Wspominany już tu Roy Spencer wyjaśnił właśnie spadające od kilkudziesięciu lat pokrycie Oceanu Arktycznego lodem. Wyjaśnił go w sposób prosty: zależy to od indeksu cyrkulacji atmosferycznej, Oscylacji Arktycznej. Żadne globalne ocieplenie nie jest potrzebne. Tylko czy miał rację?
Zacznijmy od szybkiego kursu. To czy wieje u nas z zachodu zależy głównie od indeksu zwanego Oscylacją Północnoatlantycką (po angielsku North Atlantic Oscillation, czyli w skrócie NAO), różnicy ciśnień między okolicami tropików i Arktyki nad Atlantykiem. To on “rządzi” naszymi zimami w Europie i trzeba mu będzie poświecić cały wpis. Jego uogólnieniem dla całej półkuli północnej (to jest nie tylko sektora Atlantyku) jest Oscylacja Arktyczna (czyli Arctic Oscillation, w skrócie AO). Oba indeksy dobrze się ze sobą korelują (czyli maja podobny wygląd na wykresie) i zasadniczo oba są indeksami zachodniej cyrkulacji w naszych szerokościach. To znaczy gdy są dodatnie to wieje z zachodu (i zima u nas jest ciepła) a gdy ujemne to ma prawo wiać skądinąd (i zwykle wieje wtedy u nas z północy i wschodu z wiadomymi skutkami). Ma to znaczenie szczególnie zimą bo wtedy ciepły Atlantyk może nas ogrzewać ale tylko przy dodatnich wartościach NAO/AO.
Ale co to ma wspólnego z lodem morskim w Arktyce? Trochę ma bo jego ilość zależy nie tylko od temperatury powietrza nad nim i wody pod nim, ale także od tego dokąd pcha go wiatr. Z Arktyki lód można wypchnąć skutecznie tylko jedną cieśniną, dostatecznie szeroką aby strumień lodu miał istotne znaczenie dla jego bilansu. Jest to cieśnina Frama [1], między Grenlandią a Spitsbergenem. A skądinąd wiemy, że lód wypychany jest tamtędy coraz szybciej. Świadczą o tym obserwacje satelitarne. Jednak najbardziej namacalny tego przykład to dryf w lodzie jachtu Tara, wmrożonego celowo przez naukowców (razem z załogą) w ramach projektu naukowego Damocles, w którym uczestniczyli i polscy badacze. Miało to być powtórzenie słynnej podróży statku Fram (tak, tego od cieśniny) podróżującego sto lat temu dwa lata w lodach. Przewidziano zapasy dla załogi Tary (oraz diety dla naukowców z projektu) na tyle samo czasu. Robiono zakłady kiedy Tara dopłynie do Cieśniny Frama. Nikt jednak nie trafił bo Tara potrzebowała na ta podróż zaledwie rok, czyli o połowę krócej niż statek Fram.
Od dziesięciu lat wiadomo, że indeks AO ma związek z tempem wypychania lodu z Arktyki [2]. Jeśli AO jest dodatnie, cyrkulacja skuteczniej pcha lód w stronę Cieśniny Frama. A jak zmieniał się ten indeks w czasie. O tak (wykres ze stron NOAA):
Widać, że AO z wartości głównie ujemnych w latach 1960-ch i 1970-ch przeszło do dodatnich w 1980-ch i miało wyraźne maksimum we wczesnych 1990-ch. Od tego czasu znów spada a najniższa wartość od ponad 40 lat wystąpiła zimą 2010 roku. Nie jest to dziwne bo wiadomo, że AO, podobnie jak NAO wydaje się mieć naturalny cykl z okresem około 65 – 70 lat. O jego możliwych przyczynach napiszę kiedy indziej.
Cóż więc proponuje Roy Spencer na swoim blogu [3]? Ano postanowił on sprawdzić jak AO wpływa na ilość lodu i postanowił wyrysować wykres kumulatywnego AO (czyli sumy jego wartości zimowych aż do danego roku). Uzasadnia to tak: “There is a time lag involved in all of this, as discussed in the above paper. So, to examine the potential cumulative effect of the AO, I made the following plot of cumulative values of the winter (December-January-February) AO (actually, their departures from the long-term average) since 1900“. Czyli jest rzekomo) opóźnienie ilości lodu względem AO więc sumujemy wartości AO od początku zeszłego wieku. Oto ten wykres:

Widać wyraźnie, że odkąd mamy satelity (i odkąd widzą one ubytek kodu w Arktyce), kumulatywny AO spada i mamy gotowy dowód, ze jest on główna przyczyną ubytku lodu. Co należało dowieść.
Jest z tym tylko jeden problem. Nie ma to żadnego sensu i to na tak wielu poziomach, że aż nie wiadomo od czego zacząć. Przede wszystkim znak się nie zgadza. Jeśli to dodatnie wartości AO sprzyjają wypychaniu lodu z Arktyki, a tak jest w pracy cytowanej też przez Spencera (Rigor i inni 2002) i w wielu późniejszych, to kumulatywne AO powinno rosnąć aby wytłumaczyć ubytek lodu. U Spencera akurat maleje.
Poza tym czemu wartości zimowe AO? To nie jest problem zim w Europie a bilansu lodu w Arktyce. Lód jest wypychany przez cały rok, więc należało użyć średnich rocznych.
I co za sens fizyczny ma w ogóle “kumulatywne AO”? Jest to suma średnich zimowych wartości AO od arbitralnie wybranego roku do danego. Czyli niby ilość lodu w danym roku ma zależeć od wartości AO od niepamiętnych czasów? Przecież mechanizmem fizycznym miało być wypychanie lodu w danym roku przez aktualne wiatry. Nie przez wiatry sprzed 20 lat. Dlatego sensowniejszym porównaniem byłoby wyrysowanie zimowego AO oraz zmiany ilości lodu (różnicy miedzy danym rokiem a poprzednim). Bo AO powinno wpływać właśnie na zmianę ilości lodu, nie na jego całkowitą ilość. Ale AO z tego roku a nie wszystkie wartości od Wojny Burskiej. No to narysujmy sobie takie porównanie:
Czarna kreska to średnie zimowe wartości AO wg. NOAA [4] a czerwona to zmiana ilości lodu we wrześniu w porównaniu z poprzednim rokiem w mln km2 wg. NSIDC [5]. I co widzimy? Ano niewiele. Korelacja już na oko praktycznie żadna. Nie dziwota, że Spencer tej wielkości nie wybrał do porównania. Ale co właściwie wybrał?
To jest ciekawe samo w sobie bo ja powtórzyłem obliczenia Spencera dla danych NOAA [4] i wykres kumulatywnego AO jaki mi wyszedł nie ma wiele wspólnego z wykresem Spencera (widać nie używał on danych NOAA tylko inne – ale czemu?). To czarna krzywa na poniższym wykresie:
Jest jeszcze lepsza niż u Spencera bo zasadniczo spada cały czas od 1950 roku (tak wynika z danych NOAA) czyli nadaje się do wyjaśnienia każdej wielkości spadającej przez ten czas. Lodu arktycznego również. Z tym, że nie będzie to wyjaśnienie naukowe a blogowe. Problem czarnej kreski na powyższym wykresie jest taki, że w danych NOAA indeks AO jest tak zdefiniowany, że częściej jest ujemny niż dodatni (przynajmniej dla wartości zimowych które używał Spencer, więc za nim i ja). Ale to można – a nawet trzeba – skorygować (zresztą to niezły dowód, że metoda Spencera ma problemy bo to co jest zerem w indeksie AO to też dość arbitralna rzecz, bo nawet jeśli zero to średnia wieloletnia to jest zawsze jeszcze pytanie czego średnia i z jakiego okresu). Dlatego odjąłem od kumulatywnego AO jego malejący trend (wynikający z średnio ujemnych wartości), otrzymując wykres czerwony na powyższym rysunku. I co widzimy? Ano widzimy, że kumulatywne AO wcale nie malało od 1979 jeśli odjąć średni trend. Co ma sens bo dodatnie wartości (takie jak u mnie od przez ostatnie 20 lat) sprzyjają ubywaniu lodu, natomiast ujemne Spencera przeszkadzają.
I jeszcze jedno: wartość zero na kumulatywnym wykresie to naprawdę umowa wynikająca z wyboru roku początkowego więc w sumie wartość bez znaczenia. Jeśli coś ma znaczenie to krótkoterminowy trend ale ten przecież jest proporcjonalny do “zwykłych” wartości AO w tym czasie, więc po co w ogóle ta zabawa z kumulowaniem wartości?
