Czy globalne ocieplenie skończyło się w 1998 roku?

ResearchBlogging.orgDenialiści klimatyczni od dawna tak twierdzą. Co ciekawsze, to samo mówił mi niedawno nawet jeden z polskich klimatologów. A w ostatnich dniach ukazały się dwa artykuły tłumaczące zmniejszenie trendu globalnego ocieplenia po 1998 roku. Tylko czy jest się z czego tłumaczyć?

Przedstawiam poniżej wykres temperatury globalnej w okresie satelitarnym (czyli od 1978 r.). Z kliku dostępnych serii globalnych średnich dla poszczególnych miesięcy wybrałem brytyjską HadCRUT3 (dane dostepne z tej strony), która jest bardziej konserwatywna niż amerykańska GISS, nie interpolując temperatur w obszarach, gdzie nie ma danych, przez co nie obejmuje na przykład większości bardzo szybko ocieplającej się Arktyki. Przez to nie narażam się na oskarżenie o alarmizm. Z drugiej strony nie używam serii UAH, ulubionej przez denialistów. Nawet nie dlatego, żeby pokazywała coś innego niż HadCRUT3, ale dlatego, że jej autor, Roy Spencer (link do jego blogu jest po prawej stronie), zmienia nieustannie wartości całej serii, nie bardzo tłumacząc dlaczego (przez co dane ściągnięte od niego dziś za miesiąc mogą być niezgodne nawet z jego stroną). Okres satelitarny wybrałem, bo wcześniej nie było dobrych danych dla większości oceanów (taki wybór zapewnia bardziej jednolitą serię danych niż rozpoczęcie np. od 1950 roku).

Na wykresie własnej produkcji przedstawiłem anomalię temperatury globalnej (względem okresu bazowego 1961-1990) z danych HadCRUT3 oraz jej trend (czarna przerywana linia). Na wykresie wyróżniono okres 1998-2008 oraz trend dla niego (czerwona przerywana linia). Dekada 1998-2007 r., albo bardziej prawidłowy [1] okres 11-letni 1998-2008 (wyróżniony na rysunku pionowymi szarymi liniami), zdaje się dowodzić jednoznacznie, że od roku 1998 nijakiego globalnego ocieplenia nie uświadczysz (dlatego takie właśnie okresy uwielbiają denialiści). Zamiast wzrostu temperatury o (średnio) 0.15 K na dekadę mamy po 1998 roku nawet niewielki spadek. Czy jednak sprawa jest zamknięta?

Nie jest i to z kilku powodów. Po pierwsze serie czasowe takie jak przedstawiona powyżej HadCRUT3 czy UAH, nie interpolujące wyników w rejonach bez pomiarów, nie pokrywają całej kuli ziemskiej, a akurat wśród tych 20%, których nie pokrywają są najszybciej ogrzewające się obszary arktyczne. Jeśli użyć serii GISS sytuacja nie będzie wyglądała tak optymistycznie (zakładam, że zgadzamy się, że globalne ocieplenie jest problemem), ale należy pamiętać, że wartości interpolowane to wartości mniej pewne niż mierzone. Poza tym wybór okresu tak jak powyżej pomija rekordowo ciepły rok 2010 [2] (denialiści pomijają go z lubością).

Przede wszystkim jednak wybór jest “tendencyjny” z prostego powodu: zaczyna się od lokalnego maksimum i kończy się na lokalnym minimum. Politycy uwielbiają ten trik w przypadku dowodzenia skuteczności (lub nie) rządu danego kraju w rozwijaniu gospodarki. Rozpoczęcie wykresu od dna najnowszej recesji zawsze daje wrażenie dynamicznego wzrostu, a rozpoczęcie od szczytu przed tą recesja wręcz odwrotnie. Na wykresie powyżej, jeśli obciąć okres “czerwony” z każdej strony o rok, pozbywając się lokalnego maksimum i minimum (czyli rozpoczynając od roku 1999 i kończąc w 2007), otrzyma efekcie średni wzrost (trend) nawet szybszy niż w całym okresie satelitarnym (+0.157 w porównaniu z +0.152 K/dekadę) podczas gdy zaznaczony na czerwono trend dla lat 1998-2008 to -0.015 K/dekadę. Czyli znowu z igły widły? Był zresztą o tym nie tak dawno artykuł Easterling i Wehner 2009 [3] pokazujący na danych historycznych i wynikach modelowania, że naturalna zmienność (głównie cykl El Niño – La Niña, ale nie tylko) musi powodować występowanie okresów rzędu dekady o trendzie odwrotnym niż wynikający ze zmiany wymuszeń radiacyjnych, nawet przy ich tak szybkim wzroście jak w ostatnich dekadach. Poprzednio takimi były okresy 1977-1985 i 1981-1989 (patrz rysunek poniżej).

Wykres z pracy Easterling i Wehner 2009, pokazujący dwa okresy z ujemnym trendem zmian temperatury globalnej po 1975 roku.

Czy zatem dowodzi to czegoś poza tym, że okresy około 10-letnie są za krótkie aby wyznaczać długotrwałe trendy? Otóż nie są jeśli rozumie się procesy i wymuszenia jakie wpływają na globalna temperaturę (wspomniany na początku polski klimatolog był niestety dawniejszego typu “geograficzno-statystycznego”, który nie zaprząta sobie głowy procesami fizycznymi). Jeśli zauważyć, że prawie wszystkie lokalne maksima to okresy El Niño (okresy ocieplenia wschodniego tropikalnego Pacyfiku), a zimne La Niña (faza przeciwna tego samego cyklu o nieregularnej długości, zwanego też ENSO, jednak zwykle mieszczącej się w przedziale 2-7 lat) to sprawa stanie się mniej tajemnicza. Na przykład rok 1998  to najsilniejsze El Niño w okresie satelitarnym, a 2010 to inne mniejsze (oba te lata były rekordowo ciepłe), natomiast lata 1999, 2008 i 2010 to zimne lata La Niñi (zwyczajem amerykańskim numeruję te zjawiska rokiem, w których pierwszych miesiącach mają swoje maksimum i w którym się kończą; bo wykrywalne są już parę miesięcy wcześniej). Temperatury tropikalnego Pacyfiku wpływają, jak się wydaje, na ilość niskich chmur w całych tropikach (patrz np. Clement et al. 2009 czy Dessler 2010, oba w Science co może tłumaczyć częściowo odpowiada na pytania Trnenbetha, o których pisałem poprzednio), co powoduje, że ENSO jest największym źródłem różnic międzyrocznych temperatur na naszej planecie.  Dlatego zaczynanie i kończenie okresów trendów na tych zjawiskach generalnie nie jest najlepszym pomysłem, ale jak tego uniknąć gdy w ostatnich kilku latach zawsze albo El Niño albo La Niña?

W sumie do niedawna uważałem, że “anomalia” trendu ostatniej dekady to wyłącznie efekt ENSO i ewentualnie słońca. Obecność silnego El Niño w 1998 roku oraz słabszego w 2010 i w dodatku otoczonego dwoma dość silnymi (zimnymi) La Niñiami w oczywisty sposób musi powodować, że trendy między tymi datami powinny być znacznie niższe niż trend długoterminowy, a nawet ujemne. Nie widziałem zatem nawet potrzeby szukania innych przyczyn. Ot, poczekamy jeszcze trochę i trend dodatni, wynikający z rosnącego wymuszenia radiacyjnego gazów cieplarnianych będzie musiał wrócić.

