Denialiści klimatyczni od dawna tak twierdzą. Co ciekawsze, to samo mówił mi niedawno nawet jeden z polskich klimatologów. A w ostatnich dniach ukazały się dwa artykuły tłumaczące zmniejszenie trendu globalnego ocieplenia po 1998 roku. Tylko czy jest się z czego tłumaczyć?
Przedstawiam poniżej wykres temperatury globalnej w okresie satelitarnym (czyli od 1978 r.). Z kliku dostępnych serii globalnych średnich dla poszczególnych miesięcy wybrałem brytyjską HadCRUT3 (dane dostepne z tej strony), która jest bardziej konserwatywna niż amerykańska GISS, nie interpolując temperatur w obszarach, gdzie nie ma danych, przez co nie obejmuje na przykład większości bardzo szybko ocieplającej się Arktyki. Przez to nie narażam się na oskarżenie o alarmizm. Z drugiej strony nie używam serii UAH, ulubionej przez denialistów. Nawet nie dlatego, żeby pokazywała coś innego niż HadCRUT3, ale dlatego, że jej autor, Roy Spencer (link do jego blogu jest po prawej stronie), zmienia nieustannie wartości całej serii, nie bardzo tłumacząc dlaczego (przez co dane ściągnięte od niego dziś za miesiąc mogą być niezgodne nawet z jego stroną). Okres satelitarny wybrałem, bo wcześniej nie było dobrych danych dla większości oceanów (taki wybór zapewnia bardziej jednolitą serię danych niż rozpoczęcie np. od 1950 roku).
Na wykresie własnej produkcji przedstawiłem anomalię temperatury globalnej (względem okresu bazowego 1961-1990) z danych HadCRUT3 oraz jej trend (czarna przerywana linia). Na wykresie wyróżniono okres 1998-2008 oraz trend dla niego (czerwona przerywana linia). Dekada 1998-2007 r., albo bardziej prawidłowy [1] okres 11-letni 1998-2008 (wyróżniony na rysunku pionowymi szarymi liniami), zdaje się dowodzić jednoznacznie, że od roku 1998 nijakiego globalnego ocieplenia nie uświadczysz (dlatego takie właśnie okresy uwielbiają denialiści). Zamiast wzrostu temperatury o (średnio) 0.15 K na dekadę mamy po 1998 roku nawet niewielki spadek. Czy jednak sprawa jest zamknięta?
Nie jest i to z kilku powodów. Po pierwsze serie czasowe takie jak przedstawiona powyżej HadCRUT3 czy UAH, nie interpolujące wyników w rejonach bez pomiarów, nie pokrywają całej kuli ziemskiej, a akurat wśród tych 20%, których nie pokrywają są najszybciej ogrzewające się obszary arktyczne. Jeśli użyć serii GISS sytuacja nie będzie wyglądała tak optymistycznie (zakładam, że zgadzamy się, że globalne ocieplenie jest problemem), ale należy pamiętać, że wartości interpolowane to wartości mniej pewne niż mierzone. Poza tym wybór okresu tak jak powyżej pomija rekordowo ciepły rok 2010 [2] (denialiści pomijają go z lubością).
Przede wszystkim jednak wybór jest “tendencyjny” z prostego powodu: zaczyna się od lokalnego maksimum i kończy się na lokalnym minimum. Politycy uwielbiają ten trik w przypadku dowodzenia skuteczności (lub nie) rządu danego kraju w rozwijaniu gospodarki. Rozpoczęcie wykresu od dna najnowszej recesji zawsze daje wrażenie dynamicznego wzrostu, a rozpoczęcie od szczytu przed tą recesja wręcz odwrotnie. Na wykresie powyżej, jeśli obciąć okres “czerwony” z każdej strony o rok, pozbywając się lokalnego maksimum i minimum (czyli rozpoczynając od roku 1999 i kończąc w 2007), otrzyma efekcie średni wzrost (trend) nawet szybszy niż w całym okresie satelitarnym (+0.157 w porównaniu z +0.152 K/dekadę) podczas gdy zaznaczony na czerwono trend dla lat 1998-2008 to -0.015 K/dekadę. Czyli znowu z igły widły? Był zresztą o tym nie tak dawno artykuł Easterling i Wehner 2009 [3] pokazujący na danych historycznych i wynikach modelowania, że naturalna zmienność (głównie cykl El Niño – La Niña, ale nie tylko) musi powodować występowanie okresów rzędu dekady o trendzie odwrotnym niż wynikający ze zmiany wymuszeń radiacyjnych, nawet przy ich tak szybkim wzroście jak w ostatnich dekadach. Poprzednio takimi były okresy 1977-1985 i 1981-1989 (patrz rysunek poniżej).

Czy zatem dowodzi to czegoś poza tym, że okresy około 10-letnie są za krótkie aby wyznaczać długotrwałe trendy? Otóż nie są jeśli rozumie się procesy i wymuszenia jakie wpływają na globalna temperaturę (wspomniany na początku polski klimatolog był niestety dawniejszego typu “geograficzno-statystycznego”, który nie zaprząta sobie głowy procesami fizycznymi). Jeśli zauważyć, że prawie wszystkie lokalne maksima to okresy El Niño (okresy ocieplenia wschodniego tropikalnego Pacyfiku), a zimne La Niña (faza przeciwna tego samego cyklu o nieregularnej długości, zwanego też ENSO, jednak zwykle mieszczącej się w przedziale 2-7 lat) to sprawa stanie się mniej tajemnicza. Na przykład rok 1998 to najsilniejsze El Niño w okresie satelitarnym, a 2010 to inne mniejsze (oba te lata były rekordowo ciepłe), natomiast lata 1999, 2008 i 2010 to zimne lata La Niñi (zwyczajem amerykańskim numeruję te zjawiska rokiem, w których pierwszych miesiącach mają swoje maksimum i w którym się kończą; bo wykrywalne są już parę miesięcy wcześniej). Temperatury tropikalnego Pacyfiku wpływają, jak się wydaje, na ilość niskich chmur w całych tropikach (patrz np. Clement et al. 2009 czy Dessler 2010, oba w Science co może tłumaczyć częściowo odpowiada na pytania Trnenbetha, o których pisałem poprzednio), co powoduje, że ENSO jest największym źródłem różnic międzyrocznych temperatur na naszej planecie. Dlatego zaczynanie i kończenie okresów trendów na tych zjawiskach generalnie nie jest najlepszym pomysłem, ale jak tego uniknąć gdy w ostatnich kilku latach zawsze albo El Niño albo La Niña?
W sumie do niedawna uważałem, że “anomalia” trendu ostatniej dekady to wyłącznie efekt ENSO i ewentualnie słońca. Obecność silnego El Niño w 1998 roku oraz słabszego w 2010 i w dodatku otoczonego dwoma dość silnymi (zimnymi) La Niñiami w oczywisty sposób musi powodować, że trendy między tymi datami powinny być znacznie niższe niż trend długoterminowy, a nawet ujemne. Nie widziałem zatem nawet potrzeby szukania innych przyczyn. Ot, poczekamy jeszcze trochę i trend dodatni, wynikający z rosnącego wymuszenia radiacyjnego gazów cieplarnianych będzie musiał wrócić.
I tak może być. Z tym, że (jak zwykle) sytuacja jest tym bardziej skomplikowana im bardziej jej się przyglądamy. Ukazały się ostatnio dwa niezależne artykuły tłumaczące przynajmniej część tego zmniejszenia trendu zmianami koncentracji aerozolu (za resztę przypominam odpowiada zmienność naturalna związana z cyklem ENSO). Nie jest to może takie dziwne biorąc pod uwagę, że aerozol (i chmury) to ciągle jedne z najsłabszych punktów naszej wiedzy o działaniu maszyny klimatycznej na naszej planecie.
