topi, dałoby nam jedynie 10% błąd w oceanie wielkości globalnego ocieplenia.
Niestety, w rzeczywistości znamy tę olbrzymią wartość ze znacznie większą niepewnością niż zmiany temperatury atmosfery, o które denialiści toczą tak zacięte boje na swoich blogach. Na szczęście, w ostatnich latach coraz lepiej. Satelitarne pomiary poziomu morza z dokładnością do milimetra (ma to bezpośredni związek ze średnia temperaturą oceanu dzięki zjawisku rozszerzalności cieplnej wody morskiej) oraz 3000 sond ARGO mierzących temperaturę górnych 2000 m oceanu znacznie poprawiło, w ostatnich latach, naszą wiedzę o strumieniu ciepła płynącego do oceanu [1].
I właśnie ze względu na wagę zagadnienia strumienia ciepła płynącego do oceanu oraz postęp w szacowaniu jego wartości, ostatnio każdy istotny artykuł w tej kwestii trafia do najlepszych czasopism naukowych, czyli do Nature i Science. Tak było i w tym tygodniu. Artykuł Lymana i innych [2] z najnowszego numeru Nature już w samym tytule “Robust warming of the global upper ocean” zawiera zdecydowane stwierdzenie. Słowo “robust” oznacza “silny, krzepki”, a w literaturze naukowej “solidny”, w sensie “trudny do podważenia” czy wręcz “statystycznie istotny”.
Chyba największym problemem w ocenie zmian “zawartości cieplnej” oceanu [3] są dane z tanich i jednorazowych profilerów temperatury XBT (eXpendable BathyThermograph). Jest to taka mała sonda w kształcie bomby, zrzucana ze statku lub helikoptera i mierząca temperaturę wody w czasie opadania w dół, aż do zerwania cienkiego kabla ciągniętego przez sondę. Wyrzucenie takiej sondy, scenę jak z filmu science fiction kategorii C, można zobaczyć na tym zdjęciu. Producenci tych sond oszczędzali na czujniku ciśnienia, szacując głębokość na podstawie czasu opadania. Niestety nie dość, że się mylili w tych obliczeniach, to jeszcze od czasu do czasu zmieniali projekt obudowy. Co gorsza, było kilka rodzajów tego rodzaju sond. Od kilku lat oceanografowie pracują nad korektami zebranych wyników (zarówno głębokości jak i samych temperatur, bo te też miały swoje problemy).
Autorzy omawianego artykułu podjęli się niewdzięcznego zadania ujednolicenia wyników pomiarów profili temperatury za pomocą sond XBT, skorygowanych przez różne zespoły badaczy różnymi metodami. Oto co zastali:
Rysunek przedstawia przebieg czasowy globalnej anomalii “zawartości cieplnej” pierwszych 700 metrów oceanu, skorygowanej różnymi metodami, interpolowanej różnymi metodami i porównanymi z różnymi klimatologiami (mapami wartości średnich). Jedynym zabiegiem dokonanym na tych danych jest “wyzerowanie” ich średnią każdej serii dla lat 1993-2006, czyli wspólnego okresu wszystkich serii. Ogólnie jednak wygląda to dość beznadziejnie.
Lyman i inni zastosowali do każdej z serii tę samą klimatologię, tę samą metodę “mapowania” (interpolacji) i połączyli z innymi dostępnymi danymi (sondowaniami “klasycznymi” sondami CTD mierzącymi oprócz temperatury także i głębokość, a także od roku 2003 danymi z automatycznych profilerów ARGO). Różnice między krzywymi poniżej są więc wynikiem li tylko różnic w korekcie danych XBT. Wygląda to znacznie lepiej:
Linie ciągłe są anomaliami względem klimatologii z lat 1993-2002 a przerywane z lat 2005-2008 (gdy dostępne są już dane ARGO). Widać, że różnica między nimi nie jest duża. Linie kropkowane są wynikiem zastosowania innych opublikowanych korekcji (nie będę wchodził w szczegóły).
Czarna linia ciągła to średnia wszystkich metod korekcji. Trend z niej wynikający dla lat 1993-2003 (przed rozpoczęciem programu ARGO) to w przeliczeniu na całą powierzchnię Ziemi (czyli nie jedynie na powierzchnie oceanów) to 0,63 ± 0,28 W/m2. Dla porównania IV Raport IPCC podawał wartość 0,5 ± 0,18 W/m2 (zgodną z nowym wynikiem, jeśli uwzględnić niepewności). Wartość dla całego 16-letniego okresu 1993-2008, który zawiera ostatnie 5 lat, z dużą ilością danych ARGO, ma mniejszą niepewność: 0,64 ± 0,11 W/m2.