I tak może być. Z tym, że (jak zwykle) sytuacja jest tym bardziej skomplikowana im bardziej jej się przyglądamy. Ukazały się ostatnio dwa niezależne artykuły tłumaczące przynajmniej część tego zmniejszenia trendu zmianami koncentracji aerozolu (za resztę przypominam odpowiada zmienność naturalna związana z cyklem ENSO). Nie jest to może takie dziwne biorąc pod uwagę, że aerozol (i chmury) to ciągle jedne z najsłabszych punktów naszej wiedzy o działaniu maszyny klimatycznej na naszej planecie.

Pierwszy z tych artykułów, Kaufmann i inni 2011 [4] (w “ulubionym” przeze mnie PNAS) zwraca uwagę na znane fakty takie jak słabsza niż zwykle aktywność Słońca w ostatnim 11-letnim cyklu oraz opisaną powyżej zmienność związaną z cyklem ENSO, co tłumaczy większą część spadku wartości trendu zmian temperatury po 1998 roku. Tu nie ma niespodzianki. Nowością jest jednak czynnik antropogeniczny, którego nie brano dotychczas pod uwagę: wzmożone spalanie węgla w Chinach. Konsumpcja węgla w Chinach podwoiła się w ciągu 4 lat (2003-2007), a poprzednie podwojenie wymagało 22 lat (1980-2002). Uważny czytelnik zakrzyknie tu “Zaraz, zaraz, przecież spalanie węgla to emisja dwutlenku węgla, najważniejszego antropogenicznego gazu cieplarnianego!”. Czyli powinno to raczej ogrzewać niż oziębiać planetę. I słusznie. Z tym, że na długą metę. Dwutlenek węgla pozostanie w systemie atmosfera-ocean przez tysiące lat grzejąc nas przez ten czas. Jednak jego emisja związana jest z produkcją dymu, czyli bardziej fachowo – aerozolu. A że Chińczycy są opóźnieniu w zakładaniu filtrów na kominy, produkują oni aerozol zawierający dużo siarki. Taki aerozol ma działanie ochładzające planetę (odbijając światło słoneczne z powrotem w kosmos), co wiadomo co najmniej od lat 1970-ch. Aerozol utrzymuje się w atmosferze krótko, zasadniczo do najbliższego deszczu (no chyba, że zostanie wyemitowany aż do stratosfery jak to umieją najsilniejsze wulkany i bomby atomowe – wtedy drobne cząstki mogą unosić się tam nawet parę lat, ale tej sztuki kominy elektrowni nie potrafią). Jednak w tym czasie jego efekt chłodzący może być nawet większy niż tej części dwutlenku węgla, jaka jest z nim wspólnie emitowana [5].

Rysunek z pracy Kaufmann i inni 2011 przedstawiający wymuszenia radiacyjne (lewa skala) i ich skutek w postaci zmian temperatury (prawa skala). Dokładniejszy opis w tekście poniżej.

Na rysunku powyżej zaznaczono wymuszenia radiacyjne (lewa oś) i spowodowane nimi zmiany temperatury [6] (prawa oś) dla poszczególnych wymuszeń i ich sum. Przypomnę, że wymuszenie w sensie używanym przez IPCC to różnica w stosunku do okresu przedprzemysłowego. Fioletowa linia to właśnie wymuszenie aerozolu “siarkowego” (ujemna wartość oznacza efekt chłodzący). Zwraca uwagę zwiększenie tego (ujemnego) wymuszenia w drugiej części okresu 1998-2008 (tego samego, o którym pisałem powyżej), zaznaczonego po prawej stronie wykresu przez błękitne tło. Błękitna linia to suma wymuszeń antropogenicznych (czyli gazów cieplarnianych i aerozolu), a prosta, kropkowana błękitna to jej liniowe przybliżenie, pomarańczowa linia to wymuszenie słoneczne, a zielona to wymuszenie ENSO (ponieważ szczegóły działania tego wymuszenia są słabo znane zastosowano po prostu indeks SOI podzielony przez 10, co wydaje się “graficznie” wyborem dość nieszczęśliwym, bo dodatni SOI oznacza wpływ oziębiający i na odwrót). W końcu czerwona linia to suma wszystkich wymuszeń, a czarna to obserwowane zmiany temperatury.

Widać, że zmiany ENSO dominują – proszę wyobrazić sobie zieloną linię ze zmienionym znakiem (odbitą poziomo w lustrze) i porównać ją z czarną kreską temperatury. W drugiej części okresu “błękitnego”, czyli od roku 2002, efekt zmian ENSO (zielony wykres z “odwróconym” znakiem), słońca (pomarańczowy) i aerozolów siarkowych (fioletowy) jest co do znaku jednakowy: wszystkie ciągną w dół. Autorzy oceniają ten ostatni jako najmniejszy, ale jest to efekt mierzalny. Zmiana wymuszenia związanego z aerozolem siarkowym po 2002 roku ma wynosić 0.03 W m-2. Tłumaczyłoby to spadek temperatury o około 0.01 K czyli 1/15 spadku trendu w tym okresie (efekt spadku aktywności słońca oceniają na 6 razy większy, resztę spadku przypisując ENSO).

Nawet ciekawszy wydał mi się drugi z omawianych artykułów z ostatnich tygodni, Solomon i inni 2011 [7] z Science. Ciekawszy, bo dotyczy aerozolu stratosferycznego, właśnie tego, który w wyniku braku opadów w górnych warstwach atmosfery jest w stanie unosić się nawet latami. Wiemy to z obserwacji grubości optycznej atmosfery (znowu to pojęcie!) po dużych wybuchach wulkanów, szczególnie po największym odkąd mierzymy tę wielkość, czyli Pinatubo na Filipinach w 1991 roku. Dotychczasowy stan wiedzy wskazywał, że taki wybuch, powodujący wstrzykniecie do stratosfery olbrzymich ilości związków siarki, powodował znaczące globalne oziębienie (w przypadku Pinatubo -0.3 K wkrótce po eksplozji), stopniowo wracające “do normy” w ciągu kilku lat. Uważano jednak, ze mniejsze wulkany nie są w stanie emitować pyłu do stratosfery, są zatem pomijalne w sensie klimatycznym. I tu pierwsza niespodzianka. Solomon i inni pokazują, na podstawie pomiarów lidarowych dokonywanych z satelity (lidar to optyczny odpowiednik radaru używający lasera jako źródła światła), wyraźny wzrost grubości optycznej (przynajmniej regionalny) po czterech “małych” wybuchach wulkanów z lat 2006-2010.