Pierwszy z tych artykułów, Kaufmann i inni 2011 [4] (w “ulubionym” przeze mnie PNAS) zwraca uwagę na znane fakty takie jak słabsza niż zwykle aktywność Słońca w ostatnim 11-letnim cyklu oraz opisaną powyżej zmienność związaną z cyklem ENSO, co tłumaczy większą część spadku wartości trendu zmian temperatury po 1998 roku. Tu nie ma niespodzianki. Nowością jest jednak czynnik antropogeniczny, którego nie brano dotychczas pod uwagę: wzmożone spalanie węgla w Chinach. Konsumpcja węgla w Chinach podwoiła się w ciągu 4 lat (2003-2007), a poprzednie podwojenie wymagało 22 lat (1980-2002). Uważny czytelnik zakrzyknie tu “Zaraz, zaraz, przecież spalanie węgla to emisja dwutlenku węgla, najważniejszego antropogenicznego gazu cieplarnianego!”. Czyli powinno to raczej ogrzewać niż oziębiać planetę. I słusznie. Z tym, że na długą metę. Dwutlenek węgla pozostanie w systemie atmosfera-ocean przez tysiące lat grzejąc nas przez ten czas. Jednak jego emisja związana jest z produkcją dymu, czyli bardziej fachowo – aerozolu. A że Chińczycy są opóźnieniu w zakładaniu filtrów na kominy, produkują oni aerozol zawierający dużo siarki. Taki aerozol ma działanie ochładzające planetę (odbijając światło słoneczne z powrotem w kosmos), co wiadomo co najmniej od lat 1970-ch. Aerozol utrzymuje się w atmosferze krótko, zasadniczo do najbliższego deszczu (no chyba, że zostanie wyemitowany aż do stratosfery jak to umieją najsilniejsze wulkany i bomby atomowe – wtedy drobne cząstki mogą unosić się tam nawet parę lat, ale tej sztuki kominy elektrowni nie potrafią). Jednak w tym czasie jego efekt chłodzący może być nawet większy niż tej części dwutlenku węgla, jaka jest z nim wspólnie emitowana [5].

Na rysunku powyżej zaznaczono wymuszenia radiacyjne (lewa oś) i spowodowane nimi zmiany temperatury [6] (prawa oś) dla poszczególnych wymuszeń i ich sum. Przypomnę, że wymuszenie w sensie używanym przez IPCC to różnica w stosunku do okresu przedprzemysłowego. Fioletowa linia to właśnie wymuszenie aerozolu “siarkowego” (ujemna wartość oznacza efekt chłodzący). Zwraca uwagę zwiększenie tego (ujemnego) wymuszenia w drugiej części okresu 1998-2008 (tego samego, o którym pisałem powyżej), zaznaczonego po prawej stronie wykresu przez błękitne tło. Błękitna linia to suma wymuszeń antropogenicznych (czyli gazów cieplarnianych i aerozolu), a prosta, kropkowana błękitna to jej liniowe przybliżenie, pomarańczowa linia to wymuszenie słoneczne, a zielona to wymuszenie ENSO (ponieważ szczegóły działania tego wymuszenia są słabo znane zastosowano po prostu indeks SOI podzielony przez 10, co wydaje się “graficznie” wyborem dość nieszczęśliwym, bo dodatni SOI oznacza wpływ oziębiający i na odwrót). W końcu czerwona linia to suma wszystkich wymuszeń, a czarna to obserwowane zmiany temperatury.
Widać, że zmiany ENSO dominują – proszę wyobrazić sobie zieloną linię ze zmienionym znakiem (odbitą poziomo w lustrze) i porównać ją z czarną kreską temperatury. W drugiej części okresu “błękitnego”, czyli od roku 2002, efekt zmian ENSO (zielony wykres z “odwróconym” znakiem), słońca (pomarańczowy) i aerozolów siarkowych (fioletowy) jest co do znaku jednakowy: wszystkie ciągną w dół. Autorzy oceniają ten ostatni jako najmniejszy, ale jest to efekt mierzalny. Zmiana wymuszenia związanego z aerozolem siarkowym po 2002 roku ma wynosić 0.03 W m-2. Tłumaczyłoby to spadek temperatury o około 0.01 K czyli 1/15 spadku trendu w tym okresie (efekt spadku aktywności słońca oceniają na 6 razy większy, resztę spadku przypisując ENSO).
Nawet ciekawszy wydał mi się drugi z omawianych artykułów z ostatnich tygodni, Solomon i inni 2011 [7] z Science. Ciekawszy, bo dotyczy aerozolu stratosferycznego, właśnie tego, który w wyniku braku opadów w górnych warstwach atmosfery jest w stanie unosić się nawet latami. Wiemy to z obserwacji grubości optycznej atmosfery (znowu to pojęcie!) po dużych wybuchach wulkanów, szczególnie po największym odkąd mierzymy tę wielkość, czyli Pinatubo na Filipinach w 1991 roku. Dotychczasowy stan wiedzy wskazywał, że taki wybuch, powodujący wstrzykniecie do stratosfery olbrzymich ilości związków siarki, powodował znaczące globalne oziębienie (w przypadku Pinatubo -0.3 K wkrótce po eksplozji), stopniowo wracające “do normy” w ciągu kilku lat. Uważano jednak, ze mniejsze wulkany nie są w stanie emitować pyłu do stratosfery, są zatem pomijalne w sensie klimatycznym. I tu pierwsza niespodzianka. Solomon i inni pokazują, na podstawie pomiarów lidarowych dokonywanych z satelity (lidar to optyczny odpowiednik radaru używający lasera jako źródła światła), wyraźny wzrost grubości optycznej (przynajmniej regionalny) po czterech “małych” wybuchach wulkanów z lat 2006-2010.

Na powyższym wykresie kolory oznaczają intensywność rozpraszania (właściwie tzw. “stosunek rozproszeń” czyli stosunek całkowitego rozpraszania wstecz do rozpraszania na samym powietrzu – czyli “rayleighowskiego” – którego wartość da się wyliczyć teoretycznie). Oś pionowa to szerokość geograficzna (dodatnie wartości to półkula północna), a pozioma to czas. Numerami zaznaczono czas i szerokość geograficzną czterech wybuchów wulkanów. Bez wątpienia wpływają one na wartość “tła” aerozolowego na dużej części planety przez całe miesiące (pięknie na przykład widać jak pył wulkanów 1 i 2 rozchodzi się od równika w obie strony na północ i południe). Czyli większa ilość takich słabych wulkanów w danej dekadzie musi prowadzić do jej ochłodzenia w stosunku do dekad sąsiednich, nawet gdy w żadnej z nich nie ma “dużego” wulkanu.
Jednak czy ilość aerozolu w stratosferze rzeczywiście zmienia się między dekadami? Otóż tak i są na to aż cztery niezależne dowody. Trzy z nich pochodzą z pomiarów górze Mauna Loa na Hawajach na wysokości tak dużej, że w przybliżeniu wszystko co powyżej można uznać za aerozol stratosferyczny (no może nie całkiem, ale wybierano dni o najniższych wartościach grubości optycznej dla zminimalizowania wpływu wyższych warstw troposfery). Te trzy to dwa różne instrumenty mierzące grubość optyczną atmosfery z jasności tarczy słonecznej i naziemny lidar. Czwartą serią pomiarową są globalne wartości stratosferycznej grubości optycznej mierzone “od góry” z lidaru satelitarnego. Poniższy rysunek z artykułu podsumowuje je wszystkie.