Zwraca uwagę bardzo mały przyrost zawartości cieplnej oceanu w “okresie ARGO”, czyli od roku 2003. Ale dotyczy to jedynie pierwszych 700 metrów oceanu. W artykule z tego samego numeru Nature, omawiającym perspektywę tych wyników, Trenberth [4] zwraca uwagę na to, że niedawna analiza całych 2000 metrów do których sondują ARGO przez von Schuckmanna i innych [5], daje dla okresu 2003-2008 znacznie większą wartość trendu (w przeliczeniu na całą Ziemię) 0,54 ± 0,08 W/m2. Wynikałoby z tego, że w ostatnich latach ogrzewają się raczej głębsze warstwy oceanu (poniżej 700 m). Na rysunku poniżej dane Lymana i innych dla 700 m to czarna linia, a trend z nich wynikający to czerwona. Natomiast trend dla całych 2000 m danych ARGO (Schuckmann i inni 2009) to niebieska.
Oczywiście nadal, tak naprawdę, nie wiemy co się dzieje jeszcze głębiej niż 2000 m, a to ponad jedna trzecia objętości oceanu. Trenberth ponownie nie odważył się napisać wprost tego, co mówi dziennikarzom, mianowicie, że różnica miedzy pomiarami bilansu energii Ziemi z satelitów i z wzrostu temperatury oceanu (plus oczywiści atmosfery, topnienia lodów itp.) ukrywa się w głębokim oceanie. Pewnie dlatego, że nadal istnieje możliwość, że gdzieś siedzi jeszcze jakiś jeszcze nie wyłapany systematyczny błąd pomiarowy. Coraz mniej prawdopodobna w miarę, jak coraz więcej ludzi pracuje nad tymi danymi, ale oczywiście istnieje.
Mój ulubiony uważny czytelnik zauważył na pewno, że nie odpowiedziałem na pytanie z tytułu wpisu. Zrobię to teraz. Otóż paradoksalnie, globalnego ocieplenia spowodowanego zwiększeniem efektu cieplarnianego, czyli zjawiska czysto atmosferycznego, nie należy mierzyć jedynie w atmosferze, bo jej pojemność cieplna jest za mała w porównaniu z oceanem. Jedyne pomiary, które można uważać w istocie za dowód ogrzewania się Ziemi, to pomiary radiacji wykonywane nad atmosferą oraz sumowanie przyrostu zawartości cieplnej środowiska, a przede wszystkim oceanu, który leży pod atmosferą. Ale czy ktoś obiecywał, że nauka o klimacie będzie trywialnie łatwa?
Jednak ważnym wnioskiem jest to, że te dwie niezależne metody dają wartości globalnego ocieplenia (braku równowagi termicznej Ziemi) mimo, że nieco różne, ale w obu wypadkach statystycznie istotnie różne od trendu zerowego. A mówiąc jeszcze prościej oznacza to, że globalne ocieplenie istnieje, czy się to komuś podoba czy nie.
PS. Ten sam temat przede mną podjął już i RealClimate i Skeptical Science, ale specjalnie tamtych wpisów nie czytałem przed napisaniem mojego, aby się nie dać zasugerować.
[1] Tak, do oceanu, bo wbrew temu, czego chcieliby niektórzy denialiści, pomiary wykluczają możliwość, że to ocean jest źródłem globalnego ocieplenia.
[2] Lyman, J., Good, S., Gouretski, V., Ishii, M., Johnson, G., Palmer, M., Smith, D., & Willis, J. (2010). Robust warming of the global upper ocean Nature, 465 (7296), 334-337 DOI: 10.1038/nature09043
[3] Uwaga dla fizyków: jest to w gruncie rzeczy entalpia, ale oceanografowie najwyraźniej boją się tego terminu jak ognia (pewnie dlatego że oceanografów, nawet tych fizycznych, w przeciwieństwie do fizyków atmosfery, najczęściej nikt termodynamiki nie uczył).
[4] Trenberth, K. (2010). Global change: The ocean is warming, isn’t it? Nature, 465 (7296), 304-304 DOI: 10.1038/465304a
[5] von Schuckmann, K., Gaillard, F., & Le Traon, P. (2009). Global hydrographic variability patterns during 2003–2008 Journal of Geophysical Research, 114 (C9) DOI: 10.1029/2008JC005237
Hits: 216
Mam wrażenie, że w oceanie mieści się nie 90% a raczej grubo ponad 99% całego gromadzonego ciepła. To co widać w atmosferze, to jedynie odbicie temperatury powierzchni oceanów.
To prawda jeśli chodzi o pojemność cieplną – ocean to na pewno ponad 99%.