Rozpraszanie na aerozolu stratosferycznym (17-21 km nad powierzchnia ziemi) w funkcji szerokości geograficznej i czasu

Na powyższym wykresie kolory oznaczają intensywność rozpraszania (właściwie tzw. “stosunek rozproszeń” czyli stosunek całkowitego rozpraszania wstecz do rozpraszania na samym powietrzu – czyli “rayleighowskiego” – którego wartość da się wyliczyć teoretycznie). Oś pionowa to szerokość geograficzna (dodatnie wartości to półkula północna), a pozioma to czas. Numerami zaznaczono czas i szerokość geograficzną czterech wybuchów wulkanów. Bez wątpienia wpływają one na wartość “tła” aerozolowego na dużej części planety przez całe miesiące (pięknie na przykład widać jak pył wulkanów 1 i 2 rozchodzi się od równika w obie strony na północ i południe). Czyli większa ilość takich słabych wulkanów w danej dekadzie musi prowadzić do jej ochłodzenia w stosunku do dekad sąsiednich, nawet gdy w żadnej z nich nie ma “dużego” wulkanu.

Jednak czy ilość aerozolu w stratosferze rzeczywiście zmienia się między dekadami? Otóż tak i są na to aż cztery niezależne dowody. Trzy z nich pochodzą z pomiarów górze Mauna Loa na Hawajach na wysokości tak dużej, że w przybliżeniu wszystko co powyżej można uznać za aerozol stratosferyczny (no może nie całkiem, ale wybierano dni o najniższych wartościach grubości optycznej dla zminimalizowania wpływu wyższych warstw troposfery). Te trzy to dwa różne instrumenty mierzące grubość optyczną atmosfery z jasności tarczy słonecznej i naziemny lidar. Czwartą serią pomiarową są globalne wartości stratosferycznej grubości optycznej mierzone “od góry” z lidaru satelitarnego. Poniższy rysunek z artykułu podsumowuje je wszystkie.

Transmisja przez atmosferę (a), grubość optyczna (b) na wulkanie Mauna Loa na Hawajach oraz globalna wartość stratosferycznej grubości optycznej mierzonej satelitarnie (c).

W wartościach najdłuższej z tych serii – pomiarów transmisji poprzez atmosferę – widać dwa najnowsze “wielkie” wybuchy wulkanów, El Chichon (Meksyk) z 1982 i Pinatubo z 1991 roku. Środkowy panel to pomiary grubości optycznej od 1994 roku (trzy przyrządy z Mauna Loa i pomiary satelitarne). Widać wzrost średniej wartości po roku 2000. To samo potwierdzają wyniki globalne (dolny panel). Jest to istotne, bo w modelowaniu klimatycznym stosuje się wartości stratosferycznej grubości optycznej osiągające zero już w kilka lat po wybuchu Pinatubo (linie oznaczone jako GISS i Ammann et al na dolnym panelu). Oznacza to (według autorów artykułu), że od końca lat 1990 nie bierzemy pod uwagę wymuszenia radiacyjnego odpowiadającego oziębieniu o -0.07 K. A to już nie są żarty. To połowa “brakującego” ocieplenia w ostatniej dekadzie. Czyli w sumie aż za dużo, bo jeśli uwzględnić wartości jakie Kaufmann i inni (2011) przypisują zmianom wymuszeń przez aerozol troposferyczny i aktywność słoneczną, to nie zostaje nic dla ENSO. A przecież widzieliśmy, że to najważniejszy czynnik zmian międzyletnich, od wartości którego, w latach rozpoczynających i kończących serie czasową o dekadalnej długości, zależy nawet czy obserwujemy trend ocieplenia czy nie. Częściowo da się to wytłumaczyć tym, że te wymuszenie “tła” aerozolowego, odpowiadające oziębieniu -0.07 K zdaniem autorów narastało od lat 1960-ch, ale w okresie dużych wybuch w wulkanów i kilka lat po nich było przez nie zamaskowane. Czyli nie jestem pewny jak je rozłożyć na te kilka dekad po drodze. Jak to się pisze w artykułach “wymaga to dalszych badań”.

Czyli znowu nie wszystko wiemy? No, właśnie. Nikt nie obiecywał, że nauka o klimacie to obserwacyjnie najłatwiejsza gałąź nauki. A na pewno nie jest to gałąź martwa (czyli taka gdzie już wszystko odkryto). Jednak dla mnie, nawet bardziej prawdopodobne niż błędy pomiarowe jest, że nadal nie uwzględniamy wszystkich czynników naturalnej zmienności. Mówiliśmy tu o międzyletniej zmienności związanej z ENSO, ale istnieje też międzydekadowa zmienność związana ze zmianami głębinowej (dokładniej termohalinowej) cyrkulacji oceanicznej. Zwykle mierzy się ją pośrednio przez temperaturę grzanego przez nią Północnego Atlantyku. A ta w latach 1990-ch była szczególnie wysoka, co musiało wpłynąć na temperaturę globalną z definicji (stanowiąc jej integralną część).

I w tym kontekście wróciłbym do rysunku z początku tego wpisu. Dla mnie najciekawszym naukowo pytaniem nie jest – dlaczego trend temperatury po roku 1998 był tak niski? Jest na to wiele powodów wyliczonych powyżej. Naprawdę ciekawe jest to, dlaczego pierwsza polowa lat 2000-ch była tak ciepła, wyraźnie wykraczając ponad trend wieloletni? Bo była. Jeśli z tych samych danych (HadCRUT3) policzyć różnice średnich wartości globalnych dla całych sąsiednich dekad (zdefiniowanych klasycznie jako kończące się na roku z zerem na ostatniej pozycji) to różnica pomiędzy latami 1980-mi i 1990-mi wynosi +0.144 K (prawie tyle ile wynika z trendu długoterminowego). Ile zatem wynosi różnica między latami 1990-mi a tymi “zimnymi” 2000-mi? Czy będzie to wartość ujemna? Absolutnie nie. Różnica ta to +0.192 K. Tak jest, różnica miedzy latami 1990-mi a 2000-mi była większa niż pomiędzy poprzednimi dwoma dekadami i większa niż trend długoterminowy. Proponuję zastanowić się nad zdaniem “Globalnego ocieplenia nie ma od 1998, ale lata 2000-ne były cieplejsze od poprzedniej dekady i to o większą wartość niż wynika z trendu”. Absurd? Tak, absurd. Czyli mamy odpowiedź na tytułowe pytanie. Nie dość, że globalne ocieplenie nie skończyło się w 1998 roku, ale następna po nim dekada była rekordowo ciepła, tak ciepła że właściwie nie wiemy dlaczego. I chociażby dlatego warto zajmować się klimatologią.

Przypisy:

[1] Wybór okresu 11-letniego dla średnich temperatur pozwala na usuniecie cyklu aktywności słonecznej o takiej w przybliżeniu długości.

[2] Na oko tego nie widać (dane są wartościami miesięcznymi i trzeba je “optycznie” uśrednić do całych lat) ale w żadnej znanej mi serii czasowej, łącznie z przedstawioną powyżej nie ma roku cieplejszego niż 2010. Co ciekawe 2010 wygrał lub zremisował (w granicach błędu pomiarowego) z rokiem 1998 w HadCRUT3 i UAH oraz z rokiem 2005 w GISS. Różnica zdania co do poprzednio najcieplejszego roku wynika właśnie z decyzji co do przestrzennej interpolacji danych.