W wartościach najdłuższej z tych serii – pomiarów transmisji poprzez atmosferę – widać dwa najnowsze “wielkie” wybuchy wulkanów, El Chichon (Meksyk) z 1982 i Pinatubo z 1991 roku. Środkowy panel to pomiary grubości optycznej od 1994 roku (trzy przyrządy z Mauna Loa i pomiary satelitarne). Widać wzrost średniej wartości po roku 2000. To samo potwierdzają wyniki globalne (dolny panel). Jest to istotne, bo w modelowaniu klimatycznym stosuje się wartości stratosferycznej grubości optycznej osiągające zero już w kilka lat po wybuchu Pinatubo (linie oznaczone jako GISS i Ammann et al na dolnym panelu). Oznacza to (według autorów artykułu), że od końca lat 1990 nie bierzemy pod uwagę wymuszenia radiacyjnego odpowiadającego oziębieniu o -0.07 K. A to już nie są żarty. To połowa “brakującego” ocieplenia w ostatniej dekadzie. Czyli w sumie aż za dużo, bo jeśli uwzględnić wartości jakie Kaufmann i inni (2011) przypisują zmianom wymuszeń przez aerozol troposferyczny i aktywność słoneczną, to nie zostaje nic dla ENSO. A przecież widzieliśmy, że to najważniejszy czynnik zmian międzyletnich, od wartości którego, w latach rozpoczynających i kończących serie czasową o dekadalnej długości, zależy nawet czy obserwujemy trend ocieplenia czy nie. Częściowo da się to wytłumaczyć tym, że te wymuszenie “tła” aerozolowego, odpowiadające oziębieniu -0.07 K zdaniem autorów narastało od lat 1960-ch, ale w okresie dużych wybuch w wulkanów i kilka lat po nich było przez nie zamaskowane. Czyli nie jestem pewny jak je rozłożyć na te kilka dekad po drodze. Jak to się pisze w artykułach “wymaga to dalszych badań”.
Czyli znowu nie wszystko wiemy? No, właśnie. Nikt nie obiecywał, że nauka o klimacie to obserwacyjnie najłatwiejsza gałąź nauki. A na pewno nie jest to gałąź martwa (czyli taka gdzie już wszystko odkryto). Jednak dla mnie, nawet bardziej prawdopodobne niż błędy pomiarowe jest, że nadal nie uwzględniamy wszystkich czynników naturalnej zmienności. Mówiliśmy tu o międzyletniej zmienności związanej z ENSO, ale istnieje też międzydekadowa zmienność związana ze zmianami głębinowej (dokładniej termohalinowej) cyrkulacji oceanicznej. Zwykle mierzy się ją pośrednio przez temperaturę grzanego przez nią Północnego Atlantyku. A ta w latach 1990-ch była szczególnie wysoka, co musiało wpłynąć na temperaturę globalną z definicji (stanowiąc jej integralną część).
I w tym kontekście wróciłbym do rysunku z początku tego wpisu. Dla mnie najciekawszym naukowo pytaniem nie jest – dlaczego trend temperatury po roku 1998 był tak niski? Jest na to wiele powodów wyliczonych powyżej. Naprawdę ciekawe jest to, dlaczego pierwsza polowa lat 2000-ch była tak ciepła, wyraźnie wykraczając ponad trend wieloletni? Bo była. Jeśli z tych samych danych (HadCRUT3) policzyć różnice średnich wartości globalnych dla całych sąsiednich dekad (zdefiniowanych klasycznie jako kończące się na roku z zerem na ostatniej pozycji) to różnica pomiędzy latami 1980-mi i 1990-mi wynosi +0.144 K (prawie tyle ile wynika z trendu długoterminowego). Ile zatem wynosi różnica między latami 1990-mi a tymi “zimnymi” 2000-mi? Czy będzie to wartość ujemna? Absolutnie nie. Różnica ta to +0.192 K. Tak jest, różnica miedzy latami 1990-mi a 2000-mi była większa niż pomiędzy poprzednimi dwoma dekadami i większa niż trend długoterminowy. Proponuję zastanowić się nad zdaniem “Globalnego ocieplenia nie ma od 1998, ale lata 2000-ne były cieplejsze od poprzedniej dekady i to o większą wartość niż wynika z trendu”. Absurd? Tak, absurd. Czyli mamy odpowiedź na tytułowe pytanie. Nie dość, że globalne ocieplenie nie skończyło się w 1998 roku, ale następna po nim dekada była rekordowo ciepła, tak ciepła że właściwie nie wiemy dlaczego. I chociażby dlatego warto zajmować się klimatologią.
Przypisy:
[1] Wybór okresu 11-letniego dla średnich temperatur pozwala na usuniecie cyklu aktywności słonecznej o takiej w przybliżeniu długości.
[2] Na oko tego nie widać (dane są wartościami miesięcznymi i trzeba je “optycznie” uśrednić do całych lat) ale w żadnej znanej mi serii czasowej, łącznie z przedstawioną powyżej nie ma roku cieplejszego niż 2010. Co ciekawe 2010 wygrał lub zremisował (w granicach błędu pomiarowego) z rokiem 1998 w HadCRUT3 i UAH oraz z rokiem 2005 w GISS. Różnica zdania co do poprzednio najcieplejszego roku wynika właśnie z decyzji co do przestrzennej interpolacji danych.
[3] Easterling, D., & Wehner, M. (2009). Is the climate warming or cooling? Geophysical Research Letters, 36 (8) DOI: 10.1029/2009GL037810
[4] Kaufmann RK, Kauppi H, Mann ML, & Stock JH (2011). Reconciling anthropogenic climate change with observed temperature 1998-2008. Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America, 108 (29), 11790-3 PMID: 21730180
[5] Można by się nawet cieszyć z tej chińskiej “geoinzynierii” chłodzącej naszą planetę gdyby nie tragiczne skutki tego dymu dla życia w Chinach, gdzie gęsto zaludniona wschodnia część kraju pokryta jest brązowym smogiem przez większość roku.
[6] Zwraca uwagę niska czułość klimatu na wymuszenie radiacyjne, 0.3 K W-1 m2, wynikająca z podzielenia przez siebie wartości na obu pionowych osiach, co oznaczać ma zapewne że autorzy mają na myśli zmiany w przeciągu zaledwie kilku lat. Przypominam, że ze względu na olbrzymią pojemność cieplną oceanów ogrzanie naszej planety (i o jedynie w sensie dolnych warstw atmosfery, które jednak mają styczność z oceanem) trwa dość długo, czyli im dłużej poczekamy tym większy efekt temperaturowy będzie miało to samo wymuszenie radiacyjne (o ile działa trwale).
[7] Solomon S, Daniel JS, Neely RR 3rd, Vernier JP, Dutton EG, & Thomason LW (2011). The persistently variable “background” stratospheric aerosol layer and global climate change. Science , 333 (6044), 866-70 PMID: 21778361
Hits: 2390
NOAA nie uaktualnia coś długo strony z danymi. Z ich press release wynika jednak, że styczeń był według nich trzeci najcieplejszy. Wyrysuję to kiedy dodadzą to do pliku danych.
Natomiast w serii HadCRUT4 styczeń jest siódmy najcieplejszy w historii pomiarów, czyli o trzy pozycje niżej niż w serii GISS:
Dziesięć najcieplejszych styczniów to według HadCRUT4 kolejno:
2007 0.829
2002 0.661
2003 0.586
2005 0.547
2010 0.545
2004 0.516
2014 0.506
1998 0.488
2009 0.467
2013 0.450
Trzeba jednak pamiętać, że HadCRUT4 ma bardzo marne pokrycie Arktyki. Jednak mimo to, styczeń 2014 był cieplejszy niż styczeń 1998. Ciekawe jak to wyjdzie w obliczeniach Cowtana i Waya, którzy interpolują w Arktyce korzystając z danych satelitarnych.