Ale ja pisałem o zakumulowanej energii. Ponieważ woda oceaniczna ma kontakt z powierzchnią średnio raz na 1000 do 2000 lat, na razie nagrzaliśmy niewielką jej część. Nasza działalność przemysłowa to dopiero około (co do rzędu) 100 lat.
Nadal mam wrażenie (niepoparte żadnymi obliczeniami a tylko szacunkiem z głowy), że pisząc “Ocean pochłania 90% dodatkowego ciepła pochodzącego ze zwiększającego się efektu cieplarnianego.” zdecydowanie niedoszacowałeś ilości dodatkowego ciepła pochłanianego przez ocean.
Ja stawiam dolary przeciw orzechom (powiedzmy dwa), że to nie jest 90% tylko więcej niż 99%.
Oczywiście mogę się mylić – i chętnie przyznam Ci rację gdy przedstawisz jakieś konkretne oszacowanie albo link do pracy, w której ktoś to zrobił.
Pozdrowienia
Przygotuj swoje $2 bo już je przegrałeś.
Klasyczny cytat to Levitus, Antono & Boyer 2005 (GRL) [1]. Dla lat 1955-1984 oceniali oni, że ocean pobrał nawet nie 90% a 84% całej dodatkowo zakumulowanej energii naszej planety:
“Inspection of Figure 3 indicates that the world ocean is responsible for approximately 84%of the estimated possible total increase of heat content of the Earth system for 1955–1998”
Rys 3 jest tak znany, że widziałem go na dziesiątkach prezentacji na konferencjach i nie wiem ile razy w Internecie. Oto on:
http://scienceofdoom.files.wordpress.com/2010/03/ocean-heat-absorbed-cf-atmosphere-ice-1955-1998-levitus-2005.png
Skąd więc u mnie 90%? Nowsze artykuły podają taką właśnie wartość. Na przykład Trenberth i Fasullo 2010 [2], których artykuł omawiałem parę wpisów temu napisali:
“Over the past 50 years, the oceans have absorbed ~90% of the energy added to the climate system; the rest has gone into melting sea and land ice and heating the land surface and atmosphere”
I dokładnie tę wartość podałem w tamtym i obecnym wpisie. A jakie źródło oni cytowali? Ano najnowszy raport IPCC. Nie chce mi się teraz po nocy sprawdzać kogo z kolei cytowało IPCC, ale podejrzewam, że pewnie którąś z nowszych prac Levitusa bo on jest największym guru od ogrzewania oceanów.
[1] Levitus, S., J. Antonov, and T. Boyer (2005),Warming
of the world ocean, 1955–2003, Geophys. Res. Lett., 32, L02604,
doi:10.1029/2004GL021592.
[2] Trenberth, K., & Fasullo, J. (2010). Tracking Earth’s Energy, Science, 328 (5976), 316-317 DOI: 10.1126/science.1187272
OK, jednak mi się chciało to sprawdzić. Oto odpowiedni rysunek z raportu IPCC:
http://www.ipcc.ch/publications_and_data/ar4/wg1/en/figure-5-4.html
Dzieląc energię zabsorbowana przez ocean przez całkowitą widać, że dla obu przedstawionych okresów jest ona w granicach ±1% od wartości 90%. Wynik ten jest średnia wartości z trzech artykułów: Ishii et al. (2006), Levitus et al. (2005a) and Willis et al. (2004). O tym środkowym pisałem wyżej.
OK.
Zostałem przekonany.
@pohjois
Mój anonimowy współpracownik w zapale wykasował katalog spam na blogu i w ostatniej sekundzie zobaczył, że było tam coś od Ciebie.
Czy możesz jeszcze raz wysłać bo strasznie jestem ciekaw.
Nie wiedziałem jaka jest przyczyna wykasowania mnie – jakaś mania antyalkoholowa?
Napisałem, że 2$ są twoje i że jest to mniej więcej równowartość piwa w pubie.
Stawiam przy najbliższej okazji ;-).
Jakoś jeszcze nie rozgryźliśmy zasad działania mechanizmu antyspamowego na tym blogu 😉
A za propozycję dziękuje. Musze poszukać w starych wątkach na Doskonale Szare bo coś mi się zdaje, że to już moje drugie piwo wygrane w ramach działalności klimatycznej. Z tym, że nie pamiętam od kogo to pierwsze…
PS. Nie znalazłem jeszcze kto mi piwo oferował, ale znalazłem właśnie Twoją propozycję zakładu o dwa piwa.
http://doskonaleszare.blox.pl/2010/01/Goracy-styczen.html
Gdybym się zgodził to jedno już byś wygrał: żaden denialista nie zgłosił się do zakładu o duże pieniądze. A o to drugie piwo nadal chciałbyś grać? Możesz się jeszcze odkuć jeśli rok 2010 nie będzie rekordowo ciepły.