[3] Easterling, D., & Wehner, M. (2009). Is the climate warming or cooling? Geophysical Research Letters, 36 (8) DOI: 10.1029/2009GL037810

[4] Kaufmann RK, Kauppi H, Mann ML, & Stock JH (2011). Reconciling anthropogenic climate change with observed temperature 1998-2008. Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America, 108 (29), 11790-3 PMID: 21730180

[5] Można by się nawet cieszyć z tej chińskiej “geoinzynierii” chłodzącej naszą planetę gdyby nie tragiczne skutki tego dymu dla życia w Chinach, gdzie gęsto zaludniona wschodnia część kraju pokryta jest brązowym smogiem przez większość roku.

[6] Zwraca uwagę niska czułość klimatu na wymuszenie radiacyjne, 0.3 K W-1 m2, wynikająca z podzielenia przez siebie wartości na obu pionowych osiach, co oznaczać ma zapewne że autorzy mają na myśli zmiany w przeciągu zaledwie kilku lat. Przypominam, że ze względu na olbrzymią pojemność cieplną oceanów ogrzanie naszej planety (i o jedynie w sensie dolnych warstw atmosfery, które jednak mają styczność z oceanem) trwa dość długo, czyli im dłużej poczekamy tym większy efekt temperaturowy będzie miało to samo wymuszenie radiacyjne (o ile działa trwale).

[7] Solomon S, Daniel JS, Neely RR 3rd, Vernier JP, Dutton EG, & Thomason LW (2011). The persistently variable “background” stratospheric aerosol layer and global climate change. Science , 333 (6044), 866-70 PMID: 21778361

Hits: 2399

Subscribe
Notify of
guest

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

507 Comments
Inline Feedbacks
View all comments
threeme
threeme
11 years ago

Racja, to tylko odczucie subiektywne w końcu np lato 2010 też wydawało mi się zimne a okazało się, że było powyżej normy. Z niecierpliwością czekam na opracowania IMGW (mapy klimatyczne) za maj dla mojego regionu….zobaczymy:)

pdjakow
11 years ago

Maj był w Polsce miesiącem ciepłym. Wszystkie miesiące klimatologicznej wiosny (III-V) odznaczały się miesiącami powyżej normy, przy czym chyba najbliższy średniej wieloletniej był kwiecień.

Szacowane, wstępne obliczenia dla Europy Środkowej są tutaj
http://gfspl.rootnode.net/index.php/eurtemptab

Reanaliza NCAR:
klik

threeme
threeme
11 years ago

Z tego co się orientuje El Nino właśnie się rozkręca, chociaż oczywiście jest zdecydowanie za wcześnie by miał wpływ na majowe globalne temperatury. Ale kto wie, czy ten rok nie będzie rekordowy…..

Darwi
Darwi
11 years ago

Zadał Pan sobie wiele trudy by naukowo wyjaśnić dlaczego można nadal mówić o globalnym ociepleniu pomimo iż od 15 lat żadnego statystycznie znaczącego OCIEPLANIA już nie ma. Takie wyjaśnienia naukowe maja jednak jedna podstawowa wadę, nie pozwalają na wyciągnięcie wniosków o tym CO BĘDZIE, co pozwoliłoby je uprawdopodobnić lub sfalsyfikować. Więc z poznawczego punktu widzenia ja niewiele więcej warte iz prosta i elegancka teoria iż globalne ocieplenie nadal jest ale chwilowo się nie ociepla ponieważ jest to zgodne z wolą niewidzialnego Latającego Potwora Spagetti. Ta druga teoria jest o tyle bardziej elegancja iż ma mniej założeń a tłumaczy aktualne wyniki bardziej kompleksowo.
Przechodzi Pan natomiast milcząco nad tym, iż paroletnie ocieplania nie są niczym nadzwyczajnym, zdarzały się w historii naszej planety wielokrotnie, i niczym szczególnym nie różniły się od obecnego okresu ocieplania. Owo ocieplanie czy to się Panu podoba czy nie NIE JEST obserwowany już od prawie 15 lat. Próba robienia sensacji z faktu iż jest najcieplej skoro po okresie ocieplania nie było okresu ochładzania naprawdę nie przystoi naukowcowi a zwłaszcza fizykowi, który doskonale powinien wiedzieć, że skoro się ociepliło to będzie ciepło dokąd się nie ochłodzi.
Minęło 16 lat od wydania filmu “An inconvinient truth”, Prawie 1/6 stulecia. Przez ten czas nie zmniejszono a wręcz zwiększono emisje CO2 do atmosfery. Czy nie czas spojrzec niewygodnej prawdzie w oczy (face the inconvinient truth) i stwierdzić że tamte przewidywania NIE SPRAWDZIŁY Się ? Morza nie zalewają nadbrzeżnych miast tempo wzrostu poziomu mórz nie różni sie od tego z pierwszej połowy 20 wieku, intensywność huraganów wyraźnie nie wzrasta, Średnia temperatura zgodnie z Pańskim wykresem w ciągu 30 lat wzrosła o 0,3 stopnia i od prawie 15 lat NIE ROŚNIE.

Więc KTO TU jest “denialistą” ?

A jaki mamy efekt WALKI z owym strasznym zagrożeniem ? Z powodu produkcji “biopaliw” nastapił gwałtowny wzrost cen żywności na świecie, Jedni biedni są głodni, inni marzną bo podrożał gaz i prąd z powodu “walki z ociepleniem”, ale co to może obchodzić fizyka, że ludzie umierają z głodu z powodu walki w imię teorii której przewidywania NIE SPRAWDZAJĄ SIĘ, Prościej wymyślić nowa lepsza teorię która znów nie daje podstaw do przewidywań, lepiej “zwyzywać od denialistów” tych którzy mówią że wielokrotnie taniej jest dostosować się do zmian klimatu niż próbować klimat zmieniać.

Darwi
Darwi
11 years ago

Ostatnie czego spodziewałbym się po fizyku, to napisanie w tej sytuacji: “Obecnie wiadomo co jest przyczyną”. To mi zbyt przypomina następująca historię (zapewniam Państwa że to historia prawdziwa i zdarzyła się w 2012 roku).
Otóż do wózka z małym dzieckiem zaglądnęła obca kobieta. Po powrocie do domu dziecko dostało biegunki, nie pomogło kupione w aptece lekarstwo. Młoda matka skontaktowała się ze swa ciotka, a ta orzekła iż Kobieta miała “zły wzrok”, rzuciła na dziecko urok i urok ten trzeba “odczynić”, tak tez zrobiono, ale nie pomogło. Urok był “zbyt mocny”, wiec następnego dnia Ciotka poprosiła swego syna o pomoc, urok odczyniono mocniej, biegunka dziecku przeszła i odtąd cała rodzina święcie wierzy iż znaleziono przyczynę biegunki i ja usunięto.
Jak to się ma do Globalnego Ocieplenia ? Do ocieplenia nijak, ale zastosowano identyczną metodę naukowa identyfikacji przyczyny, która Pan nam tu przedstawia.

Nieważne iż biegunka u dziecka jest niczym wyjątkowym, nie ważne iż wielokrotnie dzieci mają biegunkę, która po pewnym czasie przechodzi często po podaniu węgla.
Każda biegunka miała swa przyczynę, ale TYM RAZEM PRZYCZYNA BYŁA ZNANA. “baba miała zły wzrok i rzuciła urok”.

To nie jest naukowa metoda identyfikacji przyczyny. i nie powinien Pan takich metod identyfikacji przyczyn stosować.