O, jest już styczeń w serii Cowtan & Way. Ten styczeń był u nich szósty najcieplejszy:
Dziesięć najcieplejszych styczni w ich serii to kolejno:
2007 0.858
2010 0.637
2002 0.636
2003 0.631
2005 0.618
2014 0.594
2009 0.565
2013 0.532
2004 0.523
2006 0.465
Co ciekawe, lepsza interpolacja szybko ocieplającej się Arktyki powoduje, że wśród 10 najcieplejszych lat nie ma żadnego z XX wieku.
I jeszcze do kompletu wykres temperatur styczniowych w serii NCDC:

Tu okresem bazowym jest… cały XX wiek. Styczeń 2014 był według nich 4-ty najcieplejszy w historii pomiarów, a 10 najcieplejszych wygląda u nich tak:
2007 0.8538
2002 0.7059
2003 0.6998
2014 0.6480
2010 0.6446
2005 0.6098
1998 0.6012
2004 0.6006
2009 0.5497
2013 0.5491
Wrzucam te dane tak późno bo dopiero dzisiaj je uaktualnili na swoim serwerze FTP. Może ma to jakiś związek z tym, że im dziś rano napisałem mailem o tym, że zapomnieli je w zeszłym miesiącu uaktualnić. A może nie ma 😉
Wrzucę od razu i lutowe i marcowe obrazki trendów wieloletnich dla danego miesiąca z danych GISS.
W lutym niespodzianka. Był pierwszym miesiącem od dawna nie w pierwszej dziesiątce najcieplejszych. Był mianowicie dopiero 17-ty,
Najcieplejsza 10-ka lutych to:
2007 0.68
2005 0.67
1998 0.63
2004 0.63
2006 0.59
2013 0.59
2011 0.58
2001 0.57
2000 0.56
2003 0.55
Jest wśród nich tylko jeden luty z zeszłego stulecia ale 2014-go wśród nich nie ma. Rysunek wręcz wygląda na trend malejący 😉 Globalne ocieplenie chyba nie lubi lutego.
Lubi natomiast marce. Marzec 2014 jest czwartym najcieplejszym w historii pomiarów:
Najcieplejsze 10 marców to:
2002 0.89
2010 0.87
1990 0.71
2014 0.70
2008 0.69
2007 0.68
2005 0.67
1998 0.63
2004 0.63
2006 0.59
I co ciekawe, był to najcieplejszy marzec w historii pomiarów, który nie był lokalnym ekstremum wystającym o ponad jedno odchylenie standardowe nad trend. Trend jest na wykresie. Odchylenia standardowego nie narysowałem. To co jest tam narysowane, to odchylenie standardowe dla samego trendu (nachylenia), nie dla anomalii od niego. Jednak można je łatwo dodać sobie w umyśle jako linie równoległe do trendu oddalone od niego o 0,21 C w gorę i w dół (ta wartość jest prawdziwa i dla lutego i dla marca).
Trochę schrzaniłem. Zapomnijcie o tym sigma=0,21 C. Policzyłem to dla danych bez odjętego trendu a tam oczywiście trend jest częścią wariancji (która jak wiadomo jest kwadratem z sigmy).
Tak to wygląda po odjęciu trendu (“zdetrendowane” anomalie marców z danych GISS z zaznaczonym odchyleniem standardowym):
Obecny “przeciętny” (w sensie anomalii od trendu) marzec jest jednocześnie cieplejszy nawet od tego ekstremalnego marca z 1981 roku (jest on dopiero 18-ty najcieplejszy). Tylko te trzy pozostałe “strzały” poza odchylenie standardowe są od niego cieplejsze. To co będzie jak przyjdzie El Nino i będziemy mieli nowe “wystrzałowe” miesiące?
“To co będzie jak przyjdzie El Nino i będziemy mieli nowe „wystrzałowe” miesiące?”
Za kilka lat twierdzenia denialistów, że “globalne ocieplenie skończyło się w 2014 r” 😀
NASA ogłosiła już wyniki globalnej temperatury za kwiecień (seria GISS). Anomalia kwietnia wynosiła +0,73 C w stosunku do okresu bazowego 1951-1980 i była druga największa w historii (po 2010, roku z ostatnim El Nino).
Nawiasem mówiąc, kwiecień z gigantycznym El Nino 1998 roku był dopiero piąty. Poza nim w pierwszej dziesiątce są wyłącznie lata z XXI stulecia. Ale to juz chyba nie jest niespodzianką.
Oto pierwsza dziesiątka:
2010 0.80
2014 0.73
2007 0.70
2005 0.66
1998 0.62
2011 0.59
2012 0.59
2004 0.58
2000 0.57
2002 0.56
Wyniki za kwiecień ogłosiła już też NOAA (seria NCDC). Jak już wspominał u siebie Pdjakow, ten kwiecień był w tej serii najcieplejszy w historii ex equo z kwietniem 2010.
Oczywiście różnice rzędu jednej czy dwóch setnych stopnia są w granicy błędu statystycznego więc trzeba traktować te “zawody” nie do końca poważnie. W sensie naukowym wynik z kwietnia 2014, 2010 i 1998 to właściwie remis. Jednak przypomnę jeszcze raz, że oba poprzednie gorące globalnie kwietnie były w latach z El Nino, a obecny nie. El Nino będzie prawdopodobnie w przyszłym roku (NOAA daje na to 78% szansy), a wtedy rekordy miesięczne będą tak istotnie statystycznie jak tylko będziecie chcieli.
Tradycyjnie oto cała pierwsza dziesiątka najcieplejszych kwietni według NOAA:
2010 0.77
2014 0.77
1998 0.75
2005 0.72
2007 0.71
2012 0.68
2000 0.64
2009 0.63
2011 0.61
2004 0.59
Według brytyjskiej serii HadCRUT4, ten kwiecień również był drugi najcieplejszy w historii pomiarów, po 2010 roku a przed 1998 (oba zresztą były latami z El Nino):
Najcieplejsze 10 kwietni w tej serii to kolejno:
2010 0.676
2014 0.641
1998 0.621
2005 0.603
2007 0.578
2012 0.535
2009 0.494
2000 0.480
2004 0.464
2011 0.459
Oczywiście jak zwykle nie ma w pierwszej 10-ce żadnego roku sprzed 1998 roku gdy podobno globalne ocieplenie się zatrzymało. Tylko jeden kwiecień po 1998 (dokładniej tez z 2008 roku) był chłodniejszy od najcieplejszych dwóch przed rokiem 1998 (kwietniem 1990 i 1991 roku, czyli z okresu drugiego największego El Nino zeszłego stulecia). Wygląda na to, że rok 1998 nie był końcem globalnego ocieplenia a raczej progiem nowej cieplejszej ery…
El Nino się jeszcze nie zaczęło a już mamy pierwszy rekord miesięczny. Maj wg. GISS był najcieplejszy w historii pomiarów i to o przekonywujące 0.06 stopnia, z wartością anomalii 0,76 C wobec okresu bazowego 1951-1980:
Drugie i trzecie miejsce zajmują niezbyt dawne lata 2010 i 2012 (oba z anomalią 0,70 C). Sławetny rok 1998 po którym rzekomo globalne ocieplenie się skończyło nie zmieścił się na pudle (czwarte miejsce z anomalią 0,68 C). Przypomnę, ze było to prawdopodobnie najsilniejsze El Nino zeszłego stulecia.