Na koniec napiszę jeszcze co mówi prawdziwa nauka na ten temat. Bo widać z wpisu Spencera, ze nie zniżył się do czytania artykułów z ostatnich lat. Omówię tylko jeden z ostatnich miesięcy. Jest to artykuł mojego fińskiego znajomego Timo Vihmy oraz współpracowników [6]. Przeanalizowali oni statystycznie co wpływa na prędkość lodu w Arktyce. W ten sposób oddzielili wpływ topienia i wypychania lodu. Przeanalizowali cały szereg indeksów atmosferycznych i ich wariantów: oprócz AO jeszcze Dipol Arktyczny (DA) i Indeks Centralnej Arktyki (CAI). Od kilku lat wiadomo, że te dwa ostatnie nawet lepiej tłumaczą wypychanie lodu niż AO. Nie jest to dziwne bo AO jest w końcu indeksem cyrkulacji strefowej (wschód-zachód) a wypychanie lodu to proces południkowy (północ-południe). Dlatego indeksy opierające się na różnicy ciśnień między Północną Ameryką a Eurazją (DA) czy wzdłuż 90 i 270 południka (CAI) powinny (i są) lepszym predyktorem (czynnikiem umożliwiającym przewidzenie) prędkości lodu gdyż powodują wiatr wzdłuż jego trasy dryfu.
Ogólnie CAI okazał się lepszym predyktorem niż DA bo jest to indeks różnicy ciśnień dokładnie w poprzek dryfu lodu. Rocznie tłumaczy on 48% zmienności predkości lodu w Arktyce. AO najlepiej tłumaczył prędkość lodu zimą w basenie Kanadyjskim ale to nie jest obszar wypychania lodu (raczej cyrkulacji w kółko).
Oto wykres z Vihmo i inni 2012, pokazujący zmienność wszystkich tych parametrów of 1989 roku:
Panel (a) to prędkość lodu (czarne przerywane), AO (czerwone) i NAO (niebieskie). Panel(b) to PGF i PDO, indeksy pacyficzne o których tu nawet nie wspominałem bo niewiele tłumaczą, (c) to różne warianty DA oraz (d) warianty CAI. Tak naprawdę żaden z tych czynników nie tłumaczy naprawdę dobrze zwiększającej się nieustannie prędkości lodu. A co tłumaczy?
Tłumaczy to prosty parametr: grubość lodu. Cieńszy lód jest dla wiatru bardziej elastyczny i łatwiej daje się wypychać wąską cieśniną[7]. Dlatego właśnie teraz gdy lód w Arktyce jest o połowę cieńszy niż 100 lat temu, jacht Tara dryfował z lodem dwa razy szybciej niż Fram. A czemu lód jest cieńszy? I tu wracamy z powrotem do kwestii temperatur wody i powietrza w Arktyce czyli do… globalnego ocieplenia.
Czyli jaki z tego morał? Spencer potrzebował parametru spadającego od 1979 roku aby “wytłumaczyć” spadek ilości lodu i znalazł pierwszy z brzegu. A że był on bez sensu z punktu widzenia i fizyki i matematyki to już inna historia. Jednak i to jest ciekawe. Brak znajomości literatury może wyjaśnić fizyczny bezsens kumulatywnego AO jako przyczyny spadku ilości lodu ale nie tłumaczy bezsensu matematycznego. To tak doświadczony naukowiec jak Spencer powinien zauważyć nawet bez czytania czegokolwiek od 10 lat.
Przypisy:
[1] Ja wolę wersję nazwy Cieśnina Fram bo pochodzi ona od nazwy statku Fram, która to nazwa w dodatku oznacza po norwesku Naprzód, ale tu używam bardziej przyjętą nazwę.
[2] Rigor I. G., J. M. Wallace, and R. L. Colony (2002), Response of sea ice to the Arctic Oscillation, J. Climate, 15, 2648-2663.
[5] ftp://sidads.colorado.edu/DATASETS/NOAA/G02135/Sep/N_09_area.txt
[6] Vihma, T., Tisler, P., & Uotila, P. (2012). Atmospheric forcing on the drift of Arctic sea ice in 1989–2009 Geophysical Research Letters, 39 (2) DOI: 10.1029/2011GL050118
[7] Hakkinen, S., Proshutinsky, A., & Ashik, I. (2008). Sea ice drift in the Arctic since the 1950s Geophysical Research Letters, 35 (19) DOI: 10.1029/2008GL034791
Hits: 550
@Cieńszy lód jest dla wiatru bardziej elastyczny i łatwiej daje się wypychać wąską cieśniną[7]. Dlatego właśnie teraz gdy lód w Arktyce jest o połowę cieńszy niż 100 lat temu, jacht Tara dryfował z lodem dwa razy szybciej niż Fram.
Czy ten efekt nie tłumaczy przypadkiem szybszego niż przewidują modele znikania lodu w Arktyce?
Jest to z pewnością sprzężenie zwrotne dodatnie, jedno z kilku działających w Arktyce.
A “adwekcja” (przemieszczanie się) lodu jest istotną przyczyną jego ubywania, ale topnienie też, i to jeszcze większą. Np. według Zhang et al. (2008) “70% [of the sea-ice cover loss] is due directly to the amplified melting and 30% to the unusual ice advection”, a np. Kwok and Cunningham (2010) oceniali, że wypływ przez Cieśninę Frama może być przyczyną do 20% całkowitej utraty lodu w latach 2005-2008.
I tak to lenistwo w pisaniu bloga skutkuje atrofią komentarzy. Szkoda, bo ciekawie piszesz.
Na RealClimate jest ciekawa dyskusja o znikaniu lodu arktycznego. Wygląda na to, że tamtejsi gospodarze mimo szybszego spadku niż przewidują modele nadal są przywiązani do ich wyników i twierdzą, że jeszcze mamy 30 lat, do zniknięcia lodu latem. Tymczasem, jeśli prawdą jest, że w ciągu 30 lat zniknęło 3/4 lodu wrześniowego, to hipoteza, że reszta zniknie w ciągu kolejnych 10 nie wydaje się bardzo śmiała…
Długo zastanawiałem się nad zadaniem tego pytania, bo trudno jest w poście powiedzieć dokładnie o co “biega”. Poza tym opieram się tylko na własnych obserwacjach, nie na dowodach. Ale do rzeczy: mieszkam pomiędzy Kaliszem a Koninem (pośrodku) i od lat obserwuję mijanie tych okolic przez nawet potężne fronty burzowe. Ostatnio były dwa tego potwierdzenia: jeden silny front burzowy idący szerokim łukiem równoleżnikowo znad Czech i Słowacji pod Kaliszem zaczął iść południkowo tak, że ominął mój rejon dosłownie parę kilometrów od wschodu dając 20 km dalej na wschód opad max 60mm a u mnie max 5-10mm, trzy dni później taka sama sytuacja ale od zachodu. Wiem, że “droga” frontu jest wypadkową wielu czynników a burza może być w jednej wsi a obok już nie, ale takie omijanie moich terenów przez fronty to niemal norma! Nawet jak już jakiś front przejdzie opady są wielokrotnie mniejsze a burze zdecydowanie mniej intensywne niż zaledwie 20 km dalej. Powtarzam,, z moich obserwacji wynika że tak jest od lat. Może mi Pan odpowiedzieć, czy to jest tylko kwestia przypadkowości, czy może jednak suchość regionu na to wpływa? Ale przecież na suchość ma wpływ właśnie to omijanie frontów! Może więc jakiś inny czynnik? Przeglądając mapy klimatologiczne na IMGW zauważyłem, że rejony Polski o najniższych sumach opadów pokrywają się znacząco z obszarami pradolin, mój teren też jest w pradolinie. Również te same mapy pokazują w niektórych miesiącach wpływ pradolin na opady i temperaturę, ale to nadal nie tłumaczy omijania moich terenów przez fronty. Nigdzie nie zauważyłem by ktokolwiek to badał, w końcu to za mały region by się nim interesować, ale może jest jakieś logiczne wyjaśnienie? Dodam, że nie jestem odosobniony w obserwacjach.
To pytanie bardziej do whiteskies, niż do mnie. Ale spróbuję swoich sił.
Większe opady na wzgórzach są ogólnie znanym faktem. Tłumaczy się to ich wpływem na pole wiatrów i czasem większym parowaniem (gdy wzgórza są zalesione, a doliny nie). A z tego faktu muszą wynikać mniejsze opady w dolinach.
Natomiast co do mijania dolin przez fronty to jest to raczej niemożliwe bo fronty są częścią zjawisk atmosferycznych (fal Rossby’ego, inaczej fal planetarnych) o skali za dużej aby zauważyć jakąkolwiek dolinę. Pewnie to co widzisz to mniej komórek burzowych nad dolinami. A to jest możliwe, dokładnie z tych samych powodów dla których opadów jest więcej na wzgórzach niż w dolinach. (wiatry i parowanie).
Poszukałem czy jest coś o tym w literaturze naukowej i znalazłem to o badaniach częstotliwość wyładowań elektrostatycznych (piorunów) w Nowym Meksyku:
http://www.nwas.org/digest/papers/1995/Vol19-Issue4-Jul1995/Pg17-Fosdick.pdf
W sumie wyszło im to co Tobie: więcej wyładowań nad stokami wzgórz, mniej w dolinach. Tłumaczą to właśnie wpływem stoków wzgórz na głęboką konwekcję.
Artykuł jest z 1995 roku ale czy to się stało powszechnie akceptowanych consensusem, tego nie wiem. Tu właśnie przydałby się ktoś taki jak whiteskies bo ja się meteorologią w skali komórki burzowej nigdy nie zajmowałem.