Nie powinien Pan tez stosować znanej metody: “Jeśli fakty przeczą teorii tym gorzej dla FAKTÓW”.

Spójrzmy na FAKTY.

1 W Plejstocenie który zaczął się około 2,6 miliona lat temu nastąpiły trzy zlodowacenia rozdzielone okresami w których klimat się ocieplał a potem znów oziębiał.

2. Około 11 700 lat temu skończyło się trzecie zlodowacenie i zaczęło się “Globalne Ocieplanie klimatu”, które z przerwami trwa do dziś.

3. Podczas tych 11 700 lat zdarzały się okresy gdy się trochę ochładzało i takie w których się oziębiało, wg danych wiki, dziś NIE JEST cieplej niż było 7 000 lat temu.

3 Od około 15 lat wg danych NASSA klimat się NIE OCIEPLA.

To są fakty i chyba nie jest Pan takim “denialista” by im zaprzeczyć.

Od naukowca pretendującego do stworzenia teorii wyjaśniającej obecne ocieplenie oczekiwałbym zachowania trochę innego iż zachowanie dziewczyny na której dziecko kobieta rzuciła “urok”.

Oczekiwałbym
1. Stworzenia modelu opisującego dobrze dotychczasowe zmiany klimatu bez “antropogennych czynników”,
2. Wykazanie iż ów model NIE wyjaśnia obecnego ocieplenia jeśli nie uwzględnimy działalności człowieka.

To dopiero dałoby NAUKOWĄ podstawę do stwierdzenia iż “teraz znamy przyczyny”, ale wciąż nie dałoby podstaw do stwierdzenia iż “powinniśmy walczyć z ocieplaniem klimatu”.

Zakładając bowiem iż wiemy jak klimat zmieniać i to potrafimy mamy dwie skrajne strategie:

A – zmieniamy klimat na taki jaki uważamy dla nas za korzystny

B – mimo iz potrafimy, nie podejmujemy działań “poprawiających klimat” a jedynie dostosowujemy się do zmian.

Porządny model powinien dać odpowiedź na pytanie, co musimy zrobić by istotnie zmienić klimat z takiego jaki jest (lub będzie) na taki jaki chcemy by był,”. Ale zanim postąpimy ze wg wskazówek owego modelu chyba powinniśmy jednak sprawdzić, czy przewidywania modelu zostaną POTWIERDZONE FAKTAMI.

Jest tylko “mały problem”.

Jak zauważył Pan w swym PS 10 czy 15 lat to za mało by coś z trendów wnioskować. w związku z tym mam do Pana pytanie:

Na podstawie jak długiej serii danych stwierdzono iż mamy do czynienia z ociepleniem wynikającym ze wzrostu emisji CO2 ? Wygląda iż z około 17 lat. Mógłby Pan wyjaśnić dlaczegóż to okres 15 lat nie wzrastania temperatury jest zbyt krótki a okres 17 lat wzrastanie NIE JEST zbyt krótki ? Cóż tak magicznego tkwi w liczbie 17 iż jest to okres już wystarczająco długi? Boom przemysłowy i wzrost emisji CO2 zaczął się załóżmy w 1945 dziś jest 2012 Podczas owego 67 letniego okresu wzrostu emisji CO2 mamy jedynie około 17 lat stosunkowo szybkiego wzrostu temperatury i to bynajmniej nie pod koniec owego 67 letniego okresu, z początku tego okresu wraz ze wzrostem emisji CO2 temperatura spada.
Przydało by się by Panski model i ta “anomalię” potrafił wyjaśnić.

Przydałoby się również odpowiedzieć napytanie: Czy uzasadnione jest obciążanie milionów biednych ludzi zwiększonymi kosztami żywności i obciążanie milionów biedaków zwiększonymi kosztami ogrzewania dlatego tylko, iż na takiej podstawie że w ciągu 67 ostatnich lat było 17 lat wzrostu temperatury o 0,3 stopnia przypuszczamy iż grozi nam katastrofalne ocieplenie które warto zatrzymać i potrafimy zatrzymać mimo iż emisja CO2 rok w rok bije rekordy?

Darwi
Darwi
11 years ago

Zawiodłem się na Panu.
Dowód nieistnienia jest jednym z najtrudniejszych dowodów do przeprowadzenia, chyba ze założenie przeciwne ( istnienie) prowadzi do absurdu. Tu tak nie jest, założenie że istnieje przyczyna na która nie zwrócił Pan uwagi nie prowadzi do żadnego absurdu. Więc wybaczy Pan, ale w tej sytuacji Pańskie twierdzenie o nieistnieniu innej przyczyny muszę uznać za bezpodstawne. I Pański wniosek iż “tym razem przyczyny są znane” za zupełnie gołosłowny i niegodny naukowca.

Nie odpowiedział mi Pan też na kluczowe pytanie: co takiego w sobie ma liczba 17 iż 17 letni okres wzrostu temperatury w ciągu 67 lat wzrostu emisji CO2, okres który spowodował wzrost temperatury o 0,3 stopnia.

Tak więc zgodnie z Pańskim PS mamy za mało danych żeby w ogóle stwierdzić że było jakieś znaczące ocieplanie (jedynie 17 lat w ciągu 67, a Pan twierdzi iż zaszło bo znamy przyczynę.

Zadziwiające jak na Fizyka

Zadziwiający sposób wnioskowania.

Darwi
Darwi
11 years ago

Dowód nieistnienia ? Prosze Pana Pan być może jest fizykiem ( skoro pan tak twierdzi to pewnie tak jest), Ja natomiast otrzymałem bardzo solidne wykształcenie matematycznie i proszę mi nie wmawiać bzdur, że trudność dowodu nieistnienia jest to “marna filozofia”, to jest jedna z podstawowych wiadomości które każdy student nauk ścisłych a w szczególności fizyki powinien z kursu matematyki wynieść.
Dowód istnienia jest stosunkowo (koncepcyjnie) prosty – na ogół wystarczy wskazać obiekt i udowodnić że ma zadane własności. Dowód nieistnienia można przeprowadzić w zasadzie na dwa sposoby, jedne ad absurdum o którym już wspomniałem i którym tu Pan posłużyć się nie może, drugi przez przebadanie WSZYSTSTKICH obiektów i stwierdzenie że ŻADEN nie spełnia warunków obiektu poszukiwanego. Pan oczywiście tego drugiego sposobu nie zastosował.
Zamiast tego proponuje Pan jakieś pseudonaukowe dowody nieistnienia, których matematyka ani fizyka nie znają. Czy historia badaczy którzy znaleźli prędsze od światła neutrina nic Panu nie mówi? Tam szukał Pan aż znalazł, bo to się z jakąś teoria kłóciło, teraz się Panu nie kłóci wiec szukanie uważa Pan za zbędne. Wybaczy Pan, ale prawdziwy naukowiec tak nie postępuje.