Oto pierwsza dwunastka, cała oprócz roki 1998 z ostatnich 14 lat (z XXI wieku brakuje w dwunastce tylko lat 2004 i 2006):
2014 0.76
2010 0.70
2012 0.70
1998 0.68
2007 0.64
2002 0.62
2005 0.61
2003 0.60
2009 0.59
2001 0.56
2013 0.55
2011 0.47
Chyba już w zeszłym roku wspominałem, że wartości majowe zdają się mieć coś w rodzaju cyklu kwazi-dwuletniego. Wygląda, że maj 2014 też się w niego wpisał. Jednak jeśli tradycji ma się stać zadość to “ciepłe maje” mogą znowu przejść z lat parzystych na nieparzyste. Przyszłoroczne El Nino może być dobrą ku temu okazją.
W żadnym wypadku się nie skończyło. Arktyka jest wyznacznikiem zmian klimatu. Przeczytajcie, zobaczcie, co się tam dzieje.
http://arcticicesea.blogspot.com/2014/06/w-samo-poudnie.html
Ja nie zauważyłem końca globalnego ocieplenia.
Nie ma końca globalnego ocieplenia. NOAA też uważa ostatni maj za najcieplejszy w historii meteorologii:
Przewaga nad majem 2010 jest mniejsza niż w danych NASA (NASA agresywniej ekstrapoluje tam gdzie nie ma danych czyli głównie w rejonach polarnych) ale jest.
Tym razem pokażę aż szesnaście najcieplejszych majów w historii bo jest to lista dość zabawna.:
2014 0.74
2010 0.72
2012 0.68
1998 0.67
2005 0.66
2013 0.66
2001 0.61
2003 0.61
2007 0.58
2002 0.57
2009 0.56
2006 0.54
2011 0.54
2000 0.49
2008 0.48
2004 0.47
Są na nim wyłącznie lata od 2000 roku (wszystkie w komplecie) oraz rok ostatniego silnego El Nino, sławny 1998, zaledwie dwa lata wcześniejszy. Czyli wszystkie lata zaczynające się na 19, oprócz tego jednego wyjątkowego miały maje globalnie zimniejsze niż wszystkie lata zaczynające się na 20. Jeśli to nie jest globalne ocieplenie, to właściwie co?
Od jakiegoś czasu prognozy ENSO mocno się obniżyły, teraz prognozują już “tylko” umiarkowane ElNinio. Ale jeśli rekordy padają przy ENSO 0,6 to co będzie przy ENSO>1?
To 0,6 to pewnie NINO3.4. W serii NOAA w zeszłym tygodniu miało 0,5. Natomiast NINO3 już osiągnęło 1,0. Był jeden taki tydzień w 2012 roku a przedtem wyższe wartości były ostatnio podczas El Nino z 2010 roku. Czyli według niektórych definicji już pewnie mamy El Nino. Ale to dopiero początek.
Oto wykres NINO3 wg. NOAA:
Widać o ile większe było El Nino z 1998 roku od wszystkich następnych.
A to mapka rejonów o których mowa:

W serii HadCRUT4 ostatni maj też był najcieplejszy ale o włos (4 tysięczne stopnia). HadCRUT najmniej agresywnie interpoluje obszary polarne dlatego w ostatnich latach (ciepła Arktyka) jest zwykle chłodniejszy niż NCDC czy GISS:
Ale nawet tutaj pierwsza piętnastka majów to wszystkie czternaście z tego stulecia i sławetny rok wielkiego El Nino z 1998 roku.
2014 0.586
2010 0.582
1998 0.572
2012 0.543
2005 0.520
2013 0.498
2003 0.480
2007 0.433
2009 0.433
2002 0.428
2001 0.418
2006 0.397
2011 0.366
2008 0.329
2004 0.314
W dziedzinie czerwcowych temperatur sławetny rok 1998 jest nadal bezkonkurencyjny, przynajmniej według danych GISS. Czerwiec tego roku był “dopiero” trzeci. Jednak wtedy było bardzo silne El Nino a obecnie mamy rok być może przed El Nino. To nie to samo.
Oto pierwsza dwunastka czerwców:
1998 0.75
2005 0.64
2014 0.62
2009 0.61
2006 0.60
2013 0.60
2010 0.59
2012 0.58
2007 0.55
2002 0.54
2001 0.53
2011 0.53
Oprócz prowadzącego 1998 roku nic z zeszłego wieku się nie załapało na listę. Natomiast trend danych czerwcowych z okresu zobrazowanego na wykresie wynosi 0,156 C/dekadę, czyli prawie dokładnie tyle ile wynika z wzrostu koncentracji CO2 w tym okresie, jeśli uwzględnić środkową wartość parametru czułości klimatu (transient climate sensitivity) z raportów IPCC.
A to ciekawostka. Zwykle bardziej “konserwatywna” seria temperatur globalnych NCSD (produkowana przez NOAA) tym razem pokazuje, że czerwiec był najcieplejszy w historii pomiarów (GISS ekstrapolujący agresywniej dane na obszarach bez pomiarów tym razem wskazał czerwiec 2014 jako trzeci). Co ciekawe czerwiec 1998 jest w serii NCDC dopiero czwarty:
Oto cała pierwsza 12-ka wg. NOAA:
2014 0.72
2010 0.69
2005 0.68
1998 0.67
2012 0.66
2006 0.64
2009 0.63
2013 0.63
2002 0.61
2011 0.61
2001 0.55
2003 0.55
Natomiast trend dla danych do 1980 roku jest bardzo podobny jak w serii GISS: 0,159 C/dekadę w porównaniu z 0,156 C/dekadę.
Jeszcze większa ciekawostka. Zwykle bardziej “konserwatywny” brytyjski HadCRUT4 pokazuje ostatni czerwiec też jako najcieplejszy w historii pomiarów i to o całkiem przyzwoite 0,04 stopnia pond czerwcem 1998.
Oto tradycyjnie pierwsza dwunastka:
2014 0.620
1998 0.583
2010 0.582
2005 0.544
2009 0.542
2012 0.518
2006 0.511
2002 0.472
2011 0.472
2013 0.457
2003 0.454
2001 0.424
Czy muszę powtarzać, że wszystkie te wartości, oprócz wyjątkowego 1998 roku, to czerwce z tego stulecia?
Według GISS lipiec 2014 był dopiero 11-y (ex equo z 12-ym) najcieplejszy.
Oto cała 12-ka:
2011 0.70
1998 0.67
2009 0.66
2005 0.61
2001 0.58
2002 0.58
2007 0.58
2010 0.57
2008 0.54
2003 0.53
2013 0.52
2014 0.52
Oczywiście nie ma w tej 12-ce niczego sprzed 1998.
To chyba zmniejsza szanse na rekordowy rok 2014 (za siedem miesięcy łącznie rok 2014 jest 5-ty, o 0,07 za najcieplejszym w tej części roku 2010). Ale nie przekreśla. El Nino chyba jednak będzie. Może słabe ale zawsze.
GISS zmienił format swoich plików z średnimi miesięcznymi. Niby słusznie (rozklejono sklejone minusami kolumny) jednak złamali przy tym wszystkie skrypty napisane do czytania tego poprzedniego absurdalnego. Mam z tym trochę roboty.
Przy okazji przepraszam za wyłożenie się polskich czcionek na moim blogu. Google zablokowało polskie znaki fontu Lato używanego przez ten temat WordPressa (Twenty Fourteen). Jeśli to się wkrótce nie naprawi, pewnie zmienię temat.