EDIT: Na początku roku ukazał się artykuł przeglądowy o wpływie orografii na opady:
http://www.agu.org/pubs/crossref/2012/2011RG000365.shtml
Jest tam dużo o dolinach ale zwykle głębszych niż to co mamy na większości terenu Polski (otoczonych górami albo porządnymi wzgórzami). Ale może Cię zainteresuje (chyba jest darmowy ale jeśli nie to pisz o PDF-a).
Dziękuję, będę próbował:) O wpływie cienia opadowego wiem na tę część polski, ale to chyba nie tłumaczy omijania i zanikania obserwowanych przeze mnie od kilku lat na radarze IMGW frontów. Może to tylko przypadek, może nadinterpretacja, nie wiem. Próbuję szukać racjonalnych wyjaśnień a dzięki poznaniu Panów w końcu mam ku temu okazję:) Może będąc pośrodku Polski fronty idące od zachodu tracą znacząco na aktywności docierając nad te tereny? może, jeśli znów będzie taka sytuacja na radarze IMGW to powiadomię pana?
To troche bardziej skomplikowane, na razie wrocilem z zagranicy i odwalam zaleglosci, ale moze napisze w ciagu kilku dni komentarz na temat konwekcji, pradolin i w ogole cech terenowych….
Bardzo dziękuję, będę w takim razie czekał:)
No to łopatologicznie, w wielkim uproszczeniu, kilka słów o głębokich chmurach konwekcyjnych.
Żeby taka mogła powstać, ogrzany od powierzchni ziemi i zasilony tamże w parę wodną (parowanie) unoszący się w górę “bąbel”, a raczej struga powietrza musi osiągnąć tzw. pozom konwekcji swobodnej. Powyżej niego źródłem dodatniego wyporu nie jest już nadwyżka temperatury (wirtualnej) wskutek ogrzania bąbla od powierzchni ziemi, a wydzielanie ciepła utajonego kondensacji. Jest kilka mechanizmów, działających nad wzgórzami, terenami wyżej położonymi czy lasami, które powodują, ze łatwiej nad nimi poziom konwekcji swobodnej osiągnąć, np: silniejsze nagrzewani dosłonecznych stoków, efekty aerodynamiczne związane z dynamicznym wymuszaniem ruchu w gorę nad zboczem (wiatr wieje wzdłuż zbocza do góry) wreszcie efekty konwergencji (zbieżności) przepływu w warstwie granicznej atmosfery spowodowane zmianą szorstkości czy opływem wzniesień, fale. W pradolinach mamy raczej efekty dywergencji i spływania powietrza w dół, stąd warunki dla rozwoju konwekcji nie są sprzyjające. Jak taka głęboka chmura już powstanie, i się rozwija to “zasysa” powietrze z warstwy granicznej z większego obszaru i “żywi się” parą wodną w nim zawartym, co nie pozwala powstać kolejnej chmurze na obszarze z którego “zasilana” jest dana chmura – powietrze z pradoliny zasila chmurę poza nią.
W sumie efekt jest często świetnie widoczny na animowanych obrazach satelitarnych, np tu: http://www.sat24.com/en/pl
Oczywiście, to co pisze nie wyczerpuje zagadnienia 🙂
“Oczywiście, to co pisze nie wyczerpuje zagadnienia :)” No, nie wyczerpuje:) ale i tak dużo wyjaśnia, latem często obserwuję “rozpływanie się” nadchodzących nad mój region burz. Miałem na studiach geograficznych podstawy meteo i chyba nawet było o tym mówione – a na pewno mówili o wpływie lasu-, ale bardziej interesowałem się wtedy hydro więc nie przykładałem się do nauki meteo. Teraz żałuję :).
Z rdzenia z dna jeziora na Syberii wiemy, że w ciągu ostatnich 2,8 mln lat bywało tam nawet parę stopni cieplej niż dziś:
http://www.tvnmeteo.pl/informacje/ciekawostki,49/arktyka-bywala-zaskakujaco-ciepla,49406,1,0.html
Piszą, że tego ciepła nie da się wytłumaczyć samym CO2, ale to oczywiste. Zmiany glaciał-interglaciał (epoka lodowa albo nie) są przecież spowodowane głównie zmianami orbitalnymi. Gdy Arktyka latem jest dobrze naświetlona bo oś ziemi jest bardziej nachylona niż dziś i jesteśmy najbliżej słońca naszym latem (obecnie jest na odwrót) to w Arktyce jest ciepło. Ale niekoniecznie aż tak ciepło. Czyli spowodowane to było zapewne również sprzężeniami zwrotnymi związanymi z ubytkiem lodu i śniegu.
Pewnie denialiści znów będą chcieli tańczyć na ulicach – że to niby nie przez CO2 nie rozumiejąc co z tego wynika. Bo wynika to, że bardzo łatwo rozmrozić Arktykę. I pewnie nam się to niedługo uda.
Ten tekst nawiązuje do artykułu z Science:
http://www.sciencemag.org/content/early/2012/06/20/science.1222135
Niestety to jeszcze preprint i nie mam dostępu do pełnego tekstu. mam nadzieję, że to się zmieni w czwartek wieczorem (wtedy on-line dostępny będzie nowy numer Science) i mecz Niemcy – Włochy będzie miał lekturową konkurencję.
Bloom jest ok .Ma takie samo prawo jak kazdy z nas do nazywania sprawy po imieniu.
Mowa o tym człowieku:
http://en.wikipedia.org/wiki/Godfrey_Bloom
i jest to przeniesienie dyskusji z doskonaleszare (nie wiem czemu).
Czy Bloom jest OK to bym dyskutował.
A prawo do wygadywania co mu ślina na język przyniesie ma nie tylko takie jak każdy z nas ale (niestety) znacznie większe. Jako eurodeputowanego, mówiącego na sali Parlamentu EU nie sposób go zaskarżyć o zniesławienie. Właśnie dlatego może sobie pozwala sobie na publiczne wygłaszanie kłamstw, czy obrażanie ludzi w sposób, za który prof. Buzek słusznie wyrzucił go z sali obrad.
O obu panach mozna dlugo dyskutowac lecz to nie miejsce na nie .A BUZEK ech, jeszcze milych wakacji Panu zycze.
A tymczasem ciekawe rzeczy dzieją się w Arktyce. Powierzchnia lodu dryfującego (nie zasięg) spaqdła do 3.55 mln km^2 i na miesiąc przed minimum jest zaledwie 0.6 mln km^2 większa od rekordowo niskiej z zeszłego roku – przy czym w ostatnich dnia odnotowaliśmy spadki rzędu nawet 0.1 mln km^2 dziennie.
Neven sugeruje, że zasięg pokrywy lodowej również mocno spadnie.
http://neven1.typepad.com/blog/2012/08/cyclone-warning.html
http://neven1.typepad.com/blog/2012/08/arctic-storm-part-1.html
Heh, Neven miał rację. DMI nawet nieco przegina ze spadkiem, myślę że będą korekty.
http://ocean.dmi.dk/arctic/plots/icecover/icecover_current.png
Kilka dni temu znalazłem Pana blog.
To prawda trzeba go trochę „ożywić”…
„Poza tym czemu wartości zimowe AO?”
Rigor (2002., http://seaice.apl.washington.edu/AO/): „Oto okazuje się, że PAMIĘĆ zimowej AO utrzymuje się przez większość następnego roku: od wiosny do jesieni… …koncentracja lodu morskiego w czasie lata jest silnie skorelowana z indeksem AO z poprzedniego okresu zimowego”
„Czyli jest rzekomo opóźnienie…”
Na potwierdzenie zobaczmy, jak wygląda wg NOAA zmienność zimowej (listopad – marzec) AO od 1950.:
http://www.arctic.noaa.gov/detect/detection-images/climate-ao_nov-mar_2011-600.png (do 2011.)
Wielolecie 1950-80 (mimo trendu wzrostowego, występuje tam przewaga frekwencji zimowej AO „chłodnej” nad „ciepłą”) jest istotnie INNE (tak jak u R.S.) od tego dla lat 1981 – 2011 (tutaj mimo z kolei trendu spadkowego od 1990. występuje przewaga frekwencji „ciepłej” zimowej AO nad „chłodną”). W drugim wieloleciu mamy pod rząd 7 lat (!) pozytywnej zimowej AO – ewenement niespotykany wcześniej w analizowanym okresie 1950-2011 (trendy u R. S. dla wieloleci są identyczne – http://www.drroyspencer.com/wp-content/uploads/AO-DJF-cumulative-since-1900.png).
Matei, et al., 2012.,Multi-year prediction of the Atlantic Meridional Overturning Circulation at 26.5°N. “The results of the study demonstrate that the skill of climate prediction arises not only from the large ocean thermal inertia, but also from the LONG TIMESCALES of internal ocean dynamics.”( http://www.mpimet.mpg.de/nc/en/news/single-news/article/multi-year-prediction-of-the-atlantic-meridional-overturning-circulation-at-265-n-possible.html).