Możecie zobaczyć, jak zmieniał się kurs zakładu arctic_haze w przeciągu ostatnich kilku miesięcy 😉
http://data.intrade.com/graphing/jsp/closingPricesForm.jsp?contractId=706211&tradeURL=https://www.intrade.com
Interpretując te dane probabilistycznie, na początku rynek dawał arctic_haze 25% szans na wygraną. Jak pamiętacie, już w okolicach 12 stycznia zauważyliśmy, co się dzieje z danymi z AMSU – powszechną internetową wiedzą stało się to jakiś tydzień później, i kurs skoczył o 5 punktów do góry. Kolejny skok miał miejsce w połowie marca, gdy opublikowano dane za luty i powoli do ludzi docierało, że 2010 faktycznie może być najcieplejszym rokiem w historii pomiarów.
Obecnie znacznie więcej można ugrać licząc że rok 2010 nie będzie najcieplejszy 😉
Kurs się zatrzymał na 80% czyli dokładnie tyle ile szans rekordowi dał Met Office. A mówią, że niedawny kryzys udowodnił, że rynek nie uwzględnia dobrze wszystkich informacji.
A tak poważnie to naprawdę w styczniu zastanawiałem się nad zainwestowaniem w ten “rynek”. W końcu raz w życiu można by coś zarobić na swojej wiedzy 😉 Ale wysokie koszta transakcji mnie zniechęciły.
Ja się nie chciałem zakładać o bicie rekordu.
Jak do tej pory to w GISS się na rekord zapowiada ale w UAH niespecjalnie.
Tak czy inaczej – jak się okazja znajdzie to masz u mnie piwo.
Pozdrowienia
Co do rekordu liczę na druga połowę roku gdy już słabsze (teraz) czy silniejsze (w 1998) El Nino nie będzie już miało znaczenia ale te ponad 20 ppm dodatkowego CO2 w atmosferze może przeważyć.
A czemu “dopinguję” rekordowi? Bo obiektywnie to nie ma znaczenia czy będzie o 0,1 C zimniej czy cieplej niż w jakimś tam roku ale efekt “medialny” może być znaczący i może paru ludzi przebudzi.
@arctic
Na razie masz szanse i w UAH:
http://www.gfspl.rootnode.net/klimat/uah1.png
Zobaczymy dalej.
A propos tegorocznych temperatur. Indie i Pakistan mają falę rekordowych upałów
http://www.guardian.co.uk/world/2010/may/30/india-heatwave-deaths
Na wpisie z Climate Progress można zobaczyć mapkę temperatur z końca maja:
http://climateprogress.org/2010/06/01/record-heat-wave-may/
wraz z dyskusją. Oczywiście jeden rekord to raczej pogoda niż klimat ale w tym samym wpisie jest ciekawa analiza ilości zimnych i ciepłych rekordów w USA. Tych pierwszych jest coraz mniej a tych drugich coraz więcej. A taka statystyka to już klimat (a nawet jego zmiany), a nie tylko pogoda.
W RSS i UAH maj 2010 jest drugi w rankingu (po 1998).
Wg. NASA 12-miesięczna średnia krocząca ma w tej chwili wartość rekordowo wysoką:
http://climateprogress.org/2010/06/03/nasa-giss-james-hansen-study-global-warming-record-hottest-year/
Czyli tylko wielki wybuch wulkanu (znacznie większy od tych, które mieliśmy w ostatnich miesiącach lub (co już bardziej prawdopodobne) nagła La Ninia mogą sprawić, że przegram mój “zakład”.
W powyżej zlinkowanym wpisie wspominają, że Hansen uaktualnił swoją analizę temperatur o te wyniki:
http://data.giss.nasa.gov/gistemp/paper/gistemp2010_draft0601.pdf
Jeśli ktoś nie czytał poprzedniej wersji to polecam. A jeśli czytał to wystarczy tylko poszukać fragmentu o najnowszych wynikach.
No i bardzo dobrze, że ocean się ociepla. Rybki i żółwie będą miały cieplej. Tylko, że słyszałem, że jak będzie im za ciepło to młode gadziny będą jednopłciowe i nie będą się umiały rozmnażać.
Rybki też niekoniecznie lubią cieplej. Taki na przykład dorsz rozmnaża się w bardzo wąskim przedziale temperatury. Co więc robi? Rozmnaża się coraz bardziej na północ. Nie wiem tylko co zrobi jak minie biegun północny.