W danych NCDC obrazek wygląda podobnie:
Jednak w liczbach jest nieco inaczej. Podobnie jak w poprzednich miesiącach, lipiec 2014 jest względnie cieplejszy w danych GISS (albo dawne lipce chłodniejsze). W sumie ten lipiec był wg. NCDC 4-ty (tu nadal wygrywa sławetny 1998):
1998 0.73
2010 0.68
2005 0.65
2014 0.64
2002 0.63
2012 0.63
2013 0.61
2006 0.60
2009 0.59
2011 0.59
2001 0.57
Za miesiące I – VII łącznie, dane NCDC wskazują na czwarte miejsce obecnego roku za 2010, 1998 i 2002. Tu strata do “leadera” to tylko 0,04.
Brytyjski HadCRUT4 pokazuje lipiec 2014 jako trzeci najcieplejszy w historii pomiarów.
Oto pierwsza 12-ka:
1998 0.670
2010 0.607
2014 0.549
2005 0.545
2009 0.534
2013 0.520
2011 0.496
2012 0.487
2002 0.481
2006 0.480
2003 0.474
2001 0.461
Za cały okres styczeń – lipiec obecny rok był wg. danych HadCRUT4 na miejscu czwartym, o 0,07 za sławetnym rokiem wielkiego El Nino (czyli oczywiście 1998).
Według GISS (NASA) sierpień tego roku był najcieplejszy w historii pomiarów. O włos (0,01 stopnia) ale zawsze. Sławetny 1998 jest dopiero trzeci (patrz tytuł wpisu).
Oto cała pierwsza 12-ka (anomalie jak to w serii GISS w porównaniu z okresem bazowym 1951-1980):
2014 0.70
2011 0.69
1998 0.68
2006 0.66
2003 0.65
2013 0.63
2009 0.61
2005 0.60
2010 0.59
2007 0.57
2012 0.56
2002 0.53
Natomiast za całe osiem miesięcy (I – VIII) obecny rok jest dopiero czwarty. Jeśli 2014 chce być rekordowy to będzie musiał bardziej starać przez ostatnie cztery miesiące (czyli chyba rekordu w tym roku nie będzie). Oto pierwsza szóstka lat przy uwzględnieniu jedynie okresu styczeń-sierpień:
2010 0.69625
1998 0.68750
2007 0.66750
2014 0.65250
2002 0.64750
2005 0.63000
Na potrzeby dyskusji toczonej na Doskonale Szare wrzucam tu średnie dekadowe dla całego globu, północnej i południowej półkoli z danych GISS. Wszystkie liczone do ostatniego miesiąca za jaki mamy dane (sierpnia 2014), kolejne dekady jako 120 miesięcy wstecz od końca danych. Inaczej mówiąc ostatnia dekada to wrzesień 2004 do sierpnia 2014, poprzednia to wrzesień 1994 do sierpnia 2004 itd. Wszystkie wartości to anomalie w stosunku do okresu bazowego 1951-1980, jednak nie ma to znaczenia dla porównywania średnich temperatur poszczególnych dekad (różnice między nimi nie zależą od wyboru okresu bazowego).
Cały nasz kochany glob:
Półkula północna:
Półkula południowa:
Widać, że ocieplenie jest mniejsze na półkuli południowej niż północnej ale też istotne statystycznie (niepewności to podwójne odchylenia statystyczne – takie zakresy ufności odpowiadają istotności statystycznej na poziomie 5%).
Tak przy okazji, sierpień 2014 był najcieplejszy w historii pomiarów także w serii NCDC z NOAA, i to nawet z wiekszym zapasem:
Oto pierwsza 12-ka sierpni w tej serii:
2014 0.75
1998 0.70
2009 0.65
2003 0.64
2005 0.62
2013 0.62
2001 0.61
2006 0.61
2012 0.61
2010 0.60
2011 0.57
1997 0.54
Patrząc na okres styczeń-sierpień we wszystkich latach tej serii, widać że Pdjakow ma chyba rację, że możemy mieć rekord roczny już w tym roku, przy rozwijającym się El Nino, a nie dopiero w przyszłym przy rozwiniętym (co jest praktycznie pewnikiem):
Dane za osiem miesięcy (I-VIII), pierwsza szóstka:
1998 0.70500
2010 0.70125
2014 0.68000
2002 0.65375
2005 0.64250
2007 0.62750
Oba lata cieplejsze do sierpnia niż obecny były latami rozwiniętego El Nino, czyli ciepły miały początek a końcówkę już zimniejszą. Obecny rok odwrotnie, bo El Nino się dopiero zaczyna. Rok 2014 ma zatem duże szanse nadrobienia brakujących 0,025 C przez ostatnie 4 miesiące.
W danych HadCRUT4, opublikowanych dzisiaj, sierpień jest także rekordowy, z tym, że nawet bardziej niż w serii NCDC, bo prawie o 0,07 C. Oto pierwsza 12-ka:
2014 0.669
1998 0.602
2009 0.590
2003 0.550
2005 0.538
2010 0.538
2012 0.533
2006 0.530
2013 0.529
2001 0.500
2011 0.487
2002 0.444
A to wykres:

Natomiast okres styczeń – sierpień jest trzeci za dwoma sierpniami w latach z El Nino, które oba miały zimną końcówkę. Pisze to oczywiście w kontekście możliwego rekordu rocznego. Wydaje mi się on bardzo prawdopodobny w seriach NCDC i HadCRUT4, nieco mniej w GISS. Oto pierwsza szóstka najcieplejszych lat “od stycznia do sierpnia”:
1998 0.609625
2010 0.601750
2014 0.555500
2002 0.543375
2005 0.532875
2007 0.530500
Tak przy okazji, seria HadCRUT4 przeszła z wersji 4.2.0.0 na 4.3.0.0. To może oznaczać jakieś korekty także w przeszłych danych, co zawsze podnieca denialistów. Poprawiono i serię danych lądowych i morskich. Skutki widać tutaj:
http://www.metoffice.gov.uk/hadobs/hadcrut4/data/versions/HadCRUT.4.3.0.0_release_notes.html
I rzeczywiście półkula północna ociepliła się w ostatnich latach nieco bardziej w nowej wersji. Przyczyną są późno napływające dane meteorologiczne z niektórych krajów. Najwięcej danych doszło z Chin i to od… 1950 roku. Pełna lista jest tu:
http://www.metoffice.gov.uk/hadobs/crutem4/data/CRUTEM.4.3.0.0_release_notes.html
A IMGW? Czy udostępnia instytucjom międzymarodowym swoje dane, czy to nadal top secret?
Z tego co wiem to dane IMGW są przekazywane innym organizacjom meteorologicznym ale nie wolno ich publikować. Trzeba by sprawdzić czy nie poskutkowało to ich wyrzuceniem z np. wyżej wspomnianego indeksu temperatury kontynentów CRUTEM. Byłoby szkoda.
Zakładam, że jeśli Hadley dysponuje danymi z Polski, to ich używa, ale nie publikuje.
Nawiasem mówiąc – pisze sobie własny gridder dla CRUTEMP4 i tak się zastanawiam, czy naprawdę jest sens robić średnią globalną jako (nh+sh)/2?
Dla kontynentów to raczej bez sensu, biorąc od uwagę jak duża ich większość jest na półkuli północnej. Dla całej powierzchni Ziemi to co innego. Dlatego globalny HadCRUT jest dokładnie tak liczony.
Pdjakow mnie dziś uprzedził ale ja też ogłoszę, że w serii GISS wrzesień był najcieplejszy w historii. I to o całe 0,04 C co w tej serii dawno się nie zdarzyło.
I jak zwykle pierwsza 12-ka:
2014 0.77
2005 0.73
2013 0.72
2012 0.67
2009 0.63
2002 0.62
2003 0.62
2007 0.61
2006 0.58
2008 0.58
2010 0.55
1997 0.52
W kategorii wrześni nawet zapiekłemu denialiście trudno bredzić, ze w 1998 roku zatrzymało się globalne ocieplenie. Tego roku nie ma w pierwszej 12-ce (jest 16-ty). Rok 1997 (podczas zaczynającego się El Nino, jak teraz) jest dopiero 12-y i to o równo ćwierć stopnia (!) zimniejszy niż obecny wrzesień.