Nie byłbym sobą gdybym nie zacytował po raz kolejny także tej pracy: Lin i współ. (2009., http://www.atmos-chem-phys-discuss.net/9/24731/2009/acpd-9-24731-2009.pdf): „…wielkość współczynnika sprzężenia zwrotnego jest określona przez pamięć systemu klimatycznego. Im dłużej czynnik wymuszania jest [„zapisuje się”] w pamięci, tym silniejsze są pozytywne wzmocnienia – sprzężenia zwrotne.”
…i tej pracy: (http://ruby.fgcu.edu/courses/twimberley/EnviroPhilo/SolVar.pdf) Beer et al., 2006.:
“…system klimatyczny ma potencjał do reagowania w sposób znaczący w reakcji na nawet bardzo słabe wymuszenia, a ta odpowiedź może silnie zależeć nie tylko od amplitudy ale i również od CZASU trwania wymuszenia, dając potencjalnie większe efekty dla wymuszeń DŁUŻEJ trwających lub POWTARZAJĄCYCH SIĘ “.
Czy teraz zdanie: „AO (actually, THEIR DEPARTURES FROM THE LONG-TERM AVERAGE) since 1900…” w kontekście obecnego przyspieszonego topnienia arktycznego lodu, ma więcej sensu ?
Wracając do wykresu zmian zimowej AO warto zauważyć, (co jeszcze ciekawsze) że pierwsze z wieloleci wpisuje się w chłodną fazę PDO (wieloletnia oscylacja pacyficzna http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/0/09/PDO.svg/800px-PDO.svg.png) a drugie – obecne, w ciepłą fazę PDO. Ach te telekoneksje… Dodajmy że PDO, co oczywiste, silnie z kolei związane jest z ENSO. Że są to znane od lat telekoneksje?
Moja „ulubiona” praca sprzed roku “Nonlinear response of summer temperature to Holocene insolation forcing in Alaska”, Clegg’a i współ., http://www.pnas.org/content/108/48/19299 pisze o tym szczegółowiej.
„Czyli niby ilość lodu w danym roku ma zależeć od wartości AO od niepamiętnych czasów?”
Być może. Jest dziesiątki, jeśli nie setki prac opisujących jako udowodnione nawet do 1500 lat opóźnienia między „impaktami”, wymuszeniami zarówno wewnętrznymi jak i zewnętrznymi a efektami wzmocnionymi stochastycznie (tzw. „szum” w czasie zamiast tłumić to wzmacnia), zmian w systemie klimatycznym, czy też prac opisujących bardo długie periody „overturnings” dla sprzężeń zwrotnych.
„Bo widać z wpisu Spencera, że nie zniżył się do czytania artykułów z ostatnich lat.”
Powstaje pytanie czy miał co „czytać” – w sensie sekwencji: zimowa AO – pamięć klimatyczna – lód arktyczny.
Gdy sięgniemy do oryginału cytowanej pracy Rigor’a i kolegów (http://journals.ametsoc.org/doi/abs/10.1175/1520-0442%282002%29015%3C2648%3AROSITT%3E2.0.CO%3B2) to znajdziemy tam „pod spodem” spis prac, gdzie ich publikacja była cytowana.
…a była cytowana bardzo często, co ciekawe zwłaszcza w tym roku. Trudno by Spencer mając te publikacje podane „na tacy”, ich choćby pobieżnie nie przejrzał. Wybór jest naprawdę ciekawy, piszą i cytują bardzo znani (i mniej znani, są i polskie nazwiska) badacze Arktyki – klimatu. Np. w najnowszej pracy: Day i współ. (http://iopscience.iop.org/1748-9326/7/3/034011/article/) jest takie zdanie (powtarzane jak mantra także w innych pracach): „Istnieje niewiele dowodów na związek [domniemam, że mniej lub bardziej bezpośredni a nie wyraźnie opóźniony w czasie] między AO i SIE [zasięgiem lodu morskiego] w modelach.” Dalej w tejże pracy, jest wskazanie na bardzo silną korelację AMO i AMOC z SIE (choć wartościowy wpływ AMO na SIE jest ledwie – wg modeli – kilkuprocentowy). W tej pracy (jak i w wielu pozostałych, np.: http://www.sciencemag.org/content/333/6043/747) głównie jednak znajdujemy „psioczenie” na niedoskonałość użytych modeli – niedoszacowanie w nich wymuszania czynników naturalnych (np. wpływ QBO na Arctic Dipole Mode o którym Pan pisze)…
(Tylko jedną pracę znalazłem o tym, że zimową AO można wykorzystać do letnich prognoz zasięgu i wielkości powierzchni lodu.)
W bardzo nowej pracy (http://www.agu.org/pubs/crossref/2012/2012GL051094.shtml : Observations reveal external driver for Arctic sea-ice retreat) Notz i Marotzke piszą: „Nasze wyniki pokazują, że obserwowana ewolucja zasięgu arktycznego lodu morskiego jest zgodna z twierdzeniem, iż prawie na pewno wpływ antropogenicznych zmian klimatu jest już dzisiaj zauważalny…
– bardzo zawiły i ostrożny wniosek ale ja zgadzam się z nim w 100%-tach, problem tylko w tym jak zauważalny jest to wpływ…
O obecnej skrajnej przewadze wpływów naturalnych (i na czym one polegają) na klimat (a co za tym idzie i zasięg lodu) w większości rejonów Arktyki i Subarktyki, nad antropogenicznymi, mówi dziesiątki prac. By nie być posądzonym o wybieranie pięknych wisienek ze zgniłej większości, zaproponuję do lektury te przeglądowe (wielu wybitnych autorów) opracowanie z 2010. : (http://www.eoearth.org/article/Tree_rings_and_past_climate_in_the_Arctic)Tree rings and past climate in the Arctic.
Co prawda zawsze moim studentom mówiłem, by nigdy nie odpowiadali wg takiego schematu: …słoń ma trąbę a trąba przypomina robaki obłe, a robaki obłe…
…jednak: ostatni specjalny raport IPCC (http://www.ipcc-wg2.gov/SREX/images/uploads/SREX-SPMbrochure_FINAL.pdf – wersja dla „polityków”) – zagadnienie zdarzeń ekstremalnych a obecne ocieplenie; i komentarze do tego zagadnienia.
Raport: „Przewidywane zmiany we frekwencji i intensywności ekstremalnych skrajności w klimacie w ujęciu globalnym i regionalnym, w ciągu najbliższych dwóch do trzech dekad ocieplenia, owszem wystąpią, ale sygnały te będą stosunkowo niewielkie w porównaniu do naturalnej zmienności klimatu w ciągu tak określonej ramy czasowej.” Obserwatorium Ziemi NASA komentuje to prościej: „Zmiany klimatyczne nie mogą być odpowiedzialne za ostanie klęski żywiołowe…”(http://earthobservatory.nasa.gov/Features/RisingCost/rising_cost5.php).
Na marginesie: raport „cichcem” mówi też coś o tym, że zmiany w naturalnych cyrkulacjach i oscylacjach są i będą głównie naturalne: „Jest mało prawdopodobne, że istotnym zmianom ulegną naturalne „wielkie” cyrkulacje – regulacje klimatu, szczególnie ENSO.”
A więc miał rację Spencer (czy nie miał?), że obecne zmiany powierzchni lodu arktycznego można wyjaśnić naturalnymi wymuszeniami, indeksami, które Pan uważa za najważniejsze a które są powiązane – których głównym „organizatorem” jest AO ?
„Bo wynika to, że bardzo łatwo rozmrozić Arktykę. I pewnie nam się to niedługo uda.”
Nawet Pan nie wie, jak bardzo, jak skrajnie może Pan się mylić.
2.8 Million Years of Arctic Climate Change from Lake El’gygytgyn, NE Russia, praca Melles’a i zespołu z tego roku. Pełna wersja dostępna jest tutaj: http://www.geo.umass.edu/lake_e/SOM1222135s.pdf, a podstawowa teza brzmi tak:
“Climate simulations show that these extreme warm conditions are difficult to explain with greenhouse gas and astronomical forcing alone, implying the importance of amplifying feedbacks and far field influences. The timing of Arctic warming relative to West Antarctic Ice Sheet retreats implies strong interhemispheric climate connectivity.”
Czyli już nie tylko tropiki mają wpływ na Arktykę, ale i dalej na południe…
No i moja ww. „ulubiona” praca “Nonlinear response of summer temperature to Holocene insolation forcing in Alaska” też tutaj pasuje, bo konstatuje tak: (http://www.pnas.org/content/108/48/19299): „Wyniki te ilustrują nieliniowe reakcje letnich temperatur w subarktycznej Alasce w Holocenie, na wymuszania z tytułu zmian promieniowania, nasłonecznienia, występujące prawdopodobnie z powodu zmian w oscylacji arktycznej i El Niño – południowej oscylacji [ENSO] i związanych z nimi sprzężeń zwrotnych: lądy – atmosfera – oceany.”