Gorąco polecam książkę Kurlansky’ego “Dorsz. Ryba, która zmieniła świat”. Niestety, nakład już chyba oficjalnie wyczerpany ale gdzieniegdzie jeszcze można ją znaleźć.
A o problemach z tlenem, jakie mogą wystąpić w cieplejszym oceanie to już nawet nie będę wspominał…
Chyba nikt o tym nie wspominał ani tu ani na Doskonale Szare ale Spencer ogłosił wrzesień 2010 najcieplejszym w historii pomiarów satelitarnych:
http://www.drroyspencer.com/2010/10/september-2010-uah-global-temperature-update-0-60-deg-c/
Ostrzegam jednak, że nieustannie “tweakowany” indeks UAH jest uważany za coraz mniej wiarygodny. W danych NASA (GISS) tegoroczny wrzesień jest znacznie poniżej 2005 roku (dzięki obecnej łagodnej La Ninii) ale znacznie powyżej 1998 (wtedy La Ninia była mocniejsza):
http://data.giss.nasa.gov/gistemp/graphs/2010vs2005+1998.gif
Przypominam, że 1998 (wg. UAH) i 2005 (wg GISS) to dotychczasowi rekordzisci całorocznej globalnej temperatury.
Natomiast dane NASA pokazują, że jak dotąd (I – IX) obecny rok jest najcieplejszy w historii pomiarów.
Natomiast Spencer ogłosił anomalie października na +0.42 C i przyznał, że 2010 rok jest na dobrej drodze aby być rekordowym gdyż znów zwiększył minimalnie przewagę nad rekordowym (w danych Spencera) rokiem 1998.
http://www.drroyspencer.com/2010/11/oct-2010-uah-global-temperature-update-0-42-deg-c/
Oba były latami pomiędzy ciepłym El Nino a zimną La Ninią więc porównanie jest dość łatwe.
Najcieplejszych pięć październików od 1979 w danych UAH (czyli Spencera) to:
+0.47 (2005)
+0.42 (2006 i 2010)
+0.41 (1998 i 2003)
Te wartości to oczywiście anomalie wobec średniej wieloletniej.
Jednak lepsza chyba seria czasowa GISS (uwzględniającą obszary polarne) podaje jako najgorętszy rok 2005 i ten jeszcze ma szanse w danych GISS) pokonać obecny (nie było wtedy La Ninii wiec koniec roku był także ciepły). Z tym, że wszystkie te różnice są raczej symboliczne gdyż mieszczą się w granicach błędu. Czyli oficjalnie pewnie i tak 2010 będzie remisowo rekordowy.
Będzie chyba remis. W UAH średnia miesięczna za ostatnie 12 miesięcy jest zaledwie o 0.005 niższa, niż w 1998.
Ale 1998 miał bardzo zimne dwa ostatnie miesiące, więc… zobaczymy.
To fakt – ale jednocześnie również w tym roku spodziewamy się chłodniejszych dwóch ostatnich miesięcy. Ale póki co jest jeszcze dość wysoko:
http://gfspl.rootnode.net/klimat/uahanom.png
Oto wykres miesięcznych globalnych anomalii temperatury wg. UAH dla trzech lat ubiegających się o srebrną patelnię

Rok 2010 ma jeszcze niezłe szanse, nawet u Spencera, który nie uwzględnia większości bardzo ciepłej w tym roku Arktyki.
A to wersja GISS (czyli NASA). Liczą anomalie jak UAH ale o ile się orientuję ekstrapolują pole temperatur w głąb Arktyki a tam jest w tym roku wyjątkowo ciepło.:
Po 10 miesiącach wg. GISS anomalia dla tych trzech lat wynosiła:
1998: +0.588
2005: +0.625
2010: +0.647
Czyli w danych GISS ten tok będzie najgorętszy chyba, że naprawdę zdarzy się coś katastrofalnego. A dzienne temperatury jakie publikuje Spencer (UAH) pokazują, że na razie La Ninia nadal nie oziębiła skutecznie Ziemi: temperatury są wyższe w pierwszych dniach listopada niż były w 2005 roku (1998 nie jest widoczny niestety w danych dziennych Spencera).
Sama NASA opublikowała swoją wersję powyższego wykresu:

Źródło oryginalne: http://data.giss.nasa.gov/gistemp/graphs/2010vs2005+1998.gif
Gdybym był denialistą to zarzucałbym im, że w złą stronę zaokrąglili +0.625 (u nich +0.62) dla powiększenia różnicy między 2010 a 2005. Ale w jakąś stronę trzeba to zaokrąglić. Istnieje konwencja (nie wiem czy NASA się do niej stosuje) aby zaokrąglać piątki do parzystych dziesiątek (czyli w tym wypadku właśnie 0.62 a nie 0.63. W ten sposób przy wielu zaokrągleniach nie zawyża się ani nie zaniża średniej. Pewnie pdjakow wie lepiej niż ja czy meteorolodzy tak właśnie robią.