Za pierwsze 9 miesięcy roku wygląda to tak:
2010 0.6744
1998 0.6566
2007 0.6533
2014 0.6511
2002 0.6411
2005 0.6344
Ponieważ lata El Nino, 2010 i 1998, miały oba zimną końcówkę (widać to już we wrześniu) nie mają raczej szans w wyścigu o najcieplejszy rok. Rok 2007 też wygląda bez szans. Oto ostatnie trzy miesiące odpowiednich lat (anomalie):
1998 0.41 0.46 0.55
2007 0.56 0.53 0.46
2010 0.65 0.74 0.44
Jeśli El Nino będzie się rozwijało to anomalie ostatnich miesięcy mogą być nawet wyższe niż obecne 0.77 we wrześniu. Poczekamy, zobaczymy.
A jak się miewa El Nino – czytałem, że jakoś słabe w tym roku i się porządnie zebrać nie może i jeszcze do końca nie wiadomo czy będzie?
Słabe, słabe ale ma być. Może i dobrze że słabe bo silne za dużo zamieszania w tropikach i okolicy robi. Ma się według większości prognoz zacząć w ciągu miesiąca. i trwać do wiosny. A teraz i tak globalnie jest tak ciepło, że i słabe da nam rekordy temperatur więc lepiej nie wyobrażać sobie co by było gdyby przyszło takie jak w 1998 roku.
A prognozy układają się tak:
http://www.cpc.ncep.noaa.gov/products/analysis_monitoring/enso_advisory/figure6.gif
Ta wiązka jest sprzed miesiąca i lada dzień powinni opublikować nowe prognozy. Na razie w rejonie NINO3.4, dla którego jest ten wykres, z zeszłym tygodniu anomalia wynosiła +0,4 C.
CFS sugeruje lekkie Nino do wiosny (średnia niemal na granicy warunków neutralnych). Co ciekawe, sugeruje wzrost na lato 2015.
http://www.cpc.ncep.noaa.gov/products/people/wwang/cfsv2fcst/imagesInd3/nino34Mon.gif
Średnio mnie to przekonuje.
Z rysunku jaki wyżej zamieściłem widać, że to dynamiczne modele przewidują takie długie El Nino. Statystyczne są bardziej konserwatywne, ale to nie zaskoczenie – taka ich natura.
W serii NCDC wrzesień też był najcieplejszy w historii:
Oto pierwsza 12-ka:
2014 0.72
2005 0.68
2012 0.67
2009 0.66
2003 0.64
2013 0.63
1997 0.61
2006 0.61
2002 0.57
2007 0.57
2011 0.55
1998 0.53
Za 9 miesięcy roku wg. serii NCDC obecny rok jest tuż za 1998, polepszając w tym miesiącu swoją pozycję o jedno oczko:
1998 0.6811
2014 0.6788
2010 0.6733
2002 0.6400
2005 0.6400
2007 0.6166
Te trzy setne stopnia obecny rok powinien nadrobić nad 1998 być może już w październiku. Czyli rekord roczny bardzo prawdopodobny.
Dla kompletu wrzucam jeszcze dane z HadCRUT4. Wrzesień oczywiście najcieplejszy w historii z dość przekonywującą przewagą, a 1998 poza pierwszą dwunastką:
2014 0.595
2005 0.563
2009 0.561
2012 0.550
2003 0.539
2013 0.529
2006 0.498
1997 0.475
2007 0.457
2011 0.453
2004 0.440
2010 0.439
Natomiast wśród niepełnych lat styczeń- wrzesień ten rok jest nadal trzeci, ale ze stratą o połowę mniejszą niż miesiąc temu (patrz wyżej):
1998 0.5854
2010 0.5836
2014 0.5597
2005 0.5362
2002 0.5296
2007 0.5223
Jeśli poprzedni komentarz był “do kompletu” to ten jest już bonusem. Dodaję jeszcze dane za wrzesień z serii “Cowtan&Way”, czyli HadCRUT4 z lepszą interpolacja Arktyki używającą dodatkowo dane satelitarne “wyklibrowane” nielicznymi arktycznymi stacjami meteorologicznymi.
Oczywiście i tu wrzesień był najcieplejszy w historii:
Pierwsza dwunastka:
2014 0.718
2013 0.652
2005 0.629
2009 0.623
2003 0.579
2012 0.573
2010 0.517
2011 0.510
2006 0.507
2008 0.498
2007 0.493
2002 0.478
Proszę zwrócić uwagę na to, że jeśli uwzględnić szybko ogrzewającą się Arktykę to cała pierwsza 12-ka wrześni to lata z tego stulecia. W istocie pierwsza 14-ka. Wszystkie 14 lat po roku 2000 stanowią pierwszą 14-kę wrześni ! Lata 1997 i 1998 to dopiero numery 15 i 16.
A jak wygląda statystyka “niepełnych lat” styczeń-wrzesień? Wygląda tak:
2010 0.6551
2014 0.6046
2007 0.5961
2005 0.5748
1998 0.5745
2002 0.5487
Pierwsze 9 miesięcy tego roku były drugie najcieplejsze w historii pomiarów. Sławetne El Nino z 1998 roku wystarczyło zaledwie na 5-te miejsce. A do końca roku pozycje 2010 i 1998 powinny spaść bo oba te lata z El Nino miały końcówki znacznie chłodniejsze niż poprzednie miesiące.
No to mamy kolejny najcieplejszy miesiąc. Październik wg NASA (GISS) wyrównał rekord z 2005 roku:
Oto pierwsza 12-ka:
2005 0.76
2014 0.76
2003 0.72
2012 0.72
2006 0.65
2010 0.65
2004 0.62
1997 0.61
2008 0.61
2013 0.60
2011 0.59
2009 0.58
Po 10-miesiącach roku, obecny 2014 jest na drugim miejscu, zaraz za rokiem 2010, który miał dość zimną końcówkę roku. Natomiast 2005 rok w październiku był o ponad 0.10 C zimniejszy niż obecny. Czyli już w listopadzie obecny rok może wyjść na prowadzenie. Rekord roczny wygląda coraz bardziej na “pewniaka”.
2010 0.675
2014 0.664
2005 0.651
2007 0.645
1998 0.635
2002 0.632
W danych NOAA ten październik też był najcieplejszy w historii, z tym że samodzielnie. I co ciekawe w tej serii na drugim miejscu jest nie 2005, a 2003.
A wykres wygląda zabawnie. Wracamy do trendu po serii chłodniejszych październików:
Natomiast pierwsza 12-ka wygląda tak (październik 1998 jest dopiero 14-ty czyli poza tą grupą):
2014 0.74
2003 0.73
2005 0.69
2006 0.66
2012 0.65
1997 0.64
2008 0.63
2013 0.62
2004 0.60
2009 0.60
2011 0.59
2010 0.58
Najciekawsze jednak zostawiłem na koniec. Otóż w serii NCDC prowadzonej przez NOAA, 10 pierwszych miesięcy tego roku było najcieplejsze w historii pomiarów:
2014 0.679
2010 0.663
1998 0.659
2005 0.645
2002 0.621
2003 0.607
Czyli rekord roczny w 2014 jest już prawie pewny.
Są też już dane październikowe w serii HadCRUT4. Październik jest też najcieplejszy chociaż z niewielka przewagą nad 2003 i 2005 rokiem. Na wykresie wręcz tej różnicy nie widać:
Oto pierwsza 12-ka najcieplejszych październików. Z poprzedniego stulecia załapał się do niej tylko rok październik 1997.