Temperatury lata alaskańskiego w Holocenie po prostu nic sobie nie robiły ze spadku aktywności Słońca…
„Such nonlinear behaviors constitute a major source of climate “SURPRISES”…”
Mały sygnał i duże efekty np. szybkie topnienie lodu, tak Pan twierdzi – identycznie, jak chociażby w pracy: Long tails in regional surface temperature probability distributions with implications for extremes under global warming, Ruff & Neelin, 2012., (http://www.atmos.ucla.edu/~csi/REF/pdfs/LongTails_inPress.pdf). Praca ta mówi, że niektóre regiony mają NATURALNEGO pochodzenia długie ogony krzywej Gausa – rozkładu normalnego – ciepłe (zapewne jak część morza arktycznego) i tam tenże niewielki sygnał powoduje silny efekt. W innych regionach o długich chłodnych ”ogonkach” nawet znaczne ocieplenie nic nie wskóra, lód nie chce topnieć.
Z tej pracy warto też zapamiętać tą ”antykatastroficzną” konstatację: “… but the region [z ciepłymi ogonami] is more likely to have experienced such extremes in the past and thus to have infrastructure which is ADAPTED to such occurrences.”
Holocene fluctuations in Arctic sea-ice cover: dinocyst-based reconstructions for the eastern Chukchi Sea, McKay et al., 2008., (http://bprc.osu.edu/geo/publications/mckay_etal_CJES_08.pdf) także mówi o od 9 tys. lat nieliniowej zależności od Słońca zmian w lodowej pokrywie : “If both the observed and reconstructed time series are correct, then the last part of the 20th century must have been particularly cold […] compared with the mid- to late Holocene in the Chukchi Sea [Morze czukockie ma chłodny “ogonek”?], which is opposite to what is seen in the eastern Arctic and northern Baffin Bay (e.g., de Vernal et al. 2008). This hypothesis implies a STRONG REGIONALISM in climate changes over the Arctic …” I znowu o to zjawisko “oskarżone” jest AO …
Silny regionalizm skutkuje ww. “SURPRISES” – niespodziankami. W komentarzu Science Daily do pracy z tego roku Henning i współ., Contrasting ocean changes between the subpolar and polar North Atlantic during the past 135 ka. (http://www.sciencedaily.com/releases/2012/07/120716214457.htm) opisującej pokrywę lodu w czasie ostatniego przed naszym eemskiego intrglacjału (jest on używany do pokazania jak będzie pod koniec XXIw. po podobnym jak eemskie ociepleniu): W rzeczywistości w Arktyce mogło być chłodniej podczas interglacjału eemskiego… [powierzchnia lodu arktycznego większa niż obecnie]” „Ich odkrycie KWESTIONUJE również wyniki uzyskane z modeli klimatycznych, które zapowiadają ekstremalnie ciepłą i wolną od lodu Arktykę w odpowiedzi na efekt cieplarniany w 21 wieku.
Wróćmy na chwilę do “robaków”, czyli raportu specjalnego IPCC z tego roku: „Nawet znak zmiany przewidywany w niektórych ekstremach klimatycznych (w takich jw. ramach czasowych – 2-3 najbliższe dekady – czy tylko?) jest niepewny.”
Dlaczego?
Na blogu R. S. dyskutujący zwracają uwagę na prąd strumieniowy. Francis & Vavrus, Evidence linking Arctic amplification to extreme weather in mid-latitudes , 2012., (http://www.deas.harvard.edu/climate/seminars/pdfs/FrancisVavrus2012.pdf) piszą, że słabnący w wyniku ocieplenia prąd strumieniowy wzmacnia blokady atmosferyczne i zimy poprzez arktyczne wzmocnienie (AA) zamiast słabnąć to stają się ostrzejsze…
Nielsen-Gammon wybitny klimatolog w swych doniesieniach z grudnia 2011 roku z ubiegłorocznego jesiennego spotkania – zjazdu Amerykańskiego Towarzystwa Geofizycznego (AGU) (http://blog.chron.com/climateabyss/2011/12/dispatch-from-agu-an-equable-climate-curveball/), pisze tak: „Jednym z nierozstrzygniętych zagadnień, niewyjaśnionych rezultatów badań paleoklimatycznych, jest tzw. zagadka „zrównoważonego” klimatu.” Zagadkę tą próbuje wyjaśnić zespół uczonych pod kierownictwem jednego z najbardziej zasłużonych dla nauki o klimacie, seniora badaczy o ogromnym dorobku, profesora Bazylego Davisa z EPF de Lausanne. Przeanalizował on (ww. zespół badaczy) dostępne dane klimatyczne dla klimatu sprzed 6.000 lat (tzw. maksimum środkowego Holocenu) i sprzed 125.000 lat (eemian). Według Davisa i jego kolegów: „…wyższe szerokości geograficzne północne, powyżej 50 st. N w obu analizowanych okresach były dużo cieplejsze w zimie niż dzisiaj, ale za to NIE WIELE CIEPLEJSZE W LECIE. Tak więc w obu analizowanych okresach wykryte różnice temperatur: biegun w stosunku do równika; były mniejsze niż obecnie, a na dużych szerokościach geograficznych zmiany pór roku były mniej dramatyczne niż obecnie.”, „Odpowiedź prawdopodobnie leży zarówno w zmianach w pozycji względem szerokości geograficznych, prądu strumieniowego (pomysł Davisa) [całkowity lub prawie całkowity zanik?], być może także w zmianach wywołanych z kolei zmianami w stratosferze lub w cyrkulacji oceanicznej.”
Nielsen-Gammon dodaje jeszcze, że modele komputerowe przywidujące katastrofy klimatyczne w wyniku obecnego ocieplenia, nie są w stanie wygenerować, „wykreować” takiego właśnie wyżej opisanego – „zrównoważonego” klimatu (ciepłego a jednak „łagodnego”).
Nawet nie wiem od czego zacząć Panu odpisując. Chyba od Melles i inni 2012, o rdzeniu z jeziora z wschodniej Syberii, pokrywającym 2,8 mln lat zmian klimatu tego regionu. Wg. Pana zaprzecza on, że możemy szybko rozmrozić Arktykę. Moim zdaniem zupełnie na odwrót zrozumiał Pan ich konkluzje. Może dlatego, że czytał Pan materiały dodatkowe, a nie sam artykuł (a przynajmniej dał Pan zły link). Właściwy artykuł to ten plik: http://bhap.arts.ualberta.ca/images/uploads/pdfs/Tarasov_Science_Article.pdf
Już sam abstrakt artykułu mówi:
“Climate simulations show that these extreme warm conditions are difficult to explain with greenhouse gas and astronomical forcing alone, implying the importance of amplifying feedbacks and far field influences.” A to znaczy, że dzisiejsze modele (dodam: i nasze zrozumieniu klimatu obszarów polarnych) nie są w stanie wytłumaczyć tak wysokich temperatur jak tam bywały znanymi wymuszeniami. A to może oznaczać, że sprzężenia zwrotne dodatnie są silniejsze niż sądzimy. Inaczej mówiąc czułość klimatu Arktyki jest znacznie wyższa niż używana w naszych modelach. A to oznacza, że będzie tam wkrótce cieplej niż te modele przewidują.
W ostrożnym języku artykułów naukowych autorzy wyrazili to następująco pod koniec manuskryptu:
“The observed response of the region’s climate and terrestrial ecosystems to a range of interglacial forcing provides a challenge for modeling and important constraints on climate sensitivity and polar amplification.”
Co nie jest wielka niespodzianką, bo te modele nie są w stanie wytłumaczyć także czemu 55 lat temu Ocean Arktyczny zimą miał temperaturę +15 C, podczas gdy tropiki były tylko parę stopni cieplejsze niż teraz. A ten okres jest dobrym modelem świata za kilkaset lat, bo wtedy też przyczyną wysokiej temperatury była zwiększona koncentracja CO2 w atmosferze.
Ta sama przyczyna prawdopodobnie tłumaczy dawne niezwykle ciepłe zimy w cieplejszym niż dziś świecie. To musi być jakaś kombinacja większego transportu ciepła w wysokie szerokości (oceanem i/albo atmosferą) oraz przede wszystkim silnego pokrycia chmurami wysokich szerokości zimą w świecie cieplarnianym. Nawet podczas nocy polarnej nie było jak wypromieniować ciepła. Był o tym nie tak dawne bardzo ciekawy artykuł:
Abbot, D. S., M. Huber, G. Bousquet, and C. C. Walker (2009), High-CO2 cloud radiative forcing feedback over both land and ocean in a global climate model, Geophys. Res. Lett., 36, L05702, doi:10.1029/2008GL036703
Zacytuję ich konkluzje:
“Our conclusions can be summarized as follows. (1) We have confirmed that the convective cloud feedback, which had previously been investigated using simple models, leads to a strong increase in winter cloud radiative forcing at high CO2 over the ocean in a global climate model run at different resolutions with different boundary conditions, and found that this feedback is likely to have been active at a significantly lower CO2 during the Eocene than in the modern continental configuration. (2) We found that the high-latitude winter cloud radiative forcing also increases over land as the surface temperature is increased by either increased CO2 concentration or changes in boundary conditions in the global climate models we ran.