Skoro temperatura Ziemi zmienia się ze znanymi prawami fizyki ( a jestem przekonany że tak jest) to nie oznacza jeszcze że PAN potrafi WSZYSTKIE te prawa (znane oczywiście) uwzględnić w modelu. Gdyby tak było, prawie już 15 letni okres NIE ocieplania się ziemi nie byłby przez Pana opisywany POST factum, a byłby opisany, gdy Al Gore wydał “an inconvinient truth”, Już wtedy napisałby Pan i wielu innych fizyków iż zgodnie ze znanymi prawami przyrody nie będzie żadnego “kija hokejowego”, morza nie zaleją miast,Antarktyda ani Grenlandia nie stracą swych lodowców w takiej części jak straszył Gore. Może Pan dostałby w takim przypadku nagrodę Nobla za stworzenie dobrego modelu przewidywania klimatu.
Nic takiego nie nastąpiło co oznacza po prostu, że NIE POTRAFICIE zastosować owych WSZYSTKICH znanych praw fizyki by prawidłowo PRZEWIDZIEC klimat na 10 lat do przodu.

Dane o które Pan pyta wziąłem oczywiście z wykresu króry Pan nam przedstawił sprawdzając również wykres stworzony przez NASSA. wszystkie dane biorę ze stron
jak najbardziej NIE “denajistów”, bo nie jest to już potrzebne, od niedawna fałszowanie wykresów się nie opłaca. Nie zamierzam toczyć boju o to czy w okresie od zakończenia wojny do 1955 roku emisja dwutlenku węgla rosła czy tez nie, choć intuicja mówi iż rosła i tak mówią dostępne wykresy. to w zasadzie nieistotne. Wykresy temperatur ( choćby ten z Wiki) wyraźnie pokazują, że od roku 19010 do 1940 temperatura bardzo szybko rosła ponad 0,1 stopnia C na dekadę, podczas gdy szacowana zawartość CO2 w atmosferze w tym czasie zmieniła się niewiele. Po tym okresie mamy spadek jeszcze szybszy – 0,2 stopnia przez dekadę. od 1950 temperatura rosła bardzo powoli. przez prawie 30 lat wzrosła o 0,1 stopnia, po czym znów zaczęła rosnąć szybciej do roku 1998…. i przesta;la rosnąć.
Skąd wziąłem te 17 lat ? Naprawdę nie mam zamiaru toczyć bojów o rok czy dwa. wystarczy popatrzyć na wykres z początku Pańskiego artykułu by stwiedzić, że od 1980 do 1998 średnia temperatura znów wzrosła około 0,3 stopnia podobnie jak w okresie międzywojennym. I wg Pana przyczyna tego podobnego wzrostu jest ZNANA, bo wreszcie po ponad 30 latach ciągłego wzrostu emisji CO2 do atmosfery temperatura zaczęła rosnąć równie szybko jak pół wieku wcześniej. rosła tak szybko nie więcej niż 20, wzrosła o tyle samo co pól wieku temu i potem na co najmniej 15 lat przestała rosnąć. Czy zamierza Pan przeczyć danym które Pan zamieścił ?
Tam, gdzie potwierdza to tezę którą CHCE Pan udowodnić, wystarcza Panu krótka seria, tam gdzie nie potwierdza krótka seria nie jest żadną podstawa.

Ocieplenie szanowny Panie trwa jak już wcześniej napisałem od około 11 700 lat (prawie 12 tysięcy) i chyba nie jest Pan aż takim denajista by temu przeczyć.
Nie wiem, czy ocieplanie się “skończyło definitywnie, czy tez tylko “zrobiło sobie przerwę”, gdybym potrafił to przewidzieć to może rzeczywiście dorobiłbym się nobla.

Co wiemy ?
Wiemy że w XX wieku wystąpiły dwa podobne okresy ocieplania się klimatu jeden bez udziału dużej emisji CO2 drugi przy jej udziale,
Wiemy że podczas dużego wzrostu emisji trwającego nieprzerwanie od 1945 roku do dziś w ciągu całego tego 67 letniego okresu , okres w miarę szybkiego ocieplania się klimatu trwał nie więcej niż ok 20 lat i PO TYM klimat ocieplać się przestał przez co najmniej 15 lat
Wiemy że serie 30 letnia po 45 roku gdy ocieplania praktycznie nie było i 15 letnia seria od 1998 gdy znów ocieplania praktycznie nie ma nie daje podstawy do stwierdzenia że klimat się w dłuższej perspektywie ocieplał nie będzie
Więc logiczne jest że około 20 letnia Seria z drugiej połowy 20 wieku i 30 letnia z połowy pierwszej nie dają podstaw do twierdzenia że w najbliższym czasie ocieplał się będzie.
A długie serię prozę Pana mówią dla Pana rzecz bardzo niewygodną. Klimat ocieplał się na długo przed tym, zanim człowiek zaczął emitować do atmosfery znaczące ilości CO2 ipo tym jak zaczął nie widać jakichś specjalnych w zmianach klimatu różnic.

pdjakow
11 years ago

No przecież fakt, że temperatury w Polsce od 17 marca do 17 kwietnia przedstawiały silny trend spadkowy, jednoznacznie oznacza że nasza wiedza na temat tego jak dochodzi do zmian pór roku jest guzik warta.

Darwi
Darwi
11 years ago

A ja zdałem sobie sprawę że że ni rozumie Pan idei falsyfikowalności i roli LOGIKI w nauce, małe ma Pan też pojęcie o podstawach matematyki, co nie wyklucza umiejętności sprawnego posługiwania się wzorami. Ale to pewnie nie jest miejsce na dyskusje o tym.

Co do ciężaru dowodu – Ciężar dowodu leży na tym, kto chce wysieśś ze swej tezy skutek. Jeśli chodzi zaś o prostotę, jak już pisałem istnieje o wiele prostsza i lepiej wyjaśniająca zjawisko ocieplenia teoria:

Klimat się ociepla wtedy i tylko wtedy gdy chce tego Latający Potwór Spaghetti

Więc nie jest prawdą że nie istnieją teorie prostsze opisujące dokładnie to co się dzieje.

Wbrew temu co Pan sugeruje, teoria NAUKOWA ma wartość jedynie wtedy, gdy na jej podstawie można PRZEWIDZIEĆ coś czego bez tej teorii przewidzieć nie można., Tu teoria Latającego Potwora wykazuje swą słabość, nie daje możliwości żadnych użytecznych przewidywań.
Fakt, że wzrost ilości CO2 w atmosferze powinna spowodować JAKIŚ wzrost temperatury NIE OZNACZA iż jest ona PRZYCZYNĄ ostatniego krótkotrwałego okresu wzrostu temperatury na Ziemi.
Model który Pan buduje powinien dać się “zweryfikować” i dopiero po okresie weryfikacji i uzyskaniu dłuższej serii zgodności powinniśmy zacząć mu ufać,

Dotychczasowy model nie spełnił tego zadania. Zbudowany w ciągu krótkiego okresu ocieplania zupełnie nie przewidział okresu o podobnej długości BRAKU ocieplania.

Ostatni okres ocieplania nie jest NICZYM NADZWYCZAJNYM i poprzedni podobny okres zdarzył się z początkiem XX wieku. Dlatego Wymaganie od kogoś by wytłumaczył jego szczególność jest zupełnie nieuzasadnione. Skoro twierdzi Pan iż jest to ocieplenie szczególne to na PANU spoczywa obowiązek dowodu iż jest to coś wyjątkowego. A dane historyczne wyraźnie wskazują iż nic szczególnego się nie stało, nastąpił około 20 okres ocieplania jak wiele razy dotąd bywało.