2014 0.613
2003 0.609
2005 0.607
2006 0.559
1997 0.556
2012 0.553
2008 0.546
2009 0.516
2010 0.493
2013 0.485
2007 0.477
2004 0.469
Natomiast za okres styczeń-październik obecny rok jest nadal trzeci, ale różnice w pierwszej trójce są poniżej 0,01 C, czyli są na pewno nieistotne statystycznie. Oto pierwsza szóstka:
2010 0.5746
1998 0.5672
2014 0.5653
2005 0.5433
2007 0.5178
2002 0.5175
Czyli w listopadzie spodziewamy się wyjścia 2014 na prowadzenie we wszystkich seriach?
Zdecydowanie tak. Tzn. dla serii ‘naziemnych” bo w satelitarnych, takich jak UAH pewnie będzie inaczej. Ale one mierzą nieco co innego (dolną troposferę).
A jednak jest seria, w której październik nie był rekordowy. Jest to tak zwany Cowatan & Way (od nazwisk autorów artykułu piszącego o tym), czyli HadCRUT4 z poprawioną Arktyką (dane satelitarne cechowane w punktach stacji naziemnych).
W tej serii październik 2012 był o 6/1000 C cieplejszy (co jest absolutnie nieistotne statystycznie). Najwyraźniej Arktyka była dwa lata temu nawet cieplejsza niż obecnie.
Oto cała pierwsza 12-ka:
2012 0.694
2014 0.688
2005 0.685
2003 0.652
2010 0.615
2006 0.610
2009 0.589
2008 0.585
2013 0.564
1997 0.547
2007 0.542
2011 0.535
Ale nawet ciekawsze jest to, że w tej serii okres styczeń-październik tego roku jest co prawda drugi ale z dużą stratą wobec rekordowego roku 2010:
2010 0.6511
2014 0.6135
2007 0.5907
2005 0.5859
1998 0.5542
2009 0.5481
Pięciu setnych stopnia może się nie udać nadrobić w dwa miesiące. Wymagałoby to przewagi obecnego roku nad 2010 o jakieś 0,20 C stopnia w obu miesiącach . W tym miesiącu było to o ponad połowę mniej (około 0,08 C). Czyli w serii Cowtan & Way obecny rok może nie być rekordowy.
Globalne ocieplenie skończyło się w 2010?
A poważniej – której serii używasz? Ja zajrzałem do danych Cowtan & Way i tam jest wariantów całe mnóstwo, a co do którego nie spojrzę to anomalia dla 2014.792 jest większa niż dla 2010.792, np.
HadCRUT4 infilled by kriging
2014.792 0.399 vs 2010.792 0.314
HadCRUT4 hybrid with MERRA
2014.792 0.415 vs 2010.792 0.289
HadCRUT4 hybrid with UAH
2014.792 0.413 vs 2010.792 0.331
Podobnie dla serii GHCN/HadSST3 infilled by kriging
2014.792 0.358 vs 2010.792 0.262
GHCN/HadSST3 hybrid with MERRA
2014.792 0.370 vs 2010.792 0.240
We wszystkich seriach jest wyraźna przewaga 2014 – a u Ciebie na odwrót?
Co ciekawe -w 2014 jest ciąg trzech bardzo ciepłych miesięcy (choć nie rekordowych) pod rząd:
2014.625 0.408 0.034 0.033 0.009
2014.708 0.432 0.033 0.032 0.009
2014.792 0.413 0.031 0.030 0.009
to zapewne efekt niewyklutego El Nino, jeżeli się utrzyma jeszcze przez dwa miesiące to może jesze rekord padnie, bo w 2010 to wyglądało tak:
2010.875 0.400 0.029 0.028 0.009
2010.958 0.123 0.028 0.026 0.009
– bardzo ciepło w listopadzie, ale grudzień już mocno w dół.
Średnia w 2010 spadła o 0.013 jeśli porównać pierwsze 10 miesięcy z całym rokiem. Jakby w 2014 wzrosło o podobną liczbę to rekord jest możliwy.
Używam tej:
http://www-users.york.ac.uk/~kdc3/papers/coverage2013/had4_krig_v2_0_0.txt
Ale chyba się nie doczytałeś. Anomalia października jest większa niż obecna w 2012 roku, nie 2010. Ten ostatni jest za to cieplejszy niż 2014 jeśli weźmiesz średnią anomalii od stycznia do października.
Rzeczywiście nie doczytałem – zafiksowałem się na tym 2010.
Ale nie ma tego złego – zajrzałem do serii: http://www-users.york.ac.uk/~kdc3/papers/coverage2013/had4_short_krig_v2_0_0.txt, czyli zasadniczo tego samego co u Ciebie – tzn ta sama metoda, ale wyniki tylko od 1979 roku , a tam:
2012.792 0.394 0.037 0.036 0.009
2014.792 0.399 0.037 0.036 0.009
– październik roku 2014 jest cieplejszy od 2012 i najcieplejszy w serii. Oczywiście w rzeczywistości są one nieodróżnialne statystycznie i remisują – zresztą to widać już po ocenie błędu (trzecia kolumna) – różnica między tymi latami mieści się w przedziale +/- 2 sigma zarówno w krótkiej jak i długiej serii.
Policzyłem jeszcze średnie 10 miesięczne dla 2010 i 2014 w tej krótkiej serii i różnica jest mniejsza
2010 – 0,3417
2014 – 0,3131
Co nieco poprawia szanse 2014 na rekord (lub przynajmniej remis) i w tej serii.
Na marginesie – zdaje się, że krótkie serie liczyli na większym zespole i z lepszą rozdzielczością, więc krótka seria jest bardziej miarodajna niż długa.
To nieco dziwne aby zmiana długości serii zmieniała różnie anomalie dla różnych lat, nawet jeśli są to niewielkie zmiany. A już szczególnie jeśli zostaną dodane lata sprzed 1979 roku, gdy nie było pomiarów satelitarnych, a zatem metoda Cowtan & Way nie mogła być dla tych dodatkowych lat w ogóle zastosowana.
Cowtan musiał zmienić jakiś parametr między policzeniem jednej i drugiej. Trzeba by się wczytać czy to gdzieś opisał. Cóż, to seria danych liczona w gruncie rzeczy przez jednego człowieka (czy dwóch jeśli Way też przy tym nadal pracuje). Coś jak UAH Spencera, który też nie słynie z dobrego opisywania zmian w sposobie liczenia serii.
Tu jest wykres różnic między długą a krótką serią:

Nie wygląda to najlepiej. Jest ewidentnie w tym jakiś cykl roczny ale nie dokładnie powtarzalny, zatem to nie jest kwestia innych wartości bazowych dla różnych miesięcy. Gdybym miał zgadywać to powiedziałbym, ze jedna z tych serii chyba nie jest globalna. Ale na to aby jedna z nich to była tylko półkula północna różnice są za małe, więc szczerze mówiąc nie wiem co o tym myśleć.
Zauważ, że krótsza seria ma mniejsze odchylenia – zarówno odchylenia zespołu, jak i odchylenia pokrycia.
To prawie na pewno oznacza, że liczebność zespołu jest większa. Niepewność związana z gęstością próby oznacza zapewne większą gęstość stacji – zapewne łatwiej im było zrobić spójny większy zestaw stacji (być może dokładnie ten sam od 79 roku) dla krótszej serii.
Taka okresowa różnica mogłaby chyba być wyjaśniona przez występowanie błędów systematycznych w serii długiej związanych z niedostatecznie gęstym pokryciem w jakiś kluczowych obszarach?