This is due to increases in low-level layered clouds that form as a result of increased relative humidity and is not directly related to the convective cloud feedback that occurs over ocean. This result could potentially be important for explaining winter continental warmth during equable climates, but determining the robustness of this finding will require further study”
Teza o silnej korelacji zimowego AO z przyszłym letnim minimum pokrywy lodowej jest cokolwiek karkołomna. Owszem, można znaleźć krótkie okresy czasu, dla których korelacja ta jest dość zadowalająca (np -0,57 od 1987 do 1996, lub -0.67 od 1995 do 2004), ale biorąc pod uwagę cały okres dla którego posiadamy dane jest nędzna i wynosi zaledwie -0.12 (1979-2011), przy czym ostatnie 10 lat to -0.06.
O wpływie AO na pokrywę lodową następnego roku nawet mi się nie chciało odpowiadać. Na pewno jest korelacja w przeciwną stronę (w sensie przesunięcia w czasie) – wpływ lody arktycznego na AO – i są ku temu dobre fizyczne powody. (o tym właśnie muszę napisać wpis przed zimą). A że AO autokoreluje w skali czasowej kilku lat (właśnie dlatego nazywamy NAO/AO indeksami zmienności dekadalnej) to nie dziwota, że korelacja z sąsiednim rokiem też jest dodatnia.
NAO i AO korelują się dodatnio także ze zmiennością słoneczną. Przyczyną jest to, że przy większej aktywności słonecznej jest więcej promieniowania ultrafioletowego grzejącego ozon w stratosferze co jak wiemy z obserwacji wzmacnia cyrkulację strefową – zjawiska które właśnie indeksują AO i NAO. W związku z ich autokorelacją powinna istnieć też mała ale dodatnia korelacja AO z aktywnością słońca w następnym roku. A jeśli tak jest to może zacznijmy głosić, że indeksy te regulują aktywność słońca w następnym roku! Mam nadzieję, że ten przykład pokazuje dobitnie, że sama statystyka nie poparta fizyką to marna podpora.
Audycja radjowa pr1.o zmianach klimatycznych .Szkoda tylko ze nie bylo ludzi o innych pogladach .
@Obi1
I myslisz że powiedzieliby coś ciekawszego, niż standardowe argumenty “sceptyków”, które przytoczyła pani redaktor?
Obi1 pewnie należy do grona osób, które uważają że do konferencji na temat – przykładowo – paleontologii, należy koniecznie zaprosić Kreacjonistów Młodej Ziemi, bo maja “inne zdanie” na ten temat.
Byloby ciekawiej, takowe zdanie mam .Sami wiecie ,ze gra bez przeciwnika jest mniej pasjonujaca niz z przeciwnikiem .
Jaka gra? Dla ciebie to gra a dla mnie nauka. A nauka polega na poznawaniu świata, praw przyrody. I na szerzeniu wiedzy.
Po pierwsze nie można stawiać na równi osiągnięć nauki i czyichś naiwnych wyobrażeń o nich. Dyskusja jest możliwa jedynie wewnątrz nauki, miedzy osobami mającymi podstawy fachowe, znajomość dotychczasowych osiągnięć w danej dziedzinie i otwarty umysł. Poza tym środowiskiem może być mowa najwyżej o popularyzacji wiedzy.
Brzmi to elitarnie? To prawda. Ale nauka nie jest egalitarna. To czystej wody merytokracja.
O jakiej elicie mowisz ,o uczelniach ktore ledwo ciagna a co zatym idzie i poziom niezbyt wysoki .Ranking uczelni zobacz i wszystko jasne ,co nie oznacza ,ze jestesmy jacys ulomni ,sam wiesz ze mamy wspanialych uczonych na calym swiecie i chwala im za to ,tylko czemu tego poziomu nie podnosza w kraju . Wikipedia ok ale wielce to ryzykowne zrodlo wiedzy.
Wiem, że z nauką w Polsce jest różnie ale są i jasne punkty. A równać trzeba do najlepszych, nie najgorszych. Dlatego kiedy mówię “nauka” nie mam na myśli jakiejś “polskiej nauki” bo czegoś takiego w ogóle nie powinno być (może z wyjątkiem polonistyki czy historii Polski). Czuję się przedstawicielem nauki jako takiej, nie nauki polskiej. W tym sensie, że literaturę czyta się światową i publikuje w czasopismach o obiegu światowym. Oczywiście niektórzy autorzy artykułów, które czytam są Polakami i nawet niektóre z czasopism czytanych w świecie wydawane są w Polsce. To właśnie te jasne punkty.
“Byloby ciekawiej”
Nie ma być “ciekawiej”, ma być merytorycznie i rzetelnie. A tak dyskusja sprowadza się często do ponownego mozolnego obalania argumentów, które wielokrotnie obalane były.
@Obi1
“Szkoda tylko ze nie bylo ludzi o innych poglądach”
W tym problem ze wielu tak myśli. A przedstawiciel w kwestiach których jest specjalistą, powinien znać, rozumieć i wyjaśniać hipotezy, fakty i teorie. Teorie w sensie:
” Theory: In science, a well-substantiated explanation of some aspect of the natural world that can incorporate facts, laws, inferences, and tested hypotheses.”
(za http://www.nap.edu/openbook.php?record_id=6024&page=2)
Ja rozumiem ze dyskusja kogoś kto zna teorię, fakty i hipotezy z kimś kto ma tylko poglądy na dany temat, sprzeczne z teoria (usystematyzowaną przez testowanie może być ciekawa. Jednak w większości wypadków nie prowadzi do niczego. Ludziom zaczyna się wydawać ze wystarczą poglądy i kto głośniej lub barwniej opowiada ma rację (naukową). Tak nie jest, ale tak myśli wielu. To jedno z poważnych źródeł nieporozumień w dyskusjach wokół nauki…
Czy to przypadkiem wielkimi krokami nie zbliża się czas na nową notkę?
A tymczasem nasa publikuje dane z których jasno wynika iż po drugiej stronie globu pokrywa lodowa Antarktyki bije kolejny rekord wielkości
http://www.nasa.gov/topics/earth/features/arctic-antarctic-ice.html
A prosiłem o poczytanie mojego blogu przed komentowaniem.
Ja już się wypowiadałem w tej sprawie w osobnym wpisie:
https://anomaliaklimatyczna.com/2010/08/28/czy-antarktyda-zaprzecza-globalnemu-ociepleniu/
Proszę przeczytać.
To ja zastosuję technikę zaproponowaną przez kogoś kto wyśmiewał JKM.
Co by się musiało stać żeby Pan stwiedził, że racje maja naukowcy którzy wydali to oświadczenie:
http://www.planetaziemia.pan.pl/GRAF_aktual-2009/11_Stanowisko_KNG.pdf
że NIE MA wystarczających dowodów naukowych że jest GLOBALNE OCIEPLENIE związane z działalnością człowieka ?
Nie mówię o efekcie cieplarnianym co do którego można się spierać jedynie czy wpływ jest znaczący czy nie, lecz o tym że dane pomiarowe absolutnie nie pozwalają na twierdzenie że pomiary potwierdzają długofalowy trend ocieplania się klimatu związany z działalnością człowieka.
To akurat łatwe do odpowiedzenia pytanie. Musiałyby zniknąć wszelkie posiadane przez naukę dowody globalnego ocieplenia, musiałyby ulec zmianie prawa termodynamiki i optyki atmosfery.
A żeby przyznać rację geologom musiałbym zapomnieć, że znam się na klimatologii. Problem w tym, że Komitet Nauk Geologicznych PAN wypowiedział się w kwestiach nie leżących nawet w dziedzinie geologii. Właściwy tematycznie jest tu Komitet Geofizyki PAN, który w odpowiedzi na ten dość kompromitujący dla polskich geologów dokument wydał własne stanowisko, mówiące zupełnie co innego:
http://www.kgeof.pan.pl/images/stories/pliki/Stanowisko_Komitetu.doc
Na blogu Doskonaleszare był na ten temat wpis, z którym całkowicie się zgadzam:
http://doskonaleszare.blox.pl/2009/02/Ignorancja-Komitetu-Nauk-Geologicznych-PAN.html
PS. O stanowisku Komitetu Geofizyki PAN na Doskonaleszare zresztą tez jest wpis:
http://doskonaleszare.blox.pl/2009/11/Geofizycy-PAN-o-globalnym-ociepleniu.html
Polecam też stanowisko Amerykańskiego Towarzystwa Fizycznego na ten sam temat:
http://www.aps.org/policy/statements/07_1.cfm
Ale to już raz Panu proponował Whiteskies. Oj nie czyta Pan niczego sensownego na temat klimatu, nawet jak panu podsuwają to pod nos. Naprawdę sadzi Pan, że na klimacie najlepiej znają się geolodzy i chirurdzy?
Problem polega na tym, że na Antarktydzie nie jest rekordowo dużo lodu. Znacznie więcej było go przed erą obserwacji satelitarnych.