Raczej się tego u nas nie stosuje. Przynajmniej nie słyszałem o tym.
A tymczasem rośnie szansa, by listopad był wg UAH cieplejszy niż listopad 1998.
Na początku roku miałem chyba opinię ekscentryka, głosząc, że 2010 będzie najcieplejszy w historii. A teraz, proszę, pogląd ten trafił pod strzechy:
http://www.tvn24.pl/12691,1684712,0,1,2010-najcieplejszy-w-historii,wiadomosc.html
Załączam link do strony brytyjskiego Met Office, która jest jednym ze źródeł wiadomości z TVN24:
http://www.metoffice.gov.uk/corporate/pressoffice/2010/pr20101202b.html
Polecam tabelę najcieplejszych “niekompletnych lat” (styczeń – październik) w tym artykule. na razie rok 2010 prowadzi wyraźnie.
Przyszły rok, ze względu na trwającą La Ninię nie jest przewidywany na rekordowy (tu się też zgadzam z Met Officem) ale powinien według nich i tak być jednym z 10 najcieplejszych w historii meteorologii (czyli od około 160 lat).
Jeśli się wie ile rocznie przybywa w atmosferze CO2 i jaka jest czułość klimatu na jego koncentrację to rekordy temperatury w obecnym roku są oczekiwaną konsekwencją naszej działalności przemysłowej. Dlatego w styczniu byłem gotów zakładać się o dobre pieniądze, że obecny rok będzie rekordowy.
Jeśli natomiast neguje się prawa fizyki atmosfery to obecne rekordy stanowią niewytłumaczalną anomalie i muszą być wynikiem spisku klimatologów fałszujących dane meteorologiczne.
Tym między innymi – stosunkiem do faktów i zdolnością do wyciągania z nich wniosków – nauka różni się od fanatyzmu.
Spencer (czyli formalnie UAH) ogłosił już wynik globalny dla listopada.
http://www.drroyspencer.com/2010/12/nov-2010-uah-global-temperature-update-0-38-deg-c/
Anomalia globalnej temperatury wynosiła +0.38 C czyli tylko minimalnie mniej niż w 2005 r. (+0.42 C), a znacznie więcej niż w roku 1998 (+0.19 C).
Zaktualizowałem wykres dla trzech kandydatów na najcieplejszy rok w historii

Widać, że grudzień rozstrzygnie o wszystkim ale zgadzam się też ze Spencerem, że ponieważ różnica będzie w granicach błędu to będzie to zwycięstwo raczej symboliczne.
Przy okazji wyszło to, że Spencer lubi korygować historyczne wartości i nie ogłaszać tego. A co zrobił? Skorygował cichcem wartość dla października 2010. W danych opublikowanych teraz przez Spencera ma ona +0.426 C, czyli w zaokrągleniu do setnych części stopnia wynosi ona obecnie +0.43 zamiast ogłoszonej miesiąc temu wartości +0.42. Gdyby Spencer jako umiarkowany sceptyk nie był bożyszczem denialistów to by go chyba za to zabili…
Patrząc po aktualnych danych i wiedząc, że Spencer zrobi korektę w dół w grudniu, strzelam iż UAH w grudniu będzie ledwo w okolicy 0.
Szacując średnią listopada na Blackboard rąbnąłem się bodaj o 0.04.
Schowałem wykres anomalii temperaturowych wg. NOAA bo dopiero teraz zauważyłem, że były to anomalie Północnego Atlantyku (używane do obliczania indeksu AMO), anie całego globu. Wziąłem nie ten plik. Przepraszam za zamieszanie. Ale i tam 2010 jest bliski rekordu, ale 1998 jest minimalnie cieplejszy.
Oto prawidłowa wersja globalnych anomalii temperatury wg. NOAA (do października, danych za listopad jeszcze nie opublikowali):

Średnie anomalie za 10 miesięcy to:
1998: +0.629
2005: +0.615
2010: +0.632
Czyli 2010 po październiku wygrywał z 1998 o włos. Ale przypominam, że w danych NOAA za całe 12 miesięcy 2005 był cieplejszy niż 1998. Czyli szykuje się zacięta walka do samej mety, czyli grudnia 😉
Ptaszki śpiewają że GISTEMP zabija wartością +0.73 dla listopada. Nie za dużo trochę?