Twierdzenie że tym co wyróżnia ten okres od poprzednich to wzrost CO2 co niby dowodzi iż teraz znamy przyczynę jest proszę Pana bliższe propagandy niż nauki. W normalnej sytuacji naukowcy w takich sytuacjach wysuwają odmienny wniosek.
Skoro nic szczególnego się nie dzieje mimo iż wystąpił nowy czynnik to sugeruje iż ów nowy czynnik ma znaczenie znikomo małe. Tak wnioskuje przytłaczająca masa naukowców z tysiącach INNYCH nie skażonych propaganda sprawach.

pdjakow
11 years ago

Ocieplenie z I połowy XX wieku tłumaczy się często rosnącą w tym czasie aktywnością słoneczną. Patrząc na załączony wykres, widać że od 1917 do okolic 1944 temperatura wzrosła o około 0.35 stopnia, zaś od 1976 do 2011 o około 0.55 stopnia. Tego drugiego okresu ocieplenia, w czasie którego ocieplało się szybciej, niż pod czas pierwszego, nie da się wyjaśnić aktywnością słoneczną, gdyż ta w tym czasie spadała.

Teza o tym, że “Zbudowany w ciągu krótkiego okresu ocieplania zupełnie nie przewidział okresu o podobnej długości BRAKU ocieplania.” jest kompletnie bez sensu. Po pierwsze jeśli można mówić o jakimkolwiek “wstrzymaniu” GO, to trwa ono co najwyżej od 2002, czyli jakieś 11 lat. Od stycznia 2002 do sierpnia 2012 globalny poziom CO2 wzrósł z 371 do 393 ppm, co powinno się przełożyć na wzrost temperatury o około 0.25 st C. Problem polega na tym, że żeby tak dokładnie było, trzeba usunąć wszystkie dodatkowe czynniki, które wpływają na temperaturę w skali dekadowej, takie jak ENSO, czy wulkanizm.

Inaczej dochodzimy do podobnego absurdu, jak napisałem wyżej – jeśli średnia temperatura od 17 marca do 17 kwietnia spada (a tak było w tym roku), to nikt zdrowy na umyśle ani nie poddaje w wątpliwość tego, że lato jednak nadejdzie, ani nie poddaje w wątpliwość znanych nam przyczyn następowania po sobie pór roku.

Darwi
Darwi
11 years ago

Problem polega na tym, Ze Państwo macie tezę i robicie wszystko żeby ją uzasadnić nie dbając o metody naukowe. Było by to może śmieszne, gdyby nie było wykorzystywane propagandowo w Polityce i Gospodarce ale o tym akurat “gospodarz blogu” woli milczeć.
To co się tłumaczy lub próbuje wytłumaczyć post factum, jest może i ciekawe, Ale nam jest potrzebny model zmian pozwalający na jakiekolwiek sensowne przewidywania. Naciąga Pan dane “w swoją stronę”, Jeden z najcieplejszych a wg niektórych najcieplejszy był 1998 rok, potem się nie ocieplało, a więc conajmniej 14 lat. !4 lat w dziejach ziemi chwila, ale poprzedni okres ocieplania trwał okolo 20 lat więc są to długości porównywalne i ZGADZAM Się ŻE TAK KRÓTKIE OKRESY nie dają podstaw do poważnych wniosków.

Tym bardziej dziwi mnie że Panowie z krótkiego w sumie 20 letniego okresu tak chętne takie stanowcze wnioski wyciągacie.

Wie Pan doskonale, że mamy zbyt mało danych uzyskanych PO zbudowaniu modelu ( bo tylko takie naprawdę testują użyteczność modelu) by coś konkretnego o wiarygodności modelu powiedzieć.

pdjakow
11 years ago

Chwileczkę, przecież to Ty rzuciłeś tezę, że “nie pasuje”. Jak się nagle pokazuje że jednak pasuje to nagle jest to “robienie wszystko by tezę uzasadnić nie dbając o metody naukowe”?

Cóż to za metoda naukowa – wyciąganie roku 1998 z ekstremalnym Nino i pokazywanie, że się nie ociepliło?
To ma dokładnie tyle sensu, jak wyciągnięcie Tmax z 17 marca we Wrocławiu (+21.9), porównanie jej do temperatury z 17 lipca (+21.0) i radosne stwierdzenie, że pomiędzy marcem a lipcem się nie ociepliło.

Kolejna bzdura z tłumaczeniem post factum. Przecież gdyby ktoś poprowadził ten wykres w latach 70-tych opierając się na dobrych prognozach wzrostu CO2, otrzymałby dokładnie ten sam wykres. I w rzeczy samej bardzo podobnie prognozował bodaj Manabe.

pdjakow
11 years ago

Kiedyś robiłem to samo, tylko zamiast MEI użyłem chyba zwykłego Nino 3.4. Dodałem wulkaniczne SATO i 11 letni cykl słoneczny. Wyszło bardzo dobrze (pod warunkiem dodania liniowego trendu), R^2 chyba ponad 0.70. Musiałbym zobaczyć.

pdjakow
11 years ago

No i zapomniałem dodać – opierałem się na UAH, czyli od 1979.

Darwi
Darwi
11 years ago

Mnie proszę Panów NAPRAWDĘ NIE OBCHODZI kto i dlaczego używa CO2. NIech sobie każdy używa czego chce i do czego chce.
Jednak wartość tych wszystkich metod pokazuje nie to jak dobrze interpolują one dotychczasowe wyniki a jak EKSTRAPOLUJĄ wynik i PRZYSZŁE.

Gdy Kopernik gdy opracował metodę opisu ruchu ciał niebieskich cieszył się iż pozwoliła ona lepiej PRZEWIDZIEĆ zaćmienie A nie że lepiej opisuje to, co się stało przed opracowaniem teorii.

Co do 1998 roku.. Mnie nie obchodzi w tym momencie dlaczego, interesują mnie w tej chwili FAKTY to ze od 1998 roku się nie ociepla to jest FAKT. Trudniej jednoznacznie ustalić rok w którym zaczęło się szybciej ocieplać, ale było to około 20 lat wcześniej. I nie tłumaczcie mi ze cykl, że el ninio, to nie ma znaczenia, liczą się FAKTY a nie ich objaśnienia. A Fakty są bezlitosne, w XX były dwa okresy stosunkowo szybkiego ocieplania się klimatu, pierwszy trwał około 30 lat, drugi około 20. Po tym drugim mamy obecnie ponad 10 lat gdy się NIE ociepla.Gdy zbudujecie model który przez NASTĘPNE co najmniej 10 lat będzie poprawnie przewidywał zmiany klimatu, będziecie mieli podstawy wierzyć iż wskazaliście przyczynę. Mówienie o tym teraz, gdy modele przewidują co innego a co innego dzieje się na świecie jest po prostu propagandą.

Nie zrozumcie mnie źle, wasze poszukiwania są naprawdę cenne i pożyteczne, ale wnioski iż znacie przyczyny zmian klimatu są zdecydowanie przedwczesne.