Problemów jest więcej, szczególnie gdy ktoś usiłuje porównywać minimum letnie lodu w Arktyce do maksimum zimowego a Antarktyce (jedno i drugie występuje mniej więcej w tym samym czasie). To akurat zupełnie przeciwne pory roku, rejony, zjawiska i przyczyny.
Wiem ze Pan tego nie opublikuje, wiec pisze tylko do Pana.
Pan już wie, że efekt cieplarniany jest nasycony, okna w których CO2 i H2O blokuje promieniowanie termiczne ziemi sa praktycznie całkowicie “zamkniete” i dlatego wahania ilości Co2 i H2O nei maja praktycznie wpływu na działanie ziemskiej “cieplarni”. Ciepło ucieka przez “otwarte okno” gdzie gazy cieplarniane nie blokują ucieczki ciepła więc dalsze “docieplanie” okna CO2 praktycznie nie ma znaczenia dla temperatury. Wie o tym każdy kto praktycznie ocieplał dom, po wykonaniu dostatecznego ocieplenia ścian, dalsze nic nie daje bo ciepło ucieknie przez dach i okna.
Pan to już wreszcie zrozumiał. Ciekawe czy odważy się do tego przyznać.
Opublikuję bo wyjątkowo nie próbuje mnie Pan obrazić. A przynajmniej robi pan to dość delikatnie, jak na Pana możliwości.
Nie, nie przyznam czegoś co jest absolutnie niezgodne z wynikami badań naukowych. O tym zresztą miałem już wpis, więc nie będę powtarzał tych samych argumentów:
https://anomaliaklimatyczna.com/2010/04/15/czy-efekt-cieplarniany-moze-sie-wysycic/
A Pan ma jakiekolwiek naukowe źródło na to dość radykalne stwierdzenie?
Czekam na te porażające fakty. A na razie sam podam przykład prawdziwych badań naukowych pokazujących, że efekt cieplarniany się nie wysycił.
Jednym ze sposobów na stwierdzenie tego jest pomiar promieniowania długofalowego Ziemi z satelitów. Blog Doskonale Szare kiedyś o tym miał chyba wpis. Kilka artykułów pokazało dobitnie jak pogłębiają i poszerzają się z czasem pasma absorpcyjne CO2 i metanu obserwowane z satelitów.
Dla mnie jednak najlepszy czyli bezpośredni dowód doświadczalny pokazujący rosnący efekt cieplarniany (co zaprzeczyłoby jego wysyceniu). A jest to po prostu pomiar promieniowania długofalowego dochodzącego do Ziemi gdy nie ma chmur. Bo to jest dokładnie ta część promieniowania Ziemi, która jest absorbowana przez gazy cieplarniane i wyemitowana z powrotem w dół. Powierzchnia Ziemi musi zatem się dodatkowo ogrzać aby wyemitować znów tą nadwyżkę.
Czy mamy takie pomiary? Mamy. Np. Philipona, R., B. Durr, C. Marty, A. Ohmura, and M. Wild (2004), Radiative forcing -measured at Earth’s surface – corroborate the increasing greenhouse effect, Geophys. Res. Lett., 31, L03202, doi:10.1029/2003GL018765. Artykuł każdy może sobie ściągnąć stąd: http://www.slf.ch/ueber/mitarbeiter/homepages/marty/publications/Philipona2004_IncreasingGhE_GRL.pdf
Rysunek 3 w artykule to właśnie osiem lat pomiarów promieniowania długofalowego dochodzącego do Ziemi z ośmiu stacji w Szwajcarii.

Kolejne panele to (a) średnie promieniowanie długofalowe dla nieba bez chmur, (b) to samo skorygowane o temperaturę atmosfery, (c) to samo skorygowane o wilgotność (czyli efekt cieplarniany pary wodnej). Ogólnie wszystkie te wielkości rosną statystycznie istotnie na wszystkich stacjach. Po odjęciu efektu temperatury i chmur mamy wyłącznie czysty efekt cieplarniany CO2. Średnia zmierzona zmiana dla ośmiu lat to +1.8 ± 0.8 K (niepewność to odchylenie standardowe trendu). Wartość teoretyczna wyliczona Modtranem dla obserwowanego w tym okresie wzrostu koncentracji CO2 o 12 ppm to 1.58 K, co mieści się w zakresie niepewności pomiaru.
Czego więcej trzeba aby zobaczyć, że efekt cieplarniany się nie wysycił, a nasze obliczenia (w tym wypadku powszechnie stosowany program Modtran) efektu cieplarnianego są prawidłowe?
PS. Ktoś może zapytać czy mamy wiele takich artykułów. Nie mamy. Jednak nie mamy z tego samego powodu dla którego nie ma współczesnych artykułów potwierdzających prawo zachowania energii czy wzór E=mc2. Po prostu niełatwo jest opublikować artykuł naukowy potwierdzający to co już wiemy. Natomiast gdyby komuś z obserwacji wychodziły wartości sprzeczne z obowiązującymi teoriami to jeśli tylko nie miałby oczywistego błędu pomiarowego miałby artykuł w dobrym czasopiśmie. Tak działa prawdziwa nauka.
Nigdy Pana nie obrażałem, po prostu Pan zbyt zapatrzony jest w swoją specjalizację i patrzy na problem zbyt wąsko i obraża się gdy ktoś próbuje Panu szerzej otworzyć oczy.
Jeśli chodzi o proste obliczenia to nauczyłem się w szkole podstawowej, Jeśli chodzi o efekt ocieplania (naprawdę uisiłuję Pana nie obrazić choć Pan ciągle publicznie okazuje mi lekceważenie) , to proszę spytać ludzi którzy zajmują się atestami energetycznymi budynków, to się Pan dowie dlaczego dalsze docieplanie ścian nie ma sensu gdy ciepło ucieka przez nieszczelne okna. To w przeciwieństwie do hipotez o wpływie CO2 na globalne ocieplenie jest tak proste do praktycznego sprawdzenia, że nikt się nie odważy zaprzeczyć.
Co do zaprezentowanych przez Pana danych:
Jak wiadomo, ziemia (grunt) dość słabo przewodzi ciepło, więc gdyby musiała( jak Pan twierdzi) się ogrzać, to by się ogrzała praktycznie natychmiast. Od niej ogrzało by się powietrze. Być może w Szwajcarii jest jakieś ocieplenie, ale od 15 prawie lat średnia temperatura niestety dla “Global warming alarmists” nie rośnie więc coś się nie zgadza, dodatkowa energia nie ogrzewa gruntu.
Jak zauważył ktoś na blogu Doskonaleszare, gdy jakieś fakty nie zgadzają się z naszymi wierzeniami próbujemy zaprzeczać faktom. Tak właśnie działa nauka. Trzeba wielu lat, by naukowcy przyznali się do błędu,chyba że jest tak jak z Raportem Rzymskim w którym wg naukowców już od dawna nie ma na ziemi ropy naftowej i innych ważnych surowców.
Gdy coś nie zgadza się z wiara naukowców, to szukają aż znajda wytłumaczenie np. z rzekomo nadświetlną prędkością neutrin, gdy im coś pasuje, przyjmują bezkrytycznie.
Proszę popatrzyć uważnie na przedstawione przez siebie wykresy. Wyraźnie widać że narysowane ciągłe linie nie są aproksymacjami danych pomiarowych. zwłaszcza widać to na wykresie trzecim. Po drugie ilość CO2 w omawianym okresie systematycznie rosła a “wyliczony efekt cieplarniany” faluje
Poza tym znów coś jeszcze jest podejrzane.
Ziemia przyjmuje około 490 w/m2. Zmierzono że promieniowanie zwrotne atmosfery wzrosło o 4.2 w/m2,
a więc wzrosło o około 0,00854 energii emitowanej przez Ziemie ( w wartościach względnych, niezła dokładność musiała być jak na pomiary energii)
co daje temperaturę 1,0021 (wzrost o 0,21%) co oznacza wzrost temperatury o ok 0,6 K. Za część tego wzrostu odpowiada wzrost średniej temperatury (wtedy jeszcze rosła) w Szwajcarii chyba też na co wskazuje drugi wykres, zostaje ok 0,3 K. po skorygowaniu H2O zostaje około 0,26 K.
A Pan pisze, że to się świetnie zgadza z 1,58 co wyliczył program
I przypatrzmy się ostatniemu rysunkowi raz jeszcze. Widać na nim wyraźnie to, czego Panowie nie chcecie dostrzec. Po uwzględnieniu poprawki na temperaturę i na H2O efekt rośnie do 1998 a potem PRZESTAJE ROSNĄC. Czy to naprawdę Pana nie dziwi ?
I co Pan na to ? Czy nie prosiło się przy okazji zrobić pomiary koncentracji CO2 w miejscach tych bardzo dokładnych pomiarów energii promieniowania termicznego ( Cały zmierzony efekt po uwzględnieniu poprawek to ok 0,5% mierzonej wartości)?
Wie Pan tez co się robi z niewygodnymi wypowiedziami – po prostu się ich nie publikuje i już jest consensus
A przy okazji. mógłby Pan podać gdzie znaleźć ile średnio czasu potrzebuje foton absorbowany i remitowany przez CO2 na opuszczenie ziemi ?