Ho, ho. Rzeczywiście. Nawet +0.74 C. Przeważyła zapewne bardzo ciepła Arktyka, której indeks Spencera nie obejmuje. Oto obrazek anomalii temperatury półkuli północnej w listopadzie z reanalizy NCEP/NCAR (niestety nie idealnej w Arktyce bo nadal mamy tam mało pomiarów):

Wygląda na to, że chyba wygram swój zakład ze stycznia, o to że 2010 będzie rekordowo ciepły, a właściwie wygrałbym gdyby ktoś się odważyć stanąć w szranki.
Oto uaktualniony obrazek z danych GISS:

Średnia za 11 miesięcy trzech najcieplejszych lat wg. GISS to:
1998: +0.573 C
2005: +0.626 C
2010: +0.656 C
O ile pamiętam, to w zakładzie, do którego nie doszło stało, że większość indeksów miała potwierdzać “rekordowość” 2010 🙂
Nawiasem mówiąc. UAH Spencera miało odchylenie +0.38. Offset dla okresu 1951-1980 względem 1979-1998 to chyba około -0.25, a więc tak naprawdę odchylenie Spencera to 0.38+0.25 = +0.63 dla listopada względem okresu bazowego 1951-1980. Różnica wynosi więc 0.1 – sporo, ale znośnie biorąc pod uwagę to, że Spencer nie ujmuje Arktyki.
Chyba nigdy nie sprecyzowalimy szczegółów zakładu bo nie zgłosił się żaden chętny. Ale rzeczywiście sensowne jest aby rozstrzygała wiekszość indeksów. Ale których? UAH, GISS i NOAA? Czy ten trzeci jest zupełnie niezależny? Wartości temperatur globalnych ogłasza jeszcze np. Met Office, ale lepiej aby ilość indeksów była nieparzysta.
Z ccc-gistempa wychodzi mi jednak 0.73 🙂 Bardzo ciekawe. Wygląda na to, że dużo dała ta nieszczęsna Arktyka:
http://data.giss.nasa.gov/cgi-bin/gistemp/do_nmap.py?year_last=2010&month_last=11&sat=4&sst=1&type=anoms&mean_gen=11&year1=2010&year2=2010&base1=1951&base2=1980&radius=1200&pol=reg
Przy ograniczeniu interpolacji do 250 km wychodzi +0.62
http://data.giss.nasa.gov/cgi-bin/gistemp/do_nmap.py?year_last=2010&month_last=11&sat=4&sst=1&type=anoms&mean_gen=11&year1=2010&year2=2010&base1=1951&base2=1980&radius=250&pol=reg
Zobaczymy co na to HadCET, ale wygląda na to, że obejmując jeszcze mniejszy obszar, niż GISTEMP z interpolacją na 250 km, anomalia wg HadCET wyniesie około +0.50 (w stosunku do 1961-1990).
Co do warunków zakładu, gdzieś tam sugerowałeś kilka źródeł, ale nie pomnę już gdzie.
HadCRUT, nie HadCET rzecz jasna.
Do kompletu dodam wykres temperatur trzech najcieplejszych lat w historii meteorologii wg. NOAA po 11 miesiącach:

Co ciekawe u NOAA listopad 2010 był cieplejszy niż 1998 i 2005. Do rekordu rocznego coraz bliżej.
Średnie anomalie po 11 miesiącach to:
1998: +0.606
2005: +0.623
2010: +0.638
Niepokoi mnie jedynie, że NOAA również “poprawia historię”. Od momentu gdy ściągnąłem ok 30 dni temu ten sam plik miesięcznych globalnych anomalii klimatycznych w odniesieniu do okresu 1901-2000 (tak rozumiem nazwę pliku ftp://ftp.ncdc.noaa.gov/pub/data/anomalies/monthly.land_ocean.90S.90N.df_1901-2000mean.dat ) zmieniły się wszystkie wartości jakie używam w wykresie (czyli także 1998 i 2005). W lipcu 2005 i 2010 wartości anomalii miesięcznych nawet zamieniły się kolejnością! [1] Niestety nie zapisałem całego pliku i nie wiem jak głęboko wstecz sięga ta zmiana. Zapewne ktoś w NOAA przeliczył temperatury miesięczne jakąś nową wersją programu uśredniającego, albo nawet ukazała się nowa wersja reanalizy za ten okres. Ale jest to i tak wkurzające. W gruncie rzeczy nie do końca dziwię się denialistom gdy podnoszą krzyk w takich przypadkach.
[1] Miesiąc temu anomalie lipca 2005 i 2010 wynosiły +0.6427 i +0.6573, a obecnie +0.6439 i +0.6396. Korekta wartości w 2005 jest mniejsza niż dla 2010 i obie nie w stronę wzburzającą denialistów [2] ale to zawsze wkurzające gdy ktoś poprawia nam dane na których już pracujemy.