Darwi
Darwi
11 years ago

Pan dalej nie rozumie różnicy pomiędzy tym co MOŻNA było zrobić a co zrobiono. Co tydzień można trafić “szóstkę w Totka i prawie co tydzień, ktoś trafia, co wcale nie oznacza iż ten co trafia umie przewidzieć.
To żadna satysfakcja że można zrobić 100 000 prognoz i któraś z nich się sprawdzi.
Ja bardzo chętnie poczekam 25 lat ( mam nadzieję dożyć), chętnie poczekam aby się przekonać czy sprawdziła się w wariancie B czy wariancie C, bo jak na razie to dane po 2005 są pośrednie pomiędzy tymi wariantami, choc bliższe C. A wariant pośredni zdaje się sugerować że do 2020 żadnego ocieplania nie będzie.. Pożyjemy (mam nadzieje) to zobaczymy.
Ale… Myślę że śmiało może Pan założyć że tylko kraje UE mają takigo “świra” by ograniczać emisje CO2 na szkodę swych obywateli, MIMO że USA, Brazylia Indie i Chiny robić tego nie będą, A więc emisja będzie rosnąc mniej więcej w takim tempie jak dotychczas. Proszę zrobić taki ładny model i poczekamy parę lat wstawimy rzeczywistą emisje …., jak dożyję i Pański model trafnie przewidzi przyszłość, przyznam Pan iż wiedział co ma wpływ na klimat, Natomiast na pewno nie oznacza to iż ma Pan podstawy już dziś twierdzić że wie.

pdjakow
11 years ago

@Darwi

“to ze od 1998 roku się nie ociepla to jest FAKT”

Podobnie prawdziwy, jak fakt że od 17 marca 2012 do 17 lipca 2012 we Wrocławiu się nie ociepliło, bo 17 lipca było chłodniej, niż 17 marca.

” nie tłumaczcie mi ze cykl, że el ninio, to nie ma znaczenia, liczą się FAKTY”

El Nino jest FAKTEM, jego wpływ na globalną temperaturę jest również FAKTEM. Ignorując ten wpływ, ignorujesz FAKTY.

pdjakow
11 years ago

Notabene zawsze warto sprawdzić, czy wyniki poszczególnych modeli dopuszczają takie “spowolnienia”, czy nie.

Darwi
Darwi
11 years ago

@pdjakow. Ja nie zaprzeczam ze w omawianym przez pana okresie się oziębiało ale tez NIE wyciągam z tego żadnych pochopnych wniosków i do Panów TEZ o to apeluję.
Ocieplało się i oziębiało przez wiele podobnych okresów i nie ma tu żadnej sensacji, podobnie jak niema żadnej sensacji w ostatnich okresach oziębiania się i ocieplania.


To że jeden z setek ludzi zrobił prognozę która niej więcej zgadza sie z tym co obserowalismy przez pare lat a (a teraz zgadza się jakby mniej ale to dla argumentacji nie ważne) ma dokładnie takie samo znaczenie jak to, że ten który trafił szóstkę w totka nie wysłał tysiąca kuponów a jeden. Jedna prognoza z bardzo wielu się sprawdziła a przytłaczająca większość NIE. Oznacza to tyle, że panował ogólny consensus iż ZŁY model opisuje przyszłe zmiany temperatury. A gdyby nie owo el ninio na które się Pan tak powołuje to może po prostu średnia pięcioletnia załamałaby się po prostu wcześniej, przecież po owym rekordowym roku nastąpiły lata dość chłodne. Więc zamiast spierać się o drobiazgi może rzuci Pan na szale swój autorytet naukowy i przedstawi model PRZYSZŁYCH zmian na następne 20 lat rak byśmy po wstawieniu danych o parametrach mogli te dane tam wstawić i otrzymać wyniki mniej więcej zgodne z rzeczywistymi.

Nie ma nic złego w testowaniu modelu na danych historycznych, wie o tym każdy kto choć przez chwilę zajmował się próbami prognozowania trendów giełdowych. Ale “próba ogniowa” to testowanie na rzeczywistym ciągu danych i na giełdzie niejeden boleśnie przekonał się, iż testowanie na historycznych danych to dopiero WSTĘP do testowania użyteczności modelu.

Dopóki nie dysponuje Pan takim jednym modelem który Przeszedł pomyślnie taka próbę czasu, to mówienie że ma się model zmian klimatu jeśli nie jest oszustwem to jest propaganda.
Zdaję sobie sprawę że zagadnienia które zahaczają o rachunek prawdopodobieństwa narażają intuicje na ciężka próbę. Lecz proszę Panów, nie powtarzajmy w kółko tego samego.
Jeśli setki ludzi robi różne prognozy to nic dziwnego że ktoś trafi. Wskazywanie po czasie tego który trafił i twierdzenie ze on POTRAFIŁ coś przewidzieć jest naukowo nieuzasadnione, podobnie jak wskazanie tego który trafił w Totka i stwierdzenie iż ten TEŻ potrafił przewidzieć.
Model musi być wybrany JEDEN PRZED testami i dopiero wtedy można mieć nadzieję iż po przejściu próby można go z dużym prawdopodobieństwem uznać za wiarygodny.

whiteskies
whiteskies
11 years ago

@Darwi.
Nie wiem co ogół matematyków sadzi o globalnym ociepleniu. Fizycy ( w przytłaczającej większości) maja takie stanowisko:
http://www.aps.org/policy/statements/07_1.cfm
P.S. warto zauważyć, że podstawową zasada fizyczna pozwalającą zrozumieć globalne ocieplenie to zasada zachowania energii.
Na podstawie pomiarów jesteśmy w stanie określić kluczowe elementy bilansu energii systemu klimatycznego i (niestety) wyniki pozostawiają mało miejsca do dywagacji…
Cyba ze uznamy ze zasada zachowania energii jest “podejrzana” bo nie sprawdzono wszystkich możliwych przypadków kiedy moźe nie obowiązywać…

Boguslaw
Boguslaw
10 years ago

ile to się trzeba nakombinować żeby zamilczeć fakt, że widoczny przecież na jednym z powyższych wykresów krotki okres globalnego ocieplania się klimatu w drugiej połowie 20 wieku niczym nie różnił się od tego w pierwszej połowie, a od 14 lat żadnego ocieplania się klimatu pomiary temperatury nie rejestrują, a wykres temperatury przebił od dołu przedział ufności linii trendu.

Boguslaw
Boguslaw
10 years ago

Widać zależy to od tego kto mierzy, jak mierzy i dla kogo mierzy.
Ja jakoś tej “istotnej dodatniości” na Pańskim wykresie nie widzę a na poniższym już wcale;

http://www.drroyspencer.com/wp-content/uploads/UAH_LT_1979_thru_Dec_2012_v5.51.png

Ponadto wzrost zawartości dwutlenku węgla ma trend nie zaburzony, a trend ocieplenia wyraźnie się załamał, co łatwo sobie Pan sam wyliczy dzieląc okres danych na do i po 1998 roku kiedy to globalne ocieplanie się zakończyło. Zresztą aby nie kłócić się o dokładną datę, może Pan przesunąć wg swej woli tę datę o rok czy dwa.

Czy jest jakaś graniczna ilość lat nie wzrastania temperatury i wzrostu koncentracji CO2 by zacząć wątpić w korelację ?