Panie Darwi
szkoda ze Pan pisze bez znajomości rzeczy żąglując wyrwanymi z kontekstu liczbami . Nie zajrzał pan do podręczników, tak jak i do artykułu zlinkowanego przez Arctic i kombinuje Pan coś z “falowaniem”. Z szeroko zamkniętymi, wpatrzonymi w siebie oczami, nie otwierając ich nawet żeby zajrzeć do źródeł podanych jak na patelni pisze Pan o “otwieraniu oczu” innym.
P.S. Tu:
http://agwobserver.wordpress.com/index/
ma pan “wierzchołek góry lodowej” artykułów naukowych na tematy związane z globalnym ociepleniem. Proponuje zacząć od obalania po kolei no. artykułów pokazujących ze “wysycenie” efektu cieplarnianego to mrzonka.
Ja proponuje jednaj prostsze doświadczenie: spojrzenie na nasz glob w podczerwieni na obrazy z satelitów meteorologicznych, np. tu:
http://www.sat24.com/
i zastanowienie się co byłoby na nich widać gdyby rzeczywiście efekt cieplarniany się wysycił?
Z tą wąska specjalnością to Pan trafił jak kulą w płot. Dla ludzi którzy mnie znają będzie to dowcip miesiąca.
Poświęcam edukacji Pana i tak za dużo czasu. Pan woli “chłopski rozum” od fizyki i nic na to nie pewnie już nie poradzę. Pan mówi w zasadzie “Efekt cieplarniany jest wysycony, bo jest”. Na to ja Panu pokazuję jaki parametr fizyczny świadczy o tym czy jest i że są pomiary świadczące, że efekt cieplarniany powiększą się zgodnie z przewidywaniami. I co, przekonałem Pana? Oczywiście, że nie.
Teraz usiłuję zrozumieć Pana odpowiedź na ten dowód globalnego ocieplenia. Pomoże tu na pewno bilans energetyczny Ziemi:

Przez 8 lat “back radiation” zwiększyła się o 4.2 W/m2, czyli o ponad 1 procent. Także wyemitowana energia długofalowa zwiększyła się o ponad 1% (u Pana trochę za mało). Jednak to są obliczenia w stosunku do średniej światowej a szwajcarskie stacje są na różnych wysokościach (na 3500 m mamy dużą cześć atmosfery pod sobą), stąd strumienie długofalowe tak się różnią na tych stacjach – co widać na rysunku, który zamieściłem.
Nie wiem jak Pan liczył jaką zmianę temperatury to powinno dać. Z wzoru (1) w artykule? Ale to jest właśnie zmiana strumieni długofalowych spowodowana zmiana temperatury i oni to na rysunku (c) odejmują!
Dlatego twierdzenie, że “Po uwzględnieniu poprawki na temperaturę i na H2O efekt rośnie do 1998 a potem PRZESTAJE ROSNĄC” mające dowieść, że nie ma globalnego ocieplenia jest po prostu śmieszne bo my ocieplenie odejmujemy. Tu nie chodzi o pokazanie, że się ociepla (do tego wystarczy termometr) ale, że wymuszenie radiacyjne gazów cieplarnianych rośnie nawet po przeliczeniu emisji na stałą temperaturę. Zatem nawet gdyby tak było to dowiodłoby to czegoś zupełnie innego niż Pan próbował mnie przekonać od początku (nie, globalne ocieplenie zatrzymało się w 1998 roku ale że ma ono inne przyczyny niż gazy cieplarniane).
A co do tego 1998 roku to nie wiem o co Panu chodzi. Powiększyłem fragment panelu (c) ze średnią dla 8 stacji:
.
Rok 1998 jest czwarty od lewej. Ale dwa ostatnie (2002 i 2003) maja ewidentnie większe wartości. Więc stwierdzenie “PRZESTAJE ROSNĄC” to zwykłe chciejstwo.
A z czasem między absorpcja a emisja fotonu to mnie Pan zaintrygował. Nie jest Pan przypadkiem wudinem, który uważał, że pojemność cieplna ma wpływ na temperaturę równowagi? Bo wydaje mi się, że Pana pytanie zmierza w podobnym kierunku. Otóż nie, nie ma. Podobnie nie ma długość czasu między absorpcją a emisją. A jest ona różna dla różnych ciał ale w podczerwieni dla większości bardzo krótka. Szczególnie dla gazów cieplarnianych. Ogólne prawo jest takie, że im coś lepiej absorbuje to i łatwiej emituje – wynika to z praw termodynamiki. A łatwiej to w tym wypadku znaczy szybciej.
Bardzo ciekawy Artykuł znalazłem w najnowszym Science na temat topienia Arktyki otóż okazuje się ze…. lody topią się wolniej niż zakładano o to 2-3krotnie! Wiele info wskazuje że klimat się ochładza od ok 10lat(ogólnie na świecie), co zaniża średnie odchylenia od normy tak niezwykle zawyżone w latach 70-90tych(przechodząc już od tego roku coraz bardziej na pola ujemne:(. Swoja drogą od roku 2010 zaobserwowano zatrzymanie się tępa podnoszenia się poziomu mórz i oceanów(2010-2012 spadek).
@Rąbek
Nie czytałeś tego ciekawego artykułu w ostatnim numerze Science bo w nim go nie ma. Nie ma też na stronach ScienceXpress (artykuły, które już są on-line ale jeszcze nie weszły do numeru) ani na głównej stronie tego czasopisma. Więc jeśli Ci się on nie przyśnił to proszę o link, numer DOI albo chociaż nazwiska autorów i tytuł.
Co właściwie wskazuje na ochładzanie się klimatu od 10 lat jeśli te 10 lat są cieplejsze od 10 poprzednich, a najcieplejszy rok w historii był 3 lata temu? Zresztą pisałem tu o tym tak wiele, że najpierw to przeczytaj zanim będziesz kontynuował fantazje o oziębieniu.
Poziom morza nie spada od 2010 roku. Przejściowo obniżył się podczas La Ninii w 2011 (jak zwykle w takich razach) i wrócił do rosnącego trendu gdy się skończyła. Tu masz cały przebieg danych satelitarnych światowego poziomu morza (w milimetrach):

Najwyższy poziom morza zanotowano na końcu września 2012. Potem była słabiuśka La Nina, i spadł on o jakieś 8 mm ale już się ona skończyła i poziom morza znów zaczął rosnąć.
Jeśli nie wierzysz w mój wykres to zrób sobie sam własny z tych danych:
ftp://podaac-ftp.jpl.nasa.gov/SeaSurfaceTopography/merged_alt/preview/global_mean_sea_level/GMSL_TPJAOS_199209_201301.txt
Nie wiem jak Cię zakwalifikować. Na razie założę, że masz dobre chęci, tylko na stronach internetowych prowadzonych przez antynaukowych nieuków w głowie Ci zamącili.
Ciekawe, ja takiego artykułu znaleźć nie potrafię:
http://www.sciencemag.org/content/current
Podasz doi albo jakis namiar?
PS. Użyłem danych z NASA bo są lekko uśrednione czasowo i przez to mniej “zaszumione” niż oryginalne z University of Colorado:
http://sealevel.colorado.edu/files/2013_rel2/sl_ns_global.txt
Jednak gdyby użyć tych ostatnich (bez średniej kroczącej) widać by było jeszcze wyraźniej, że poziom morza już nadgonił nie tylko La Ninię z 2011 roku ale też tą malutką z końca 2012 i znów mamy wartości rekordowe (tzn. ostatnia, najnowsza, wartość w tym pliku jest wyższa, niż wszystkie poprzednie).
Oto ten wykres. Zauważ, że jesteśmy obecnie nad trendem liniowym (mimo że nie mamy El Nino) co świadczy o tym, że poziom morza nie tylko rośnie, ale rośnie coraz szybciej:

A tak przy okazji, potrafisz wymyślić jakikolwiek zgodny z prawami fizyki powód dlaczego poziom morza miałby nadal rosnąć gdyby globalne ocieplenie się skończyło?
“A tak przy okazji, potrafisz wymyślić jakikolwiek zgodny z prawami fizyki powód dlaczego poziom morza miałby nadal rosnąć gdyby globalne ocieplenie się skończyło?”
Co miesiąc spadają do oceanu spore komety, ale rząd to wycisza.
Niezłe ale trzeba przyznać wudinowi, że wysila umysł. Pomysł ze spalaniem gazu ziemnego był niezły, chociaż to o parę rzędów za mało “nowej” wody. Ale przynajmniej nowatorski w świecie denializmu.
Oj tam niezłe, ukradłem Pratchettowi (bodaj w książce “Prawda” traktującej o prasie był moment, gdy główny bohater duma nad tym, jak to prosty lud Ankh-Morpork łyka wszystko, co tabloid napisze. W dyskusji z przedstawicielem ciemnego ludu rzuca coś w rodzaju “słyszałem, że za miastem spadają głazy szerokie na kilometr, ale rząd to wycisza”. Na co przedstawiciel prostego ludu ochoczo przytakuje “A widzi pan”. Cytowanie z pamięci.)