[2] O ile my, naukowcy, chcemy jak najdokładniejszych danych historycznych (nawet gdy nie lubimy jeśli ktoś nam zbyt często tę historię ulepsza), denialiści po prostu chcą aby dawniej było cieplej a teraz zimniej. I już!
Oba źródla – NOAA i GISS korzystają z GHCN. Być moze zmiany w bazie GHCN wygenerowały zmiany w anomaliach. A być może NOAA przeszło na GHCN v3, ale wątpię.
Są już dane z Hadley Centre i jest jeszcze mniej, niż myślałem: +0.431
No to dodam wykresik z HadCRUT3:
Z tym, że oni też nie ‘widzą” Arktyki i dlatego wyjdzie im znowu, podobnie jak po 2005 roku, że 1998 jest über alles. Ale to jest zabawne bo denialiści najbardziej ich nienawidzili rok temu. Teraz ich pewnie pokochają.
U nich po 11 miesiącach:
1998: +0.557
2005: +0.492
2010: +0.493
Hej, a gdzie obiecany wpis o blokadach, hm? 😉
Oto wartosci anommalii za cay rok z danych UAH (czyli Roya Spencera) w wersji 5.3.
Anomalie za całe lata “rekordowe” to:
1998: +0.518
2005: +0.347
2010: +0.505
Czyli w starej wersji danych Spencera rok 2010 przegrał z 1998 o 0.013 C. Zobaczymy zaraz jak to będzie w nowej wersji danych. Jak to przeliczałem podałem w komentarzu na blogu doskonaleszare: http://doskonaleszare.blox.pl/2011/01/FAQ-Pomiary-temperatury.html?commented=1
A oto ten sam wykres w wersji 5.4 (wg. mojego przeliczenia o współczynniki z pliku http://vortex.nsstc.uah.edu/data/msu/t2lt/readme.08Dec2010
Oraz końcowe anomalie (zwracam uwagę, że też wyliczone przeze mnie z danych Spencera):
1998: +0.426
2005: +0.255
2010: +0.413
Czyli także różnica 0.013 C. Co ciekawe Spencer na swoim blogu podaje:
“As far as the race for warmest year goes, 1998 (+0.424 deg. C) barely edged out 2010 (+0.411 deg. C), but the difference (0.01 deg. C) is nowhere near statistically significant. So feel free to use or misuse those statistics to your heart’s content.”
czyli on ma inne wartości rocznych anomalii ale różnica miedzy wartościami dla 2005 i 2010 jest identyczna jak w moich wyliczeniach. Jak mówili Rosjanie “biez wodki nie rozbierjosz”.
@perfectgreybody, pdjakow
To mi się udało palnąć gafę. Ale jakoś nikt mnie nie poprawił. Nie zauważyliście czy jesteście grzeczni?
No to sam powiem. Różnica między rocznymi anomaliami nie może zależeć od przyjętej średniej bazowej. Właśnie dlatego, że to różnica. Jeśli ktoś tego jeszcze nie widzi to chętnie napiszę to na wzorach.
Różnica pomiędzy anomaliami nie powinna zależeć od okresu bazowego, to jest raczej jasne. Ważne jest za to, że nawet w satelitarnej serii różnica pomiędzy 1998 a 2010 jest nieistotna statystycznie.
A co z wpisem na temat blokad? Wiem, monotematyczny jestem 😛
Oto ostateczny wykres z danych GISS:

Anomalie całoroczne dla trzech kandydatów [1] na najcieplejszy rok w historii pomiarów wg. GISS to:
1998: +0.565 C
2005: +0.626 C
2010 :+0.634 C
Czyli rok 2010 był według nich najcieplejszy w historii. Jednak tak jak w przypadku danych UAH różnica między pierwszymi dwoma “zawodnikami” jest nieznacząca statystycznie.
Ale jest tu ciekawe “ale”. Wg. UAH rok 2010 miał “statystyczny” remis z rokiem 1998 a wg. GISS z 2005 (różnica wynika głównie z ekstrapolowania [GISS[ lub nie [UAH] wyników daleko od stacji pomiarowych, czyli głównie w szybko ocieplającej się Arktyce). Jeśli taki statystyczny remis oznacza, że oba zwycięskie lata dostają po pół punktu to wynik mojego wirtualnego zakładu sprzed roku to, po uwzględnieniu dwóch serii wyników (UAH i GISS) to:
I miejsce: 2010 (1 pkt)
II miejsce 1998 i 2005, ex equo (0.5 pkt)
[1] Wg GISS trzecim najcieplejszym rokiem nie jest 1998 a 2009 (anomalia +0.547 C, statystycznie nieodróznialna od wartości dla 1998